Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Ale przecież nie możesz być wiecznie skłócona z własną siostrą!
-Być może. Jesnak mówię. Jakbyś widział, co ona robiła z tymi, którzy byli pode mną…
-Ale ona się na pewno zmieniła! Na pewno!
-Jesteś takim samym optymistą jak różowa…
-Ale Biała naprawdę się zmieniła! Na pewno możemy ją jeszcze bardziej zmienić!
-Zbyt szybkie zmiany w jakimkolwiek kierunku mogą powodować załamanie.
-Ale możemy to robić powoli! Nie musimy tego robić szybko! Chyba, że dla was równie dobrze 10 tysięcy lat to szybko…
-To… Akurat dobre pytanie…
Steven zamilknął i zaczął samemu się zastanawiać.
Sama też się zastanawia. Najmłodsi zawsze zadają pytania najbardziej skłaniające so myślenia.
Niby Klejnoty odczuwają czas normalnie, ale mimo wszystko żyją wieczność i szybkość dziania się czegoś jest dla nich względna, bo mają nieskończoność czasu…
-Dla nas… Czas jest względny… Żyjemy naturalnie nieskończony czas…
-Ale to nie oznacza, że dla was milion lat to szybko, bo żyjecie nieskończoność lat.
-Dla jednych szybko… Dla innych wolno.
-Ale uda nam się trochę umiłosierdzić Białą, prawda?
-Nic nie jest pewne… Ale warto się postarać.
-A możesz mi w tym jakoś pomóc? Albo doradzić?
-Obiecuję.
Steven przytulił Czarną. -A mam do Białej mówić ciociu, czy babciu?
-Hm… To akurat dobre pytanie. Niby jesteśmy siostrami, więc… Choroba, nigdy w poninowactwach rodzinnych dobra nie byłam. - powiedziała tuląc Stevena.