//Nosz cholera, czy Deweyowi choć raz nie mogą się przyśnić zwyczajne polucje z Niebieską Diament? Lub Perłami?//
Rozejrzał się gorączkowo, szukając śladów Umysł.
Aż się przetraszył. Upadł na ziemię i zaczął się od niej odczołgiwać.
-JAK?! PRZECIEŻ TY MIAŁAŚ NIE ŻYĆ! - krzyczy przerażony widokiem zmartwychwstałej, symetrycznej władczyni.
-Choć raz masz tutaj rację. Więc co proonujesz? I jaki jest w tym haczyk? Nikt niczego nie robi z czystego altruizmu. Nawet idealne, symetryczne boginki.
-Jak widzę, jesteś jednak idiotą tylko w jednej czwartej. A więc tak. Masz być dla niej twardy i nieczuły. Inaczej będzie cały czas płakać i się chować.
-Dla mnie jest taką sama istotą jak ja sam. Zasługującą na przynajmniej możliwość sprzeciwu wobec co bardziej plugawych zachcianek swoich panów. Takich jak moich… - dokończył z wyraźnym wstydem w głosie.
-Kochasz?
Diament zaśmiała się diabelsko.
-Znasz ją niecałą godzinę. Ona jest bezużyteczna. I taka będzie, jeśli nie przestaniesz jej traktować tak jak ją teraz traktujesz. Ona nawet nie jest symetryczna.