Nowe Gilgasz
-
Lepiej będzie nie tylko ruszyć, ale i zwiększyć tempo. Co z tego, że zabiłeś tyle sług Viga i zdobyłeś jego pałac? Nowego Gilgasz to miasto na wodzie, jeśli on ma tam gdzieś prywatny statek, którym jakoś stąd odpłynie, to ta walka nigdy się nie skończy. Jeśli chcesz mieć pewność, że nie będziesz musiał co noc przyglądać się cieniom, czy nie czai się w nich coś, co Twój spoczynek przedłużyłoby na wieki, to musisz skończyć to tu i teraz.
-
Xavier Waasi
Pomyślał o tym w międzyczasie, a wizja bezsennych nocy nie była aż tak przyjemna, żeby się na nią zgodzić, toteż przyśpieszył, z czasem już biegnąć do celu. -
Narzuciłeś grupie dość szybkie tempo, a i tak trzymałeś się jako pierwszy, toteż jako pierwszy wpadłeś na grupę ludzi, Goblinów i Gnolli, nieuzbrojonych, co ciekawe, którzy również biegli, ale w przeciwną stronę.
-
Xavier Waasi
-A to cholerstwo to co?
Skoro byli nieuzbrojeni, to spróbował jednego z ostatnich zatrzymać z pytaniem, co tutaj się odpiernicza. -
- My nie chcieć walczyć, nie chcieć zginąć! - zaskrzeczał jeden z Gnolli. - Karfik nie lubić Vigo, Vigo bić kijem jak psa, a Karfik nie jest psem! My woleć uciekać od starego Vigo niż walczyć z nowy.
-
Xavier Waasi
Puścił go, po czym ruszył dalej.
-Popieprzone to. Rivert, wiesz coś może na ten temat? -
- Najwidoczniej nie każdy chce oddać życie za swojego władcę. A jeśli on traktował ich rzeczywiście tak źle, jak mówi ten Gnoll, to będą pierwszymi, którzy zgłoszą Ci poddaństwo.
-
Xavier Waasi
-O ile w ogóle wrócą.
Kroczył dalej, by jeszcze złapać Vigo, zanim ten ucieknie. -
Nie skomentował tego, a Wy wreszcie zbliżyliście się na tyle, aby szum wody był słyszalny z bardzo bliska. Zapewne przystań i łódź Vigo, jeśli taki jest jego plan, są już niedaleko, acz to nie koniec zmagań, ponieważ ktoś stanął Wam na drodze. Co ciekawe, to tylko jeden nieuzbrojony Goblin z paskudnym uśmieszkiem na twarzy.
- Zdjąć go? - zapytał Mroczny Elf, wskazując na swoją kuszę. -
Xavier Waasi
-Nie sądzisz, że jest to zbyt podejrzane? - Odparł, próbując z użyciem pierścienia wyrządzić jakąś krzwydę Goblinowi. Jeżeli ten w ogóle miał na sobie coś, co mogło mu na chwilę obecną zadziałać na jego szkodę. -
@Kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
Taczka:
Na przybrzeżnym mule wciąż było widać ślady, które pewnie za jakiś czas, może nawet tak krótki jak godzina, zostaną zalane przez rzeczną wodę i znikną. Teraz jednak mogliście obserwować do woli dziwne ślady, bo wyglądające, jakby wyszły z wody, z czymś jakby błona pławna między palcami, a także, co najciekawsze, wielkości dziecięcych śladów stóp.- Murloki? - rzucił najemnik, a Tobie też te małe, podobne do żab potworki przyszły jako pierwsze do głowy.
-Na to wygląda… Myślisz, że mogą mieć coś wspólnego z tym zaginięciem?
-
Taczka:
- To jak na razie najlepszy trop jaki mamy, więc w ciemno założyłbym, że tak.
Vader:
Nie miał i to było dziwne. Dopóki nie klasnął w dłonie i wyjął z kieszeni szaty mały gwizdek, a choć dmuchnął w niego z całych sił, nic się nie wydarzyło. Potem uśmiechnął się do Was szeroko, pomachał i uciekł korytarzem, ku szumiącej wodzie. Dopiero teraz było dziwnie. -
Xavier Waasi
Ruszył więc dalej. Nie dał się przecież zastraszyć złowrogiemu gwizdkowi ostatecznej zagłady. Głównie przez to, że droga powrotna była dłuższa, niż droga na przód. -
Droga powrotna okazała się o wiele bardziej przyjaznym wyborem, niż pchanie się do przodu, ponieważ dowiedziałeś się, o co chodziło z gwizdkiem. Służył przywołaniu tresowanej bestii, konkretniej Ketam, wielkie bydlę o ośmiu odnóżach, szczypcach i ogonie zakończonym kolcem jadowym.
//Tak, jest gdzieś w Bestiariuszu. Tak, daję Ci wykonać pierwszy ruch. Tak, to ostatnia większa przeszkoda na Twojej drodze.// -
Xavier Waasi
Klepnął Mrocznego Elfa w ramię.
-Bądź tak miły i weź pobiegnij po Szkieletora, my spróbujemy w tym czasie nie zginąć. - Na szybko zaczął sobie przypominać informacje na temat tego zwierza, po czym zorientował się, że wie cholernie mało. Z wyjątkiem paru szczegółów. Nałożył strzałę na cięciwę i wycelował w Ketama. - Ma ktoś może ogień, żeby trzymać bestię na odległość? -
//Miałeś dwóch Orków w Mrocznym Królestwie, Maga Ognia i Mroku. Jeden zginął, drugi przeżył i jest z Tobą do tej pory. Specjalnie sprawdziłem, który tam zginął, żeby się teraz nie pomylić.//
- Mówisz i masz. - mruknął Ork, prostując palce, a później wykonując magiczną inkantację, którą zakończył klaśnięciem w dłonie. Przed stworem, który powoli się do Was zbliżał, pojawiła się wysoka prawie do sklepienia ściana ognia. -
Xavier Waasi
///< 3 ///
Teraz jedynie sprawdzić, czy bestia się nie przebije przez ten ogień.
-Będzie trzeba ją usmażyć, bo blokuje nam drogę. -
- Nie wiem czy dam radę. - odparł Ork, ale mimo to spróbował, gdy potwór przeskoczył przez ścianę ognia i ruszył biegiem w Waszym kierunku. Na jego drodze Ork postawił drugą ognistą ścianę, a potem zbliżył do niej tę pierwszą, która blokowała wcześniej potwora, aby podsmażyć go z dwóch stron.
-
-Przydałoby się jakoś wywabić je z wody… - Podrapała się po głowie. - Co one jedzą?
-
Xavier Waasi
Sam czekał na możliwe wyskoczenie bestii, by posłać w jej brzuch kilka strzał. Mieli go zatrzymać do powrotu Szkieletora, ale kto wie, czy bestia nie odepchnie ich na wystarczającą odległość, żeby Vigo uciekł.