Londyn
-
W takim razie nogi za pas i w przysłowiowy las! Kierunek ucieczki to niestety stacja metra, do której wszedł podczas ucieczki przed hordą trupów.
-
I tam też się znalazłeś, wraz z Tobą najemnicy, ale chyba niewiele się Tobą w tym momencie przejmowali, mieli inne problemy na głowie.
-
Wyszedł na chwilę sprawdzić, jak wygląda sytuacja w centrum miasta i czy dalej jest tamta horda trupów.
-
-Jesteście zainteresowani kolejnym wyskokiem poza granice obozu? Bo pojawiła się nowa operacja, w której możecie wziąć udział.
-
Antek:
W tym konkretnym miejscu nie, ale gdzieś na pewno się czają, w końcu tak wiele Zombie nie mogło po prostu zniknąć.
//Ja jestem ciekaw po co ja staram się tutaj czy w innych tematach z fabułą, skoro Ty to kompletnie zlewasz.//
Vader:
- A dlaczego to Ty nam o tym mówisz? -
// Jasna cholera, dlaczego ja to robię? //
Wrócił więc do najemników.
- Pierdolona drezyna, nie spodziewałem się, że te skurwysyny będą aż tak dobrze uzbrojone. Jest jakiś plan awaryjny? - powiedział do najemników. -
- A że zapytam tak z pewną nieśmiałością: Co Cię to w ogóle obchodzi? - zapytał podejrzliwie jeden z nich. - Może to Ty im pomogłeś i ich na nas nasłałeś, co?
-
- Czyli to, że spierdalałem przed drezyną waszych rywali, o czym nie miałem wcześniej pojęcia, to nagle jest konspiracja? Kurwa, mogliby mnie też wcześniej kropnąć, gdyby nie ich ślepota. Poza tym, po cholerę miałbym z nimi współpracować?
-
Najemnik wzruszył ramionami, najwidoczniej wciąż buzowała w nim adrenalina i ciężko było mu się pogodzić z porażką, przez co szukał każdej możliwej wymówki dla tej porażki.
-
Skrzyżował ramiona, dalej oczekując na odpowiedź.
- To jest jakiś plan awaryjny, czy musimy coś wykombinować? -
-Bo to ja miałem zebrać drużynę. Dowódca pozostawił mi wolną rękę, czyli w skrócie nie miał czasu na takie rzeczy.
-
Vader:
- I chcesz nas w tej swojej drużynie, ta? Komando Foki Londynu?
Antek:
- My pójdziemy do naszej bazy, weźmiemy cięższy sprzęt i rozwalimy w cholerę najpierw to pancerne bydlę, a potem wszystko inne, co stanie nam na drodze. A Ty rób co chcesz. Chyba że masz ochotę się nam do czegoś przydać. -
- Postaram się być przydatnym dla was. - odpowiedział.
-
-Owszem, o ile to możliwe. Medyk z poprzedniej misji się zgodził, a Snajpera jeszcze nie znalazłem.
-
Antek:
- My się zabunkrujemy gdzieś w okolicy, a Ty polecisz po resztę, żeby ściągnęli posiłki i lepszy sprzęt. Musisz iść na południe, jakiś kilometr, samej bazy nie przegapisz, widać ją z daleka. Jakby pytali, to wysłał Cię Drake. I dasz im to. - powiedział najemnik, przy ostatnim zdaniu wkładając Ci do ręki złoty zegarek na łańcuszku. - Jak to zgubisz albo ukradniesz, to przysięgam, że nawet bez pomocy tego pierdolonego wirusa wstanę z grobu i nakopię Ci do dupska, jasne?
Vader:
- I co byśmy w ogóle z tego mieli, hę? -
-A czego chcecie?
-
- Jasne. - odparł, po czym schował zegarek głęboko do jednej z kieszeni, wyszedł ze stacji metra i zaczął szukać bazy najemników.
-
Vader:
- Piwa, lepszych zabawek i ambitnej rozrywki, do Szwendaczy strzelaliśmy, zanim Ty chwyciłeś w ogóle za broń przeciwko nim, a choć na początku jest fajnie, to później nudzi jak cholera.
Antek:
Najemnik miał rację, ciężko było przegapić były komisariat policji, umocniony zasiekami z drugu kolczastego, najeżony ciężkimi i ręcznymi karabinami maszynowymi, otoczony barykadami z gruzu i wraków samochodów oraz prowizoryczną fosą pełną ostrych kawałków żelastwa. -
Komisariat policji? Brzmi znajomo. Niemniej, zapukał do drzwi komisariatu i czekał, aż ktoś mu odpowie.
-
-Zapisane. Coś jeszcze?