Nowe Gilgasz
-
Udało się Wam, więc z bezpiecznej odległości mogliście obserwować pojedynek gigantów. Ketam zaatakował pierwszy, ale kolec jadowy i zawarta w nim trucizna nie zrobiły na Twoim Szkieletorze wielkiego wrażenia. Dlatego potwór próbował swoimi szczypcami pozbawić go jakiejś ważnej kończyny. Koniec końców mu się udało, i tak Twój pupilek został bez lewej ręki, a Ketam dosłownie odbijał się od niego i ścian, oszalały z bólu. Przy odrobinie szczęścia sam się wykrwawi.
-
Xavier Waasi
Nadal jednak stanowił zagrożenie i tak łatwo nie przejdą obok niego.
-Szkieletor, przytrzymaj go, żebyśmy mogli przejść dalej. -
//Nie chcesz go, tak po prostu, nie wiem, zabić?//
-
///Na jedno raczej wyjdzie, bo bestia będzie starała się nas dorwać.///
-
//Ale jak zabijesz ją teraz, to Szkieletor zamiast ją tu trzymać, będzie mógł pójść dalej z Tobą.//
-
Rozejrzała się za resztą śladów, jakie mogłyby zostawić Murloki.
-
//No to uznajmy to za oficjalne, a tamto zignorujmy:
Xavier Waasi
-Zabij tę bestię, Szkieletor. -
Taczka:
Poza śladami płetwiastych stóp było tego niewiele, musicie podążać za nimi, zanim zmyją je wody rzeki, i może one doprowadzą Was do czegoś, choćby pojmanych ludzi, samych Murloków czy ich kryjówki.
Vader:
Potwór nie miał zamiaru sprzedać skóry tanio, ale połamanie żeber Szkieletora nie mogło mu nic zrobić, nie miał przecież organów wewnętrznych, które mogłyby zostać przez to uszkodzone. Dlatego po kilku chwilach mocowania się z potworem, zdołał urwać mu głowę, kończąc żywot niebezpiecznej do tej pory bestii. -
Xavier Waasi
I w ten oto sposób mogli ruszyć dalej, na spotkanie z Vigo. -
Jeśli spodziewałeś się tam finałowej pułapki, to sporo się zawiodłeś, był tam jedynie on sam, a wraz z nim garstka najwytrwalszych i najwierniejszych sług, choćby Goblin, który nasłał na Was Ketama czy skrytobójca, który wcześniej zdołał Ci się wywinąć. Nieco dalej było małe, drewniane nadbrzeże, a przy nim niewielka łódź wiosłowa z małym żaglem, w sam raz do skrytego przechowywania i szybkiej ucieczki, Nowe Gilgasz to w końcu miasto na wodzie.
- Ze wszystkich uzurpatorów Ty dotarłeś najdalej. - powiedział Vigo, o dziwo bez śladu strachu w głosie. - Jestem pod wrażeniem. A nawet nie znam Twojego imienia… Przedstaw mi je, a później swoje żądania, skończmy tę farsę i wracajmy do swoich zajęć. - dodał, pewien że zdoła Cię przekupić, najwidoczniej nie spodziewał się, jakie rzeczywiście żądania wobec niego wysuniesz. -
Poszła zobaczyć, dokąd te ślady prowadzą.
-
Urywały się na zakolu rzeki, ale niedaleko była niewielka, przybrzeżna polanka nieopodal lasu, którą mogłabyś przeszukać.
-
//Kurdebolek, znowu zapomniałam o tym tygrysie, którego posiada ta postać. Ale możemy uznać, że on ciągle za nią chodzi?//
Poszła na tą polanę, żeby się rozejrzeć. -
//Wychodzi na to, że ja też zapomniałem. Cóż, niech będzie.//
Znalazłaś tam ślady małych ognisk oraz obgryzione kości. Wszystko wskazywało na zwykły postój i posilenie się małą zwierzyną, dopóki nie znalazłaś się na skraju lasu, gdzie odkryłaś obgryzione prawie do cna, szkielety ludzkich dzieci w wieku od niemowlęcia do kilkuletniego szkraba. -
Krzyknęła i równocześnie odskoczyła do tyłu ze strachu. Ten widok spowodował, że oczy jej zaszły łzami.
-
- Co się stało? - zapytał Haldrin, towarzyszący Ci najemnik, kładąc dłoń na rękojeści miecza, gotów wyszarpnąć go w każdej chwili, gdyby pojawiło się zagrożenie. - Znalazłaś coś?
-
-Tak jakby… - Wytarła oczy i wskazała na szczątki.
-
- Chociaż wiemy, że to na pewno Murloki. - odparł, oceniając trupy. - Zostały obgryzione do samych kości, do tego chyba na surowo, co pasuje do tych małych prymitywów. Szukajmy dalej, o ile jesteś w stanie.
-
-Jasne, że jestem w stanie. Może ja rozejrzę się po lesie na moim tygrysie?
-
- Tygrys? - zapytał, unosząc brew i rozglądając się wokół. - No cóż, lepsze takie wsparcie, niż żadne, więc idź.