Przełęcz Martwego Orka
-
Grutillon “Flak” Flav
Kontynuując procedury, raczej jego cały oddział powinien zebrać się w jednym, umówionym wcześniej miejscu, co też spróbował zrobić. -
Zebraliście się wszyscy, z jednym wyjątkiem, bo nie było dowódcy.
-
Grutillon “Flak” Flav
Pracował przy latrynie dzisiaj przez niego, to chyba oczywiste, że nie obchodziło Flaka gdzie był dowódca? No chyba, że przydzielą im większego gnoja, jeżeli ten aktualny nie wróci. -
Ostatecznie się stawił, choć tak wściekłego, przybitego i przerażonego, a to wszystko na raz, nie widzieliście go chyba nigdy.
- Jak niektórzy wiedzą, dziś zacznie się kolejny szturm na Fort Kvatch. I tym razem będzie to ostatni szturm. Zmiażdżymy krasnoludzki opór, jego obrońców wyrżniemy do nogi, a wszystkie mury i budowle spalimy. Wtedy urządzimy wielką ucztę i ceremonię ku czci Pajęczej Królowej, aby ruszyć później dalej, w samo serce krasnoludzkiego państwa. Nasz oddział ruszy na lewą flankę. Będziemy szli w drugiej linii, zaraz po tym, jak wybiją najemników, bandytów i niewolników, których poślemy przodem. -
Grutillon “Flak” Flav
Oho, to mogło tłumaczyć jego zdenerwowanie. Sam miał Magię Barier, więc jaka szkoda, że dowódca był dupkiem. -
//Czemu niby dupkiem?//
-
///Początek gry mojej postaci to zajmowanie się wojskowym kiblem z jego rozkazu.///
-
//Każdemu się zdarza.//
- Miejcie na uwadze, że nieważne jak wiele mięsa armatniego pójdzie przodem, nie rozbroją wszystkich pułapek i nie ściągną na siebie całego zapasu krasnoludzkich bełtów, dlatego unikajcie zbijania się w większe grupy, dopóki nie dotrzecie na mury, tam będzie potrzeba jak najwięcej żołnierzy, aby wyprzeć Krasnoludy z murów i zdobyć przyczółek do dalszego natarcia… Naszym zadaniem jest zdobycie i utrzymanie lewej części murów Fortu Kvatch, później pewnie ruszymy z resztą wojsk dalej, na dziedziniec i do ostatniego szańca obrońców. -
Grutillon “Flak” Flav
Pokiwał głową, zapamiętując rozkazy. -
I to byłoby na wszystko, macie jeszcze nieco czasu, aby przygotować się do walki i ustawić na pozycjach wyjściowych, szturm nie rozpocznie się za chwilę, ale i tak będzie to prędzej niż później.
-
Grutillon “Flak” Flav
W wolnym czasie więc przygotował swoją broń i odpoczął, by uzupełnić siły magiczne. Następnie, gdy przyszedł na to czas, ustawił się w pozycji wyjściowej. -
Słońce zaczęło już powoli zachodzić, pokrywając szczyty gór i wież fortu ostatnimi, krwistoczerwonymi, promieniami. Wspaniała wizja, jakby znienawidzona twierdza była już skąpana w krwi jego obrońców, a nadchodzący mrok jedynie pomoże Wam w walce, Drowy widzą w ciemności o wiele lepiej, niż większość innych ras.
Nie staraliście się ukryć z przygotowaniami do kolejnego szturmu, toteż na murach już roiło się od Krasnoludów z kuszami, toporami, młotami, obsługujących skorpiony i balisty, a na dziedzińcu, za grubymi murami, musiały stać też katapulty i odwodowe siły brodaczy. Gdy zagrzmiały wojenne rogi, pierwsza fala ruszyła naprzód, składała się przeważnie z ludzkich i goblińskich niewolników oraz lokalnych bandytów, życie tych szumowin nie było nic warte, a jeśli mogli zebrać na siebie część bełtów i innych pocisków, to tym lepiej dla Was. Pozostali członkowie Twojego oddziału uważnie obserwowali natarcie, chcąc wyciągnąć z masakry swoich poprzedników lekcje, które pozwolą im uniknąć podobnego losu. -
Grutillon “Flak” Flav
Również ich obserwował, jednakże szykował w głowie swój mały plan. Mógł osłonić się Magią Barier, a jak już będzie w lepszej pozycji, magią barier może przyblokować strzelców na murach. -
Gdy tylko zbliżyli się na odpowiednią odległość, zostali zmasakrowani, zmiażdżeni pociskami z małych katapult, przebici na wylot przez naostrzone pale balist czy skorpionów lub, jak jeden z Orków prowadzących natarcie, dosłownie nafaszerowani bełtami z krasnoludzkich kusz. Ale było ich zbyt wielu, aby jedna salwa zdołała zabić wszystkich, a choć ginęli dziesiątkami praktycznie co kilka sekund, bo tyle zwykle wprawnemu brodatemu strzelcowi zajmowało przeładowanie swojej śmiercionośnej broni, to zdołali oprzeć swoje drabiny o mury, a niektórzy już wspinali się po nich na zewnątrz. Przeklęte góry, gdyby nie one, można by użyć nie tylko drabin, ale i wież oblężniczych…
Kolejny dźwięk rogu, inny, który oddawał zupełnie inną komendę. Teraz pora na Was. -
Grutillon “Flak” Flav
Ruszył więc, tworząc wokół siebie i kilku najbliższych żołnierzy barierę magiczną. Specjalnie zrobił tak, żeby była niewidoczna zarówno dla Drowów, jak i dla Krasnoludów, ale żeby wytrzymała przynajmniej jedno potężniejsze uderzenie. -
Kosztowało Cię to sporo energii, ale udało się. Dzięki temu zatrzymałeś też kilka krasnoludzkich bełtów, co pozwoliło Tobie i tej garstce wybrańców dostać się do drabin opartych o mury.
-
Grutillon “Flak” Flav
Zdjął z nich tarczę, by skupić się na słabszej tarczy na sobie, po czym ruszył drabiną na mury. -
//W sensie, że teraz całą swoją energię magiczną skupiasz na sobie, a reszta nie ma już żadnej ochrony, tak?//
-
///Każdy dba o własną dupę, martwi się skarżyć nie będą.///
-
//Ciekawa zmiana podejścia, skoro osłaniałeś wcześniej też innych.//
Przydało się, bo teraz, gdy dostaliście się do drabin, zaczęły spadać na Was już nie tylko bełty z kusz, ale i wrzący olej czy smoła oraz kamienie. Tobie jak na razie udaje się ujść z życiem, ale nie wiesz, jak długo bariera jeszcze wytrzyma, słabnie z każdą próbą obrońców, a Ty pokonałeś dopiero połowę drogi na mury. Większość Drowów wokół zginęła, ci którzy mieli to szczęście, żeby przeżyć, zaczęli wspinać się tuż za Tobą.