Siedziba Gildii Magów
-
///Z góry zdradzę, że ja pierścień miałem w rękach i sprzedałem go, być może z zyskiem, a być może nie :V ///
-
- Gdybyśmy to wiedzieli, to już dawno spoczywałby w gildyjnym skarbcu.
-
- Skoro zebranie wszystkich trzech ma go sprowadzić tutaj, to nie powinniśmy odszukać chociaż jednego artefaktu i go ukryć bądź zniszczyć?
-
- Próbowaliśmy, ale zostaliśmy uprzedzeni. Gdyby wszystko było takie proste, jak myślisz, to teraz pewnie nie siedziałabyś tu ze mną i nawet nie wiedziałabyś nic o Czarnym Magu.
-
- Jeśli Czarny ma pozostać tajemnicą, to wysyłanie Magów do króla i kogoś kto ma pierścień nie wchodzi w grę. Czy naprawdę przywrócić z Wygnania można go tylko poprzez zebranie tych trzech artefaktów?
-
- I poświęcenie w zamian setek lub nawet tysięcy niewinnych istot, aby wyrównać poziom przepływu energii magicznej pomiędzy wymiarami, tak. Właśnie dlatego muszę się zbierać, wyruszam jeszcze dziś.
-
- Dokąd? Znaleziono coś podejrzanego w związku z tym wszystkim? I czy mogę się jakoś przydać?
-
- Znika coraz więcej ludzi. I nie tylko. Całe wioski i miasteczka w Verden pustoszeją i choć mam nadzieję, że to zwykli handlarze niewolników próbujący dorobić się podczas wojny, jak zawsze, ale równie dobrze mogą to być tacy, którzy pracują dla powrotu Czarnego Maga, a może nawet o tym nie wiedzą lub ich to nie obchodzi, chcą tylko zarobić. Dlatego muszę to sprawdzić. A Ty siedź tutaj i miej oko na wszystko, co podejrzane, czytaj i bądź gotowa, w razie gdyby.
-
- Właśnie, co do podejrzanych rzeczy… Ostatniej nocy wybrałam się do naszej gildyjnej biblioteki poszukać czegoś więcej wśród najstarszych ksiąg, aczkolwiek ktoś mnie przyłapał. Nie był to żaden wysoki rangą Mag, acz zwykły adept magii wody i lodu, Kospel. Dzisiaj, gdy z nim rozmawiałam przy posiłku, jego słowa wydały mi się dziwnie podejrzane. Mówił coś o tym, że w dzisiejszych czasach Gildia przyjmuje głównie osoby z nikłym potencjałem oraz że kiedyś jeden z Magów przyczyni się do upadku tej organizacji. Acz wydaje mi się, że to tylko mój umysł podsuwa mi różne wyobrażenia po przeczytaniu o Czarnym.
-
- Kospel to ten z czarowników, który jest mocny w gębie, ale słaby w zaklęciach, zwłaszcza, że przyjęli go tu tylko dlatego, że jego ojciec, szlachcic jebany, dał ładną sumkę do gildyjnej kasy, tak charytatywnie, a to, że tydzień później synka przyjęli bez wewnętrznych prób uznał za przypadek… Ale miej na niego oko, gdy ja zniknę, chyba że przed wyjściem zdążę go jeszcze nastraszyć… Nieee, to by było głupie, lepiej tylko mieć na niego oko. Żeby nie wiedział, że my coś wiemy, nawet jeśli jesteś tylko przewrażliwiona. Coś jeszcze?
-
- Jak myślisz, co z pozostałymi dwoma? Wężomagiem i Izomagiem. Oni też wrócą, Czarny Mag ich sprowadzi?
-
- Takich trzech jak ich dwóch to nie ma ani jednego. Choć Czarny Mag jest najpotężniejszym z całej trójki, zawsze był, to bez nich sam sobie nie poradzi, chyba że coś się zmieniło od jego ostatniej wizyty w Tym Wymiarze.
-
Kiwnęła głową.
- Nie będę już dłużej przeszkadzać w przygotowaniach, masz w końcu bardzo ważną misję. Nie umrzyj tylko w jej trakcie, Mistrzu - odpowiedziała. Tak, nazwała Orka mistrzem. Był w końcu członkiem Rady Gildii, a także jest za nią w pewnym sensie odpowiedzialny. Dlatego zasługuje na miano mentora. -
- Kiedyś mówili mi “wodzu”, to wolałem bardziej… Ech, kurwa, kiedyś to było, jak miało się tylko swój talent, topór, Warga i resztę świata przeciwko sobie. A teraz to już nie to samo… Jakbyś potrzebowała czegoś ode mnie, daj znać mojemu uczniakowi, on się ze mną skontaktuje.
-
- Dobrze. Jak się nazywa?
-
- Amaris. Przysłali mi go prosto z Ur, wyobrażasz sobie?
-
- To niezły kawał drogi przebył, żeby tutaj się uczyć.
-
- Ja byłem kiedyś watażką z Księstwa Orków, to też nie tak po sąsiedzku.
-
- W każdym bądź razie chłopak zyskał życiową szansę.
-
Wzruszył ramionami, najwidoczniej nie miał nic do dodania, i był to chyba znak, że powinnaś się już zbierać.