Marchia Mrocznego Liścia
-
Ether:
Nauczeni marszowego, równego i szybkiego kroku żołnierz, choć dźwigający ze sobą pancerz, hełm, broń i resztę ekwipunku oraz zapasy na drogę, utrzymywali odpowiednie tempo, obecność dwóch Gwardzistów Mrocznej Iglicy tylko ich do tego motywowała, a spokój wewnątrz państwa i zadbana sieć brukowanych traktów tylko wszystko ułatwiały. Toteż potrzebowaliście tylko kilku dni na pokonanie drogi ze stolicy na zachodni kraniec Imperium, na granicy ze Złymi Ziemiami. Ziemie te od dawna były nękane przez dzikie Demony, nad którymi nikt nie miał ochrony, ale nie było to Wasze główne zadanie. Choć zawsze możecie przysłużyć się Imperium i pomóc w ten sposób dowódcom lokalnych garnizonów, którzy zapewne odwdzięczą się Wam tym samym, gdy przyjdzie Wam zapolować na Leśną Straż.
Po wejściu na niewielkie wzgórze, gdzie drugi Gwardzista zarządził postój, dostrzegliście niewielkie miasteczko, jakich tu pełno, a wokół niego kilka wsi.
- Myślę, że to dobre miejsce, aby zakwaterować naszych żołnierzy, pozwolić im odpocząć i zasięgnąć języka od miejscowych. - powiedział Udonit. - Co o tym sądzisz? -
- Masz rację. Podobno mamy porównywalne siły z a tfu Leśną Strażą - splunąłem. Teoretycznie moglibyśmy pomóc autochtonom i w podzięce otrzymać wsparcie tutejszych garnizonów, ale masz rację, najpierw trzeba się rozejrzeć. I obwarować obóz.
-
- Lub przenocować w lokalnym garnizonie, ale obawiam się, że są zbyt małe, aby pomieścić wszystkich naszych żołnierzy, musielibyśmy podzielić ich na kilka grup.
-
- A takie z łatwością mogłyby być wyrżnięte przez drzewolubych. Coś czuję, że spędzimy tu trochę czasu, stworzenie obozu zajmie naszych ludzi gdy my zajmiemy się resztą.
-
Skinął głową i wydał odpowiednie rozkazy, a żołnierze porzucili swój ekwipunek na ziemi, aby zająć się rozbijaniem namiotów, nacinaniem drwa na opał czy przeznaczonych na zaostrzone pale do fortyfikacji, niektórzy zaczęli też kopać rów obronny i wycinać darń przeznaczoną na niewielki mur. Teraz, gdy tamci mają zajęcie, Ty możesz pomówić ze swoim kompanem o całej “reszcie” jak to ładnie ująłeś.
-
- Jaki masz plan? - zapytałem. - Okolica jest zbyt rozległa, aby odnaleźć przeciwnika przy użyciu niewielkich patroli, a nawet jeśli by nam się to udało, to po zauważeniu, które nie wróciły zostając uprzednio wyrżnięte.
-
- Lepiej byłoby wykorzystać do tego celu żołnierzy z miejscowych garnizonów lub wypytać o te Elfy dowódców lokalnych wojsk czy mieszkańców marchii.
-
Co sprowadza się do tego samego. Wolisz ruszyć wspólnie czy jednak nie masz zaufania do naszych żołnierzy i wolałbyś dopilnować rozbudowy obozu?
-
- Niekoniecznie do tego samego, śmierć tamtych ma dla nas mniejsze znaczenie, niż tych żołnierzy, których tu ze sobą przywiedliśmy. Żołnierze sobie poradzą. Ja zajmę się zapasami, porozmawiam z okolicznymi wójtami, sołtysami i innymi, a Ty ruszaj do garnizonów.
-
Skinąłem głową, wskoczyłem na konia i ruszyłem w stronę najbliższego. Nie miałem po co tracić czasu.
-
Brukowanym gościńcem prędko dotarłeś do najbliższego garnizonu. Umiejscowiony był na niewielkim wzgórzu, co jednak dawało wgląd w całą okolicę. Była to klasyczna budowla obronna Imperium, widziałeś wiele podobnych, strzegących pogranicza z Orkami, szlaków handlowych czy rzecznych brodów. Ten konkretny składał się, tak jak wszystkie inne, z dużej, okrągłej wieży o spadzistym dachu w centrum, otoczonej linią murów na planie kwadratu, gdzie w każdym jego rogu znajdowała się wieża. Uzupełniały to blanki i umocnienia polowe w postaci suchej fosy i ostrokołu wokół murów. Była też duża, drewniana brama, przez którą musisz wjechać, aby zobaczyć resztę budowli wchodzących w skład fortu, takich jak zbrojownia, kuźnia, stajnia, koszary, plac do musztry i ćwiczeń oraz tym podobne. A masz to ułatwione, nawet na prowincji widok Gwardzisty budził odpowiedni respekt, więc bramę otworzono Ci bez jakichkolwiek pytań czy chwili zwłoki.
-
Wjechałem, aby móc podziwiać i wnętrze.
-
Podziwianie to za duże słowo, wszystko było surowe i praktyczne, pozbawione zbędnych ozdób. Poza standardowym układem budynków, jakich się spodziewałeś, nie zastałeś tu nic innego. Po placu kręciło się obecnie niewielu żołnierzy, tylko część szkoliła się w walce, a pozostali byli pewnie w swoich koszarach lub na stołówce, niektórzy jeszcze pełnili warty na murach i w okolicy bramy.
-
Budowla jakich wiele już widziałem, tym samym po zeskoczeniu z konia wiedziałem gdzie się udać, aby zobaczyć się z dowódcą.
-
Miał swoją siedzibę w osobnej wieży, w centrum dziedzińca, najlepszym punkcie obserwacyjnym w posterunku i ostatnim szańcu obrony, gdyby jacyś napastnicy wdarli się do środka. Wejścia strzegli dwaj żołnierze, skryci w zbrojcach, rękawicach, hełmach i pelerynach, którzy najwidoczniej mieli rozkaz nikogo nie wpuszczać, więc nawet przed Tobą skrzyżowali swoje włócznie.
-
- BACZNOŚĆ! - wrzasnąłem.
Jeśli odruch zadziałał odpowiednio, rozkaz powinien dotrzeć szybciej niż myśl i wywołać reakcję oczyszczając mi drogę tak, abym pewnym krokiem wszedł do środka.
Nie ma lepszej recepty na dostanie się w niedostępne miejsce niż bycie pewnym siebie. Chociaż tym razem miałem ku temu pełne prawo nie chciałem tracić czasu na tłumaczenie się szeregowym żołnierzom. -
Zadziałało, a gdy zrozumieli swój błąd, było już za późno. Twój wrzask najwidoczniej słychać było w samej wieży, bo nie pokonałeś połowy kamiennych stopni, skręcających się spiralnie w górę, gdy w Twoim kierunku ruszył dowódca tego przybytku, bez zbroi, peleryny czy hełmu, jedynie w prostych spodniach z lnu i skórzanym kaftanie bez rękawów, ale z parą jataganów przy pasie i sztyletem w cholewie buta. Wyglądał na typowego żołnierza pogranicza, może nawet przeniesiono go tu z granicy z Dzikimi Polami? Świadczyły o tym liczne blizny i szramy na twarzy oraz muskularnych ramionach i przedramionach, a także postawna sylwetka, raczej nietypowa u zwinnych i szybkich Drowów.