Wioska plemienia "Texcoco"
-
Borys Duum
-Gdzie znajduje się właściciel tych ziem, Harpagon? -
- A Ciebie co to obchodzi, zielony brudasie?! - odkrzyknął inny mężczyzna, na pewno najemnik, odziany w porządną kolczugę, oparłszy się o swoją dwuręczną kuszę na murze. - Znudziło się Wam na pograniczu to przyszliście tutaj? Wypierdalaj albo zaraz wpakuję Ci bełt w czaszkę, jak wejdzie odpowiednio głęboko, to może nawet dosięgnie tego Twojego małego móżdżka.
Pozostali najemnicy parsknęli śmiechem, ale Milicjanci patrzyli na to z niepokojem. Oni nie byli tak dobrze wyposażeni i doświadczeni, nie mieli złudzeń co do tego, że w razie bitwy będą mięsem armatnim. Ale protestować przeciwko takiemu zachowaniu też nie mieli ochoty, to prości ludzie, dla których Ork jest synonimem wszelkiego zła, mimo że pewnie rzadko kiedy jakiegokolwiek przez całe życie widywali. -
Borys Duum
-A to, że się zastanawiam, czy dobrze trafiłem, bo kazał mi uciąć koszty. Zaznaczył, że najlepiej byłoby, gdyby to najemnicy otrzymali mniej, bo i tak za dużo sobie liczą - odparł, surowo patrząc na tego najemnika. - Lecz dla mnie liczy się coś innego, na czym nie ucierpi ani twoja duma, ani twoja sakiewka. Więc pozwól, że zadam pytanie jeszcze raz. Gdzie jest Harpagon, skąpiec, który nie mógł się zdecydować, czy zapłacić ci jedną złotą monetą, czy nie zapłacić ci wcale. -
Zbity z tropu najemnik zamilknął, a chłop pełniący wartę odparł:
- Pan Harpagon nigdy nie opuszcza swojego pałacu.
Wartościowa informacja, szkoda tylko, że raczej nie był aż tak głupi, nawet jak na chłopa, aby zdradzić Ci jego lokalizację. -
Borys Duum
-Wszystko fajnie, ale gdzie to jest? Możesz dać mi dokładne wskazówki, albo mnie tam zaprowadzić, w zależności od twojej własnej woli. -
Chłop nie miał zamiaru odpowiedzieć, a najemnik, który wcześniej się z Tobą tak hardo wykłócał, zniknął gdzieś za murami. Po chwili brama zaczęła się zamykać, a wartownicy powoli wycofywali się w jej kierunku, nim całkiem się zamknie. Chyba nie mają już ochoty z Tobą gadać, a niedługo mogą wysłać też swoich strzelców na mury.
-
Borys Duum
Zwrócił się do jednego ze swoich towarzyszy.
-Mam im powiedzieć, że mamy machiny oblężnicze i Maga Ziemi, czy zachować to dla siebie?
Powiedział to wystarczająco głośno, by którykolwiek z wartowników to usłyszał. -
Ork nie załapał, jak to Ork, w końcu nie mieliście żadnych machin ani Maga Ziemi, a jemu podstęp był obcy, ale wartownicy usłyszeli. Efekt był tego taki, że tym szybciej zaczęli przygotowywać się do obrony, zamykając szczelnie bramę, a na murach zaroiło się od strzelców, głównie chłopskich łuczników, ale też najemnych kuszników, którzy wycelowali w Was swoją broń, gotowi do oddania salwy.
-
Borys Duum
No cóż, pora było im wrócić. Nie, żeby się przestraszył, oni byli zbyt głupi na zrozumienie zasad gry. -
A Orkowie byli wkurwieni, zapewne liczyli na szturm na wioskę, a potem jakieś serdeczne mordy, gwałty, podpalenia i grabież, a tak nie dostali nic. Mimo to byłeś ich szefo, posłuchali Cię. Przynajmniej teraz, kto wie, jak długo utrzymasz swoją silną pozycję? Zmiany kadr wśród orczych wodzów były dość dynamiczne i brutalne…
-
Borys Duum
-Przy pałacu nie rozmawiamy! Od razu broń w dłoń i niech te chujce umierają!
Kroczył dalej w poszukiwaniu pałacu. Ewentualnie spopielą jakieś zabudowania ludzkie. -
Ponownie uratowałeś swoją pozycję wodza w ich oczach. Pałacu nie odnaleźliście, ale poruszając się w okolicach jednego z traktów, udało się Wam natrafić na kolejną wioskę, tym razem otoczoną przez pastwiska i pola uprawne oddzielone żywopłotami czy miedzami. Nie był to jednak łatwy łup, zabudowę otaczała palisada i wał ziemny, bramę można było w każdej chwili zamknąć, a obserwatorzy na wieżyczkach łatwo dostrzegliby zbliżającą się orczą hordę.
-
Borys Duum
Pełną oczą hordę. Dwóch, czy trzech mogłoby podejść bliżej, blokując bramę przed jej zamknięciem. Odwrócił się do hordy.
- Potrzebuję dwóch ochotników, którzy ze mną będą walczyli przy otwartej bramie, żeby jej nie zamknęli, zanim nie wejdzie reszta. -
Ochotników miałeś więcej, niż dwóch, w sumie aż czternastu, w tym oba Minotaury, więc sam musisz wybrać tych, którzy za Tobą pójdą, bo żaden raczej dobrowolnie się nie wycofa, atak na bramę to obietnica najlepszej rozpierduchy i bitewnej chwały w całej tej walce, jeśli można nazwać tak pacyfikację jakiejś tam wsi bronionej przez uzbrojonych chłopów i garść najemników.
-
Borys Duum
Wybrał dwóch Orków.
- Dobra, słuchać reszta. My zajmujemy walką, a wy wtedy biegniecie do bramy ile sił w nogach, jasne kurwa? Wtedy napierdalanka i bierzemy wszystko, co nie jest na stałe wkopane w ziemię. Jasne kurwa? -
- TAK KURWA!!! - odkrzyknęli Twoi podwładni.
- Chodźta chłopy! Nakurwiamy na wyłom! - krzyknął jeden z bardziej zapalczywych Orków i wyrwał się do przodu, ale herszt bandy złapał go za fraki i zdzielił w łeb.
- Khuul, jełopie, i gdzie tak zapierdalasz? Nie ma jeszcze wyłomu do nakurwiania!
- O kurwa, tak to ja żem jeszcze nie walczył.
Tyle w temacie pytań i wątpliwości. Najwyższa pora ruszać nim reszta nie wytrzyma i sama rzuci się do walki, psując cały misterny plan. -
Borys Duum
- Zaraz ruszycie, tylko poczekajcie tę chwilę.
Wstał i w towarzystwie dwóch Orków skierował się do głównej bramy. Po drodze nakazał im jeszcze zachowanie spokoju. -
Miałeś szczęście, że byli to zawodowi najemnicy, a nie pierwsi lepsi zielonoskórzy awanturnicy, bo cały plan szlag by trafił, gdy rzuciliby się do ataku, chcąc jak najszybciej spełnić swoją orczą powinność. Oni jednak trzymali swoje mordercze instynkty w ryzach, a przynajmniej do tej pory.
Pod bramą znajdowało się tylko dwóch strażników, prostych chłopów w zwykłym odzieniu, uzbrojonych w długie włócznie, drewniane tarcze powleczone skórą i noże. Na tarczach dostrzegłeś coś ciekawego, mianowicie wizerunek czarnej wrony na żółtym tle, być może herbu szlachcica, którego planujesz napaść? Poza nimi, którzy jak zwykle bredzili coś o Twoim imieniu, celu przybycia do wioski i tym podobnych pierdołach, byli też łucznicy na wieżyczkach obserwacyjnych, tych było łącznie sześć, rozstawionych wokół całej wioski, ale do Was mogło w razie potrzeby szyć tylko (lub aż) dwóch. Na palisadzie również znajdowali się strażnicy, w większości identycznie wyekwipowani, jak ci przy bramie, coraz bardziej zdenerwowani orczą obecnością. -
Borys Duum
- Nazywam się Hugo Gohha i zjawiłem się w celu zwalczenia problemów przeludnienia - odparł, całkiem spokojnie. -
Jak na chłopskich synów z dziada pradziada, którym tylko dano broń i od czasu do czasu szkolono, jak mają jej używać, Twoje wypowiedź była bez sensu.
- Że czego? - zapytał jeden, licząc na prostsze przedstawienie sprawy.