Siedziba Gildii Magów
-
Na początek to dobre osiągnięcie. Jeśli będzie ćwiczyć regularnie możliwe, że za dwa tygodnie będzie mogła zmienić się cała. Jaka była pora dnia?
-
Pewnie już popołudnie, może nawet później. Czas szybko leci nie tylko przy czytaniu książek.
-
Wypada iść coś zjeść po tych ćwiczeniach, a potem może po raz kolejny poczytać. Udała się więc do stołówki z zamiarem zjedzenia czegoś dobrego i udania się do swojego pokoju.
-
Tym razem nikt nie zajmował Ci czasu przeznaczonego na posiłek, więc zjadłaś szybko i w spokoju, a później wróciłaś do swojej komnaty.
-
// Teraz to sobie poczekam dłużej na odpis tutaj.//
Wyciągnęła jej ulubioną księgę o Czarnym Magu, ponownie rozsiadła się wygodnie i zaczęła czytać o smoku, Rardemie Straszliwym. Czy ja zwariowałam czytając tak na potęgę? - zapytała samą siebie w myślach jeszcze przed całkowitym wchłonięciem przez lekturę.
-
//Z góry mówię, że opis nie jest kompletny, bo sam nie jestem pewien, jak dalej potoczą się losy Smoka, tej części kronik jeszcze nie napisałem.//
Radrem był starym Smokiem. Nie należał do protoplastów tej rasy, wielkich, żyjących milenia gadów, uwielbiających ciszę, spokój i własne towarzystwo oraz gromadzenie wiedzy, którą dzieliły się z tymi, których uznali za godnych. On był o wiele młodszy. A młode Smoki były bardziej impulsywne, chętne do działania, a ich priorytety były zupełnie różne: Łaknęły potęgi oraz, nade wszystko, skarbów, czyli złota, srebra, klejnotów i innych precjozów. Gdy coraz więcej młodych Smoków pragnęło bogactwa, a skromne ofiary ludzi i przedstawicieli innych ras im nie wystarczały, wielkie gady odwróciły się od swoich przodków i Pradawnych, którym ci służyli, a następnie udały się do Mrocznego Królestwa, bowiem tam żył ktoś, kto skusił je wizją tego, czego pragnęły najbardziej. Był nim Melkis, Mroczny Pradawny. Zebrał on wielką armię Smoków, którą wysłał przeciwko Krasnoludom, gdy wysiłki jego Orków i Goblinów spełzły na niczym. Prowadził ich Argumuld, a w języku brodaczy znaczy to Płonąca Góra. Radrem był wśród nich, zajął nawet małe miasteczko i podporządkował sobie kilka mniejszych Smoków. Po jakimś czasie dotarły do niego wieści, że do jego siedziby zbliża się armia Krasnoludów, a na ich czele stoi niejaki Axer, później nazwany Wielkim, który został przez swojego boga obdarzony zaklętym toporem, bronią bez trudu przebijającą się przez smocze łuski, dającą odporność swojemu właścicielowi na ich ognisty dech. Na wieść o tym, że kolejne miasta i miasteczka zostały odbite, a kolejne Smoki ginęły od tego ostrza, Radrem zebrał tyle skarbów, ile tylko mógł, a potem uciekł, nie mówiąc nic swoim towarzyszom, którzy zginęli dzień później, gdy przybyła po nich krasnoludzka armia.
Radrem wrócił do Mrocznego Królestwa, ale po drodze zatrzymał się w paśmie górskim, obecnie znanym jako Góry Hiryu, gdzie ukrył swoje bogactwa. Powrócił do pozostałych Smoków na służbie Melkisa, a gdy opowiedział im o rzezi współbraci, te odwróciły się od Mrocznego Pradawnego i udały własnymi ścieżkami. Ale nim to nastąpiło, Radrem zrozumiał, że został ostatnim żywym Smokiem, który wziął udział w kampanii przeciwko Krasnoludom. Nadał sobie wtedy przydomek Straszliwy, a choć zniszczył wiele miasteczek i osad oraz zabił setki Krasnoludów, to były to mizerne dokonania w porównaniu do tego, co zrobiły inne Smoki, wyolbrzymił więc swoje sukcesy. Twierdził nawet, że Argumuld wysłał go, aby obwieścił straszliwe nowiny innym Smokom, pomimo że ten do końca chciał trwać przy swoim wodzu. Po tych kłamstwach i on odwrócił się od Melkisa, aby wrócić do gór, gdzie ukrył skarb, i wylegiwaćObudziła się na nim przez trwający wieki letarg.
Obudziła go obecność intruza, którego nie wyczuł swoimi zmysłami, ale w swoim umyśle. Odziany w ciężki płaszcz z kapturem człowiek mówił biegle w smoczej mowie, dla Radrema był to wystarczający powód, aby pozwolić mu żyć choć chwilę dłużej i pozwolić mu przemówić. Nie było to jednak warte straty czasu, bowiem ten człowieczek, dalece słabszy od Melkisa, oferował mu to samo, co Mroczny Pradawny: Wielkie bogactwa i potęgę, jeśli zasili jego armię. Radrem oczywiście się nie zgodził i usiłował spopielić intruza, ale nie udało mu się to. Ten nagle włamał się do jego umysłu, a jego drwiący głos obnażył wszystkie kłamstwa Radrema, o których dowiedział się ze starych ksiąg Krasnoludów i Elfów, które zwykły kiedyś żyć pośród Smoków i spisywać ich historię. Wściekły Radrem, nie mogąc zabić lub uciszyć Maga, pragnął pokazać mu, że naprawdę jest tak potężny, jak się uważał.
Nieopodal gór rozciągały się elfickie lasy, a na ich granicy stało wielkie i wspaniałe miasto: Enlif-Adel. Smok je pamiętał. Był tam, jeszcze przed feralną wyprawą w krasnoludzkie góry. Opierało się ono wtedy Goblinom i Orkom z armii Melkisa przez ponad dekadę(!) i nigdy nie zostało zdobyte. Po przebudzeniu się ze snu, Smok nie mógł wiedzieć, że choć wspaniałe, to już nie było tak potężne. Mimo to zniszczył je, a większość mieszkańców zabił, zaś wszelkie skarby zagrabił. Był to pokaz siły, na jaki liczył Czarny Mag. W końcu wielki gad pozwolił mu zasiąść na swoim grzbiecie, a później poleciał na Plugawe Ziemie, ku Diamentowej Wieży… -
Po lekturze znowu schowała księgę, by nie była na widoku, gdyby ktoś ją odwiedził a ona nie zdążyła jej ukryć przed wejściem gościa. Potem położyła się w innej pozycji na swym łożu wyczekując nieco późniejszej pory, by spróbować znowu coś znaleźć w bibliotece, w międzyczasie oddając się swoim myślom. Czarny Mag pasjonował ją. Pasjonował odkąd tylko przeczytała o nim po raz pierwszy. Zastanawiało ją jego prawdziwe imię nieznane dziś praktycznie nikomu, jego motywacje do nauki, jego myśli, nawet te najskrytsze… Jednak on był złem. Mistrzem manipulacji, który podporządkował sobie wielu, nawet tych co wydawać się mogli sporo potężniejsi od niego. Osobą, co zapisała się w historii świata na wielu stronach, do tego stopnia, że konieczne było zatajenie tego, że istniał i co zrobił. A jej obecnym celem było niedopuszczenie, by świat znów o nim usłyszał. Prawda, chciałaby z nim porozmawiać twarzą w twarz, acz to równa się kolejnym złem do powstrzymania. A ona nie ma zamiaru wywołać ogromnego konfliktu na skalę światową tylko i wyłącznie z własnych egoistycznych pobudek. Nie powtórzę jego czynów - pomyślała.
-
//Czarny Mag, gdyby to teraz słyszał.//
Czas mijał niezwykle szybko, tak na czytaniu, jak i rozmyślaniu o dopiero co przyswojonej wiedzy, więc odpowiednia pora na kolejne przeszpiegi właśnie nadeszła. -
Mając nadzieję, że tym razem ani Kospel, ani nikt inny jej nie przeszkodzi, ruszyła korytarzem, do tego samego działu co wcześniej mając zamiar zajrzeć z powrotem do księgi o Marenach.
-
Której to nie odnalazłaś. O pomyłce nie mogło być mowy, zapamiętałaś to miejsce doskonale, a nawet gdybyś się pomyliła, sprawdziłaś wszystkie półki z książkami obok i nigdzie nie znalazłaś tej konkretnej.
-
Zaczęła żałować, że poprzedniej nocy nie została na dłużej by ją poczytać ani jej nie zabrała ze sobą. Pomyślała, że ktoś z Rady albo jej znajomy narcyz ją zabrał, jutro zapyta o nią tego drugiego. Teraz z lekkim grymasem na twarzy zaczęła szukać czegoś innego o Marenach bądź o początkach Gildii.
-
Inne książki były, ale nie opowiadały zbyt wiele, były o wiele chudsze i raczej zawierały jedynie podstawy, o których wiedziałaś, często nawet nieaktualne. Ksiąg o początkach Gildii było również niewiele, jednak nie równało się to brakom w wiedzy: Gildia prowadziła własne kroniki, od czasów najdawniejszych, więc mogłaś prześledzić jej historię wydarzenie po wydarzeniu, od początku do niemalże chwili obecnej, pisanie ostatniej z osiemnastu części kronik zakończyło się kilka lat temu.
-
Mając na uwadze to, że Czarny Mag posiadł ciało Ogra będącego potomkiem dwóch pierwszych przedstawicieli tego gatunku, wzięła najstarszą księgę do rąk. Po czym, jakżeby inaczej, zaczęła czytać o jej powstaniu aż do czasów, gdzie Gildia została pierwszy raz pokonana. Choć spodziewała się, że powody porażki zostały albo zmienione, albo kartki zostały wyrwane i spalone.
-
Nie znalazłaś żadnych wyrwanych czy spalonych kartek, ale był to tylko pozornie dobry znak. Wertując kroniki strona za stroną, tak ten, jaki i dwa następne egzemplarze, tak dla pewności, nie znalazłaś ani słowa o Czarnym Magu, Wojnie Trzech Wież czy innych konfliktach, które on rozpętał, tylko ten pierwszy enigmatycznie wspomniano jako “pewien konflikt, w którym Gildia wzięła częściowy udział”, co komuś, kto nie znał historii Czarnego Maga, nie powiedziałoby nic. Najpewniej w oryginale byłoby więcej informacji, ta księga została zapewne napisana dawno po tych wydarzeniach, gdy Gildia i inni próbowali wymazać pamięć o Czarnym Magu ze wszystkich możliwych źródeł. Oznacza to, że jakoś musisz zdobyć starsze kroniki, o ile jeszcze w ogóle istnieją, lub poszukać szczęścia w zbiorach innych organizacji czy nawet państw, w nadziei, że oni coś przeoczyli.
-
Innych państw, tak? Orkowie nie będą zbyt przyjaźnie nastawieni, to rasa wojowników nie patrząca przyjemnie na inne rasy. Nawet będąc Magiem samotna wyprawa będzie się wiązała z tym, że nie zdoła się uciec bądź pokonać większej grupki Orków. Nordowie są teraz w konflikcie zbrojnym, więc też raczej nie będą pomocni. Może na Wyspie Trolli coś będzie? Nie, samotna wyprawa tam to samobójstwo. Rozmyślała dalej, co mogłaby zrobić.
-
W Wojnie Trzech Wież wzięły udział wszystkie ówczesne państwa i zamieszkujące go rasy, a większość z nich prowadzi kroniki od czasów najdawniejszych, więc możesz spróbować szczęścia i liczyć na przychylność oraz bogactwo zbiorów Cesarstwa Verden, Królestwa Krasnoludów lub Księstwa Elfów.
-
Kusi, by iść do Krasnoludów przez to, że ich król ma dwa artefakty, z których mocy na pewno korzysta. Mogłaby też się wybrać do swoich rodaków bądź właśnie Cesarstwa, acz we wszystkich przypadkach trzeba będzie wymyślić jakiś dobry powód, by uzyskać dostęp do ich archiwum. Uznając, że nic więcej nie znajdzie w bibliotece, ruszyła z powrotem do swojej komnaty.
-
Trafiłaś tam bez problemu, nikt Cię nie zaczepił na korytarzu, a komnata w żaden sposób się nie zmieniła. Jeśli chodzi o dobre powody, to warto pamiętać, że masz parę znajomych w Radzie Gildii, którzy mogliby wspomóc Twoje starania. Choć Orka już tu raczej nie ma, to zawsze możesz powołać się na jego autorytet i uzyskać jakieś spreparowane pisma od jego ucznia (a podrobienie orczego pisma jest równie łatwe, jak samo pismo) bądź otrzymać prawdziwy glejt od McTurns.
-
Teraz pytanie, która z tych dwóch opcji byłaby najkorzystniejsza. Według oficjalnego raportu zabroniono jej szukać dalszych informacji o Podróżniku, więc wątpiła, czy Elizabeth znowu da jej ciche przyzwolenie. Dlatego byłoby lepiej podrobić pismo, acz gdyby to kłamstewko wyszło na jaw, miałaby nieprzyjemną reprymendę co najmniej. Lim położyła się wygodnie w łóżku i przed snem rozmyślała dalej, co lepiej zrobić.
-
Wszystkie te opcje miały swoje plusy i minusy, a Ty nie mogłaś się na nic zdecydować. Ostatecznie, targana wątpliwościami, zasnęłaś, budząc się następnego dnia.
//Ja Ci doradzać aż tak bardzo nie będę, wybierz sobie jedną z tych opcji i ją zrealizuj, musisz jakoś popchnąć fabułę do przodu.//