Widmowe Zgromadzenie
-
- Nie uważasz, że jako członek rady i mistrz nowo powstałego zakonu wampirzych rycerzy będziesz mieć większe zmartwienia i obowiązki, niż walka tam?
-
-Jako mistrz owszem, ale członkowie rady i tak spotykają się tylko raz w miesiącu. No, ale niech będzie, że będę szkolić kwiat naszego przyszłego rycerstwa.
-
Po tej wypowiedzi rozmowy zeszły na równie przyziemne tory, ale wszystkie ucięły się, gdy do komnaty wkroczył Konrad, zadziwiająco żywotny jak na kogoś, kto przed chwilą padł ofiarą zamachu. Bez słowa zajął swoje miejsce, a gdy spojrzałeś mu w oczy, dostrzegłeś tam taką nienawiść, że mało by brakowało, a mógłby zabijać samym tylko spojrzeniem. Nie żeby był wściekły na Ciebie czy kogokolwiek z obecnych, on był wściekły po prostu, a nie ma mu się co dziwić.
-
-No to cóż, wracamy do dalszych obrad czy też dowiedzieliśmy się czegokolwiek w sprawie tego zamachu? Może Konrad zechce się podzielić tym jak wyglądał zamachowiec?
-
- Gdybym wiedział już dawno bym go zabił. - warknął, dając w ten sposób upust swojej złości, a przynajmniej jej części. - Odziani w czerń, w maskach, chuchnęli mi w twarz jakimś proszkiem, który zaburzył prawie wszystkie moje zmysły. Pojawili się znikąd. Nie ma co, to byli zawodowcy. Sam nie zrobiłbym tego lepiej.
-
-Proszek… Może istnieje cień szansy, że nadal go tam trochę zostało. Poza tym, ich maski coś przedstawiały? Wiedząc, że dmuchnęli ci tym środkiem w twarz, to pewnie wiele więcej nie wiesz.
-
- Tylko tyle, że osobiście ich wypatroszę, gdy tylko zostaną schwytani. - odparł, a rozmowa na jakiś czas utknęła w martwym punkcie. Dopiero po kilkunastu minutach do sali obrad wkroczyło kilka Szkieletów na czele Wampira w lekkiej zbroi i z mieczem w dłoni, zapewne jednego z obrońców zamku lub porucznika w prywatnej armii któregoś z obecnych tu lordów.
- Moi Lordowie, Moja Lady… Znaleźliśmy ich. - powiedział, a później skinął na jednego ze Szkieletów, który postawił na środku stołu, przy którym zasiadaliście, spory płócienny worek, z którego wysypał sześć wciąż świeżych czerepów Wampirów.
- Głowy były oddzielone od ciała jeszcze zanim ich odnaleźliśmy. - zaraportował Wampir. - Najpewniej jeden z nich zdradził resztę, inne wyjaśnienie nie przychodzi mi do głowy. Przy trupach nie znaleźliśmy absolutnie nic, żadnych sakiewek, broni, ozdób czy jakiegokolwiek ekwipunku.
- Dziękuję, Giovanni. Możesz odejść. - rzekł Vladimir, a Wampir ukłonił się tak jemu, jak i każdemu z Was, a później wraz ze swoją kościaną świtą opuścił pomieszczenie. -
-Skoro nie mieli przy sobie nic to skąd wiadomo, że mieli jakikolwiek związek z tą sprawą. No chyba, że może ktoś ich poznaje.- wstał i podszedł przyjrzeć się głowom, może mają jakieś szczególne znaki rozpoznawcze czy też inny kolor oczu.
-
Z twarzy i oczu podobni absolutnie do nikogo, mogli być równie dobrze żołnierzami w armii Heresh, jak i grasującymi po gościńcach bandytami czy zubożałymi szlachcicami czy służbą u któregoś z wampirzych panów. Słowem: Zupełnie ich nie kojarzyłeś, a sądząc po minach pozostałych, oni również nie mieli pojęcia, kim mogliby oni być.
- Większość z nas zna swoją służbę, żołnierzy czy stacjonujących tu na stałe. A oni nie należą do żadnych z nich. Na teren tego zamku nie może wejść żaden nieuprzywilejowany Wampir, więc nasuwa się tylko jeden wniosek. - odpowiedział Ci Manfred. - Zastanawiać może już tylko, dlaczego zawiedli. I kto ich wynajął. -
-Albo nie byli dość dobrzy, żeby załatwić swój cel albo mieli odwrócić uwagę. Kwestii wynajęcia raczej się nie dowiemy, bo równie dobrze mógłby to zrobić każdy.
-
Twoje słowa, choć oczywiste, zasiały ziarno nieufności w radzie. Chociaż nie, to za dużo powiedziane: Prędzej wydobyły je na wierzch, samo ziarno zostało zasiane już w chwili, gdy zamek obiegła wejść o zamachu na życie Konrada.
- Nie pozostaje nam nic innego, jak skrócić te obrady i podwoić straże, a potem znaleźć winnych. - zarządził najstarszy z Valescu.
//Najważniejsze, co chciałem tu zawrzeć, czyli całą radę i zamach, mam już z głowy, więc mogę przyśpieszyć Ci fabułę, skracając obrady do najważniejszych wątków, żebyś mógł wrócić do siebie.// -
-Cóż, ja tam popieram decyzję, mamy wszyscy najpewniej sporo do załatwienia, a czas nieubłaganie idzie w jednym kierunku.
-
I tak też wznowiono przyspieszone obrady, gdzie debatowano o sprawach dnia powszedniego. Powinno interesować Cię to, że kazano zgromadzić Ci na swych włościach jak najwięcej wojsk, wskrzeszonych przez Ciebie lub innego Nekromantę, ale był to wymóg dla każdego członka rady, w końcu to na czele tych prywatnych armii ruszycie na wojnę poza Heresh. Rozmawiano też dużo o Krasnoludach, gdzie jednak postanowiono wysłać podarki, dyplomatów i oddelegować część armii do ewentualnej pomocy, gdy uparci brodacze wreszcie ją przyjmą. Inne sprawy nie były zbyt ciekawe, więc nie ma co o nich wspominać.
//Obrady zakończone, dawaj post dla statystyk, że wracasz do zamku, i widzimy się na miejscu.// -
Zdobywanie kolejnych wojsk będzie najwyżej wiązać się z dodatkowymi lekcjami nekromancji dla naszych przyszłych rycerzy, ale to kiedy indziej. Teraz zebrał tylko swoją obstawę i wyruszył z nimi z powrotem do swojego zamku, czeka go sporo pracy.
-
//Zmiana tematu, zacznę.//
-
Diana przebywała w zamku, bo swój straciła przez demony, które nie zostawiły nawet ruiny po nim. Brak własnych włości nieco ją bolał, dlatego znalazła się tutaj, żeby ugrać dla siebie nieco ziem. Jeszcze nie wiedziala jak ma to zrobić, ale droga do władzy musi prowadzić przez wampirze zgromadzenie. Stała na placu zamkowym i wypatrywała okazji.
-
Zamek był z zasady otwarty dla gości, a porządku pilnowała nieumarła służba, zawsze czujna, zawsze na miejscu, ale poza nimi zamczysko to świeciło pustkami. Kręciło się tu prawda kilka Wampirów, ale również byli sługami bądź dowódcami zamkowego garnizonu. Jak ci powiedziano, wszyscy członkowie rady opuścili zamek krótko po zakończeniu obrad, a te nadzwyczajnie skrócono. Jak wyznał ci szeptem jeden z Wampirów, wydarzyło się to przez zamach na jednego z członków rady, nie powiedział ci jednak, na jakiego dokładnie.
-
Dianie najwidoczniej nie zostało wiele do roboty. Zamach skutecznie wywiał stąd ważniejsze persony, do których wampirzyca miała interes. Najwidoczniej dostojni panowie się posrali, kiedy śmierć zajrzała im w oczy.
Krwawa Dama też przygotowała się do opuszczenia posiadłości. Być może uda jej się znaleźć opuszczony zamek i go sobie przygarnie. -
Nikt cię nie zatrzymywał, a znalezienie takiego zamku miałoby sens, chociaż nie miałaś pewności, czy w czasach, gdy lwia część Wampirów gnieździła się w bezpiecznym Heresh jakikolwiek zamek może być jeszcze opuszczony. Przez myśl przeszło ci za to, że skoro nie ma tu członków rady, to może wypadałoby wybrać się do włości jednego z nich?