Wioska Klanu Mors
-
Bez większych wątpliwości zacisnął chwyt na swoim orężu i szybko ruszył w stronę wejścia.
-
Nie było zamknięte, więc wkroczyłeś do środka. Co ciekawe, oświetlono je kilkoma pochodniami tkwiącymi w ścianach, które zupełnie wystarczyły, bo nie był to wielki budynek, na dodatek składał się z tylko jednego pomieszczenia. Naprzeciwko wejścia, którym tu wszedłeś, było kolejne, które zaprowadzi Cię prosto do obozujących Koboldów. Natomiast pod pozostałymi ścianami budowli ułożono worki, bukłaki i tym podobne, zapewne były tam zapasy na drogę (i wielkie szkoda, że nie masz jak ich zatruć, taka typowo skaveńska niespodzianka na pewno spodobałaby się jaszczurkom), a być może i łupy, bo ta banda musiała być jednak jakimiś rozbójnikami, może najemnikami, cholera ich wie, ale już wcześniej musieli napaść na jakąś inną osadę czy podróżnych, czego dowody miałeś pod drugą ścianą, gdzie leżało pół tuzina skąpo odzianych, ciasno skrępowanych Koboldzic, wszystkie z zawiązanymi oczami i pyskami obwiązanymi jakimiś szmatami, aby nie mogły mówić. Teraz do głowy przyszło Ci również, że mogli to być jacyś łowcy niewolników. Tak wiele pytań, a odpowiedzi wciąż mało. Za mało.
-
Włożył miecz do pochwy po czym postarał się zdjąć jednej z Koboldzic szmaty oczekując jej reakcji, starając się być też w miarę ukrytym. Mogą się przydać o ile będą chciały współpracować.
-
Co ciekawe, gdy pozbawiłeś ją knebla, to nawet nie próbowała krzyczeć, a po usunięciu szmaty z oczu popatrzyła się na Ciebie równie zdziwiona, co wystraszona, najwidoczniej bojąc się odezwać, choć nie miałeś pewności, czy to zasługa Koboldów, którzy przecież mogli być, i zapewne byli, dość brutalni względem nich, czy też poprzez fakt, że jesteś cholernie groźnym, nie tylko z wyglądu, Skavenem. Na to zachowanie niemały wpływ mogło też mieć to, że Wasze rasy nie darzyły się z reguły szczególną sympatią, z reguły za sobą nie przepadając, choć trudne warunki życia w Podmroku prowadziły do licznych wyjątków od tej reguły.
-
Zastanowił się na chwile co można zrobić po czym szybko rzucił okiem co się dzieje w centrum.
-
Absolutnie nic się tam nie zmieniło, Koboldy wciąż siedziały przy ogniskach, jedząc, pijąc, odpoczywając, rozmawiając, czyszcząc i ostrząc broń… Najwidoczniej wciąż nie mieli pojęcia o Twojej obecności.
-
Zaczął uwalniać wszystkie związane koboldzice licząć że zrobią jakiegoś rodzaju zamieszanie.
-
Niestety, były najpewniej zbyt przerażone tym, jak traktowali je pozostali oraz tym, że miały przed sobą uzbrojonego Skavena, aby zrobić cokolwiek.
-
-Spierdalajcie raz-raz!- Agresywnie parsknął na koboldzice, licząc że ich ucieczka zrobi choć trochę zamieszania.
-
Dopiero teraz uciekły, zarówno tylnym wejściem, którym się tu dostałeś, jak i tym drugim, które prowadziło do obozowiska Koboldów. Sądząc po odgłosach stamtąd dobiegających, część z jaszczurek rzuciła się od razu do łapania jeńców, a inni zachodzili pewnie w głowę, jakim cudem zdołały się wydostać. Jeden nawet postanowił to sprawdzić, ale gdy tylko zajrzał do środka, od razu niemalże zdębiał, nie spodziewając się tu kogokolwiek, a Skavena to już w ogóle.
-
Bez wahania zamachnął się mieczem celując w szyję aby szybko zakończyć żywot kobolda.
-
I tak też się stało, najpierw na ziemię spadła jego głowa, później miecz, a na końcu cała reszta. Jednak to tylko jeden, sam wszystkich nie zabijesz, a zdaje się, że Cię dostrzegli i jeśli zdołają Cię otoczyć, to nie wyjdziesz z tej przygody żywy.
-
Szybko ruszył do drzwi wyjściowych, nie zamierzał uciekać ale jesli ma mieć szanse do walki musi atakować mniejsze oddziały.
-
Na taki natknąłeś się niemalże tuż przy wyjściu, choć stali do Ciebie odwróceni plecami. Było ich trzech, równie licho wyposażeni i odziani jak poprzedni, a słyszysz, że z tyłu nadchodzą kolejni.
-
Korzystając z przewagi zaskoczenia szybko atakował swoim orężem. Pierwszemu w tył głowy spróbował wbić kilof który to i szybko wyjął. Drugiemu szybkie machnięcie mieczem w prawą rękę, z zamiarem wykorzystania swojej siły by go jej pozbawić. Trzeciemu wbił kilof do jego kolana a miecz wbił w jego brzuch, szybko wyjmując oba i kontynuować chwilową ucieczkę. Nie mógł zostać tam na zbyt długo i mimo że nie był zbyt zwinny to liczył na to że koboldy nie będą w stanie zrozumieć co się dzieje.
-
Udało Ci się zabić lub chociaż ciężko zranić, a przez to wyeliminować z dalszej walki, kolejnych przeciwników i otworzyć sobie drogę ucieczki, jednak Koboldów było wiele, za wiele, do tego zdawały się otaczać Cię z każdej strony i teraz przystanięcie choćby na chwilę to wyrok śmierci, musisz jak najszybciej uciekać, jeśli chcesz przeżyć to spotkanie i ewentualnie tu powrócić, aby dokonać zemsty.
-
Przyspieszył ucieczkę, parując lub robiąc uniki od nadciągających ataków.
-
Dzięki temu nie zostałeś zraniony, a przez zamieszanie w obozie zdołałeś uciec, jednak wciąż miałeś kilka Koboldów na głowie, które postanowiły kontynuować pościg nawet poza granicami względnie bezpiecznych dla nich ruin miasta, gnając za Tobą przez zdradzieckie korytarze Podmroku.
-
Spróbował się ukryć w bardziej ciemnym zaułku czekając na koboldy by urządzić na nich zasadzkę.
-
Takowych nie było, ale im głębiej zapuszczałeś się w Podmrok, tym mniej Koboldów za sobą słyszałeś. W końcu wszystkie chyba sobie odpuściły. A tak przynajmniej myślałeś, bo znów usłyszałeś kroki za sobą, jednak nie był to żaden z Koboldów, a Goblin, ten Mag, którego już wcześniej spotkałeś.
- Szczurza morda! - krzyknął, szerząc ostre kły w czymś, co mogło być uśmiechem. - Co Ty byś beze mnie zrobił, hę?