Kasztel Pokrzywniki (Przyrzecze)
-
– Natychmiast wyślę gołębia do księcia, mój panie – odpowiedział Alaryk, po czym zaczął skrobać coś na pergaminie wyciągniętym spod sekretarzyka, przy którym stał. Powaliświerk również zabrał się do swej części zadania, odpowiadając ci krótkim – Zajmę się tym od ręki – po czym skinął ci głową i ruszył w kierunku wyjścia z komnaty, by wykonać polecenie
-
Zamyślił się na chwilę i nieco zasępił. Z jednej strony sprawa ta wyglądała bardziej niż niepokojąco, martwiła Dago. Ale tego Dago, który był kasztelanem. Ten, który był wojownikiem, niemalże krzyknął ze szczęścia. Nie była to co prawda jakaś bitwa, na którą od dawna liczył, ale i tak co najmniej przyjemna rozrywka, której tak mu brakowało. Tak czy siak, uspokoił się i odetchnął głębiej. Po chwili skinął głową, polecając przywołać do sali tronowej ostatniego petenta, Zefira.
-
Na twoje polecenie wrota otwarły się, a do sali wkroczył sprężystym, raźnym krokiem latawiec. Z twarzy przypominał chłopię zaledwie, ale po jego prześwitującym, błękitnym ciele poznałeś, że może być starszy od ciebie, a może i od jakiegokolwiek innego człowieka.
Przybysz skłonił ci się elegancko i z uśmiechem na ustach zaczął mówić
– Witaj, panie kasztelanie, cieszę się, iż zechciałeś mnie wysłuchać i przyjąć w tym przepięknym miejscu. Pozwól mi proszę przedstawić się - jestem mistrz Zefir, nieskromnie mówiąc, czarodziej i zaklinacz tułajacy się po ziemiach naszego księstwa by badać i eksperymentować z tajnikami magii. Jako iż trop niezwykłego zjawiska zaprowadził mnie na twoje, panie, ziemie, przyszedłem prosić cię o gościnę na czas moich badań w tym miejscu. – -
No, to było ciekawe.
- Chętnie udzielę ci gościny, mistrzu Zefirze. Chciałbym jednak wiedzieć, co dokładnie cię tu sprowadziło, czym jest to niezwykłe zjawisko, o którym mówisz? I czy twoje eksperymenty nie będą aby niebezpieczne? Sam, nad czym ubolewam, nie jestem Magiem, lepiej leży mi w dłoni topór niż berło, ale domyślam się, że natura tych tajemnych sztuk może być nieprzewidywalna, prawda? -
Latawiec wręcz rozpromienił się na twoje słowa, widać było po nim ekscytację – Och, oczywiście, panie, natura dzikiej magii, zjawiska za którym tu podążam, jest niezwykle nieprzewidywalna, a niekiedy i niebezpieczna gdy ktoś obchodzi się z nią nieumiejętnie bądź nieświadomie! Właśnie dlatego jest tak ciekawa! Proszę się jednak nie martwić, moje prace będą znacznie mniej niebezpieczne, niż gdybyśmy pozostawili ten… Splot magii samemu sobie. Nie jestem co prawda jeszcze pewien, czym jest ta rzecz, ale wiem że powoduje ogromny rezo… Ogromne zakłócenia w energii magicznej. Prawdopodobnie zresztą już w okolicy można zaobserwować efekty tego, pojawianie się zwierząt i potworów przemienionych przez magię, spontaniczne, cudowne zdarzenia… Nie zaobserwowaliscie niczego takiego? –
-
- Doniesiono mi o prawdopodobnym pojawieniu się jakiejś dzikiej bestii, ale nic poza tym. Jak będą wyglądać te twoje badania?
-
– Cóż, będę musiał na początek przeprowadzić czwartorzędową obsteromanifika… rzucić kilka zaklęć i odnaleźć miejsce, w którym pojaiwła się ta anomalia i ocenić jej siłę i skutki
-
- A co później? Przyjmijmy, że anomalia i jakaś dziwna bestia, która pojawiła się tu niedawno, to to samo. Pomożesz nam ją wytropić i zabić?
-
– Cóż… Później zależy od tego co odkryję… A choć anomalia na pewno nie ma formy żywego stworzenia, to jeśli zostało przez nią zmutowane, mam szansę odnleźć ją, tropiąc potwora… Hmm, tak, zdaje mi się że mogę wam pomóc. Choćby ze względu tego, że dalej jestem u was w gościnie. –
-
- Dobrze, więc ustalone. Życzę owocnej pracy. - powiedział i skinął głową na jednego ze sług, aby ten zaprowadził Zefira do jednej z gościnnych komnat. Później zastanowił się, czy zostało coś jeszcze do zrobienia.
-
Nie… Nie wydaje ci się, żeby było jeszcze coś, w każdym razie nic z oficjalnych obowiązków z rutyny władcy, masz chyba wolną rękę, co do tego, co będziesz robił dalej
-
Odprawił więc wszystkich do swoich zajęć bądź na odpoczynek, a sam opuścił salę tronową. Postanowił przejść się po swoim kasztelu, a przede wszystkim wdrapać się na wieżę, aby móc obserwować swoje włości. Było to dla niego bardziej niż przyjemne doświadczenie. Mógł też być wtedy sam, myśleć w spokoju. I tym właśnie się zajął, rozmyślając o swoich bandytach, najemnych grasantach, którzy na jego zlecenie, choć nie głosząc tego oficjalnie, napadali na sąsiednie księstwo.
//Daję ci wolną rękę w opisaniu tej grupki, chciałbym też poznać dokładnie ich liczbę, status i miejsce, w którym przebywają, bo nigdzie tego sam nie umieściłem, żeby nie wchodzić ci za bardzo w paradę.//