Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Uniwersum Metro 2035∶ Posmak Przeszłości [PBF]
  3. [Radiotelegrafista] Zdzieszowice
  4. [Metro-Koks] Stacja Blok Gazowy

[Metro-Koks] Stacja Blok Gazowy

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony [Radiotelegrafista] Zdzieszowice
21 Posty 2 Uczestników 768 Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • RadiotelegrafistaR Niedostępny
    RadiotelegrafistaR Niedostępny
    Radiotelegrafista Metro 2035
    napisał ostatnio edytowany przez
    #12

    Henryk “Pianista” Szatan-Zegierski [T-3 (Dzień 0)]

    Wraz z pociągnięciem spustu iglica uderzyła w spłonkę, wyzwalając pocisk z komory zamkowej. Ten ruszył z wielką mocą przed siebie, nie zważając na walkę, na ludzi, na mutantów. Przeciął jazgot walki, spenetrował ciemność i światło, by u końca swej podróży wejść w podgardle swej ofiary, zatopić się w warstwach jej skóry, mięśni i tkanek.
    Ugodzony mutant zaryczał zaryczał żałośnie, wzbił się na tylnych łapach i runął jak sparaliżowany do tyłu. Kolejny strzał nie trafił, kreatura uciekła w cień, chowając się w jego osłonie, zaś następny dosięgnął jeszcze jedną. Potwór zachwiał się, by za chwilę spazmatycznie kręcić głową i biegać od ściany do ściany, wpadając w nie jak oślepłe zwierzę.
    Wtedy huknęło obok Zegarskiego, a posterunek przykrył się całunem gryzącego dymu. Gdy kątem oka spojrzał w bok, dojrzał Alojzego, osmalonego po strzale z dżezaila. Gdy ponownie spojrzał w tunel, dostrzegł rozerwane w pół truchło, którego trzewia siła postrzału rozesłała nawet na strop.
    Pomimo tego walka nie miała się jeszcze ku końcowi, bo chociaż trucheł mutantów przybywało na torowisku, tak zza granicy mroku wciąż przybywały kolejne, kierowane dzikim, zwierzęcym instynktem. To, co w dwadzieścia lat stworzyła post-nuklearna Matka Natura przeszło najśmielsze oczekiwania wielu. Jadowite węże, rozpoznające swe otoczenie dzięki węchowi i słuchowi, pozbawione maści, płazowate konie czy ogromne, drapieżne ptaki, zdolne unieść w swych szponach dorosłego człowieka… Tak, wieloletnia zima, gargantuiczne dawki promieniowania i zniknięcie wszelkich dotychczasowych źródeł pożywienia zmusiły wszystkie organizmy do ewolucji, a nawet pozornie zachowujących swe człowieczeństwo ludzi, wśród których z roku na rok obserwowano coraz to lepsze przystosowanie do życia w ciemności i zamknięciu. Pojawiały się też pogłoski, że dzieci tych, co wychodzą na powierzchnie mutują inaczej, bardziej, mówiono o kuriozalnych przypadłościach pokroju nadnaturalnego wzrostu czy wrodzonym w mózg liczniku Geigera, ale były to bardziej legendy, bo czy ktoś potrafił te pogłoski potwierdzić, pokazać takiego człowieka?
    Przy kolejnym naciśnięciu spustu Zegarski usłyszał wyłącznie głuchy stuk. Broń musiała się zaciąć, i to w najmniej odpowiednim momencie: ponad pół tuzina mutantów właśnie docierało do zapory, wdrapując się na nią zaopatrzonymi w długie pazury łapami. Dwa, prędkie strzały z obrzyna Górki posłały parę na ścianę tunelu, ale kolejne zdołały się przedostać. Przy tym Piotr wykazał się nadzwyczaj szybkim refleksem, bo odrzucił karabin i chwycił za ćwiekowaną tarczę, zrzucając trzy, dorodne mutanty w jednej chwili za zaporę. Ksawery poszedł w jego ślad, chwytając za włócznię, którą milisekundę później przebódł następną bestię.
    — Nie pozwólcie im przejść przez barykadę! — Wrzasnął Joachim, który w świetle płomieni, jakie na ścianę rzucało rozpalone ognisko, przypominał nie skromnego dowódcę posterunku, a Miltiadesa, prowadzącego Ateńczyków pod Maraton.

    "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

    Samantha "The Cat" (Infinity Train)

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • VaderV Niedostępny
      VaderV Niedostępny
      Vader ŻBŻP
      napisał ostatnio edytowany przez Vader
      #13

      Zdecydowanie jednym z największych problemów, z jakimi mierzył się Szatan-Zegarski, była jego własna pamięć. Chociaż walczył tu, w jednym miejscu, w konkretnym czasie, to w tyle jego głowy, spośród całej kakafonii niepowiązanych ze sobą obrazów, zabłysła jedna eufonia, pozornie nie na miejscu, lecz teraz, na tle potyczki z mutantami, wydawała się ona być bliższa obecnemu wysiłkowi Henryka i jego towarzyszy, niż jakiekolwiek inne wspomnienie. Obraz wydarzeń z przeszłości był niczym doskonale umieszczone nawiązanie do innego dzieła w scenariuszu, które nie tylko jest oczywiste, ale także umieszczone tutaj nie bez przyczyny.

      Kilka tygodni przed tym, jak córka Dyktatora zapragnęła nauki lekcji na fortepianie, Verpić wyciągnął swojego przyjaciela na spacer. Pozornie zwykłe wydarzenie szybko nabrało głębszego znaczenia, kiedy to tylko Jugosłowianin zaprowadził Pianistę do tego odcinka tunelu, w którym doszło do słynnej rzezi żołnierzy Fryzjerów. Ciągle były widoczne dziury po kulach, a zaschnięte plamy krwi miały przypominać osobom tędy podróżującym, że historia państwa Dyktatora nie jest pełna róż i bohaterskich bitew. Chociaż ci, którzy lubili się wypowiadać na takie tematy sądzili, że ta pełnoprawna egzekucja na tym odcinku Metra była w pełni uzasadniona i konieczna do powstrzymania rozlewu krwi, to prości ludzie podchodzili do tego zgoła inaczej. Każdy miał własną opinię na temat rzezi, która nie była istotna dla urzędników i najczęściej nie była wypowiedziana w innych okolicznościach, niż grubo zakrapiane przyjęcie urodzinowe. Nawet ci, których najbardziej ta masakra przeraziła, woleli trzymać język za zębami, by nie ściągnąć na siebie kłopotów. W końcu, każdy widział, do czego jest zdolnych ich przywódca, a nikt nie chciał sprawdzać, czy okazuje litość członkom własnego państwa. Cecyl zaprowadził tutaj jednak Henryka w zgołą innym celu, a kłopotliwe spojrzenia, czy nikt ich nie śledzi, jedynie dodawały aury tajemniczości tego spaceru. W końcu jednak stały mieszkaniec Szkolnej zatrzymał się. Po swojej lewej miał wyjątkowo obrzydliwą plamę krwi na ścianie, przynajmniej z czteroma śladami po kulach pośrodku. Nieszczęśnik musiał oberwać kilka razy, jakby chociaż jeden pocisk nie byłby wystarczający. Lecz żołnierze, którzy dokonali masakry, nie celowali w nikogo konkretnego. Po prostu strzelali, a pociski likwidowały każdego, kto stanął na ich drodze. Tamtego dnia, w tym miejscu, Jugosłowianin zaczął liczyć kroki. Wykonał ich kilka, po czym się zatrzymał i zaczął grzebać pod torami. Zanim jednak Pianista zdołał zapytać się, o co chodzi, Verpić wyciągnął starą fotografię. Na wyblakłym zdjęciu widać było ojca, matkę i dziecko, a także datę wskazującą na rok 2011.

      Henryk nie dał za wygraną i dwukrotnie spróbował naprawić swój zacięty karabin, jednakże szybko zrozumiał, że nie ma na to czasu. Odwrócił się więc na chwilę, namierzył Żuka, a następnie do niego krzyknął. - Antoni! Karabin się zaciął! - Po czym odrzucił broń w jego kierunku. Lufa była skierowana do góry, więc nawet w razie jakby wystrzelił, to nie powinien zaszkodzić Gnojewskiemu. Sam Henryk jednak pozostał na chwilę bezbronny. Żuk mógł mu podać w prawdzie nową broń, jednakże musiał działać szybko. Rzucił koledze broń, a przecież chwila minie, zanim ten go złapie, chwyci inną broń i ją odrzuci koledze. Przy takiej ilości mutantów każda sekunda była na wagę złota, więc i Pianista nie mógł sobie po prostu czekać.

      Verpić podał fotografię swojemu przyjacielowi, a następnie oparł się o ścianę tunelu. Wyglądał przez chwilę na zamyślonego, jakby brał pod uwagę słowa, które chciał wypowiedzieć. Skoro jednak nie miał problemów z mówieniem, to Szatan-Zegarski zorientował się, że nie będzie to zwykła rozmowa. I się przy tym nie pomylił.
      - Wyglądali na zdrowych. Są więc szanse na to, że zarówno jego żona, jak i też dziecko żyją, tutaj, na którejś ze stacji. Wątpię jednak, że kiedykolwiek ich spotkamy… jak i też nie jest to powód, dla którego cię tutaj przyprowadziłem - powiadomił Pianistę. - Dzisiaj, drogi przyjacielu, mała lekcja życia. - Cecyl odepchnął się od ściany, wyprostował się, a następnie wskazał na fotografię, ciągle trzymaną w wyciągniętej dłoni Henryka. Kobieta na zdjęciu miała piękny uśmiech, a chłopiec wyglądał na pełnego życia. - O tym znalezisku powiedział mi jeden z kolegów, który sprzątał ciała po masakrze. Znalazł to przypadkiem i uznał, że zachowa to dla siebie. Że niby mogłoby zaszkodzić psychice naszych żołnierzy. W pełni to rozumiem, w końcu wygodniej się strzela do wroga, kiedy nie myśli się o nim jako o mężu, ojcu, bądź przyjacielu. Nie, to nie jest akurat interesujące, Henryku - Verpić zbliżył się do Pianisty, a następnie odwrócił zdjęcie. - Nie ma, jak widać, plam krwi, dlatego sądzę, że właściciel zdjęcia schował je tuż po tym, jak zauważył, że są w pułapce - Verpić przez chwilę zaczął wyglądać starzej, poważniej od samego Henryka. - Otoczkę znasz, teraz czas na lekcję.

      Pianista szybko zdecydował. Nie było sensu oczekiwać, że zostanie rzucona mu maczuga, czy ostatnia z włóczni. Na kuszę nawet nie liczył. Lewą ręką pochwycił nabitą kolcami tarczę, której użył, by zatrzymać mutanty przed wkroczeniem na barykadę. Do obrony własnej wyciągnął własny nóż. Jeżeli któryś z mutantów spróbuje się jeszcze odgryźć, to miał w prawej dłoni gotową odpowiedź. Wojskowy nóż, prezent za zasługi na Perle. Żadne zasługi. Po prostu zadźgał chorego psychicznie człowieka, co społeczeństwo odebrało jako heroizm. Widocznie ten świat potrzebował bohaterów, bo wszystkich sprzed apokalipsy pogrzebał na powierzchni.

      Jugosłowianin otarł swoje czoło, co nie pomogło w ściągnięciu z niego aury starości i mądrości, którą na sobie nosił.
      - Ten żołnierz, który ukrył fotografię, wiedział, że jest martwy. Poddał się, zanim padły pierwsze strzały, które skończyły się ich masakrą - skomentował. - Uznał, że wszyscy zginą i porzucił swoją nadzieję. Pożegnał się ze swoją rodziną, może przeprosił towarzyszących mu żołnierzy. Może nawet się modlił. Trudno stwierdzić, bo jedyne, co po nim zostało, to plamy krwi i właśnie ta fotografia - Cecyl spojrzał Henrykowi prosto w oczy. - Jeżeli kiedyś znajdziesz się w takiej sytuacji, to tego nie rób, jasne? Nie poddawaj się. Krążą plotki, że jeden z żołnierzy Związku Fryzjerów przeżył masakrę i został zabrany przez ludzi Dyktatora na przesłuchanie. I to jest najważniejsze! Jeżeli to jest prawda, to znaczy, że przeżył masakrę. Coś, co wydawało się być w stu procentach zabójcze. Z nikim się nie żegnaj, Henryku, bo dopóki pracuje ci mózg, to żyjesz. Nie wiesz co się wydarzy, ale skoro żyjesz… skoro uniknąłeś kul śmierci… to czemu miałbyś przestać walczyć?

      Wspomnienie urwało się, zanim Henryk zdołał sobie na czas przypomnieć odpowiedź, jakiej udzielił wówczas Verpiciowi. A nawet jeżeli zwątpił wówczas w słowa swojego przyjaciela, to dzisiaj wiedział, że Jugosłowianin miał rację. Przedstawienie trwa. A dopóki nie opadnie kurtyna, to nie należało wychodzić ze swojej roli. Nie wiadomo, kto należał to tłumu widzów, więc należało grać jak najlepiej. Dlatego też walczył dalej. Dlatego też skrócił dystans pomiędzy sobą, a mutantami. By pokazać, że ta sytuacja, chociaż wydawała się być koszmarem, nie pozbawiła go nadziei, że z tego wyjdą. Był to po prostu zwykły atak, który dzisiaj, w ciągu kilku najbliższych godzin, odeprą i wrócą do domu. Wystarczyło jedynie przyłożyć się do walki i odpowiedzieć na brutalność mutantów tą znacznie gorszą i bardziej perfidną brutalnością. Ludzka brutalność pozostawała dominująca, nawet w świecie po apokalipsie, w to Henryk nigdy nie wątpił.

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • RadiotelegrafistaR Niedostępny
        RadiotelegrafistaR Niedostępny
        Radiotelegrafista Metro 2035
        napisał ostatnio edytowany przez Radiotelegrafista
        #14

        Henryk “Pianista” Szatan-Zegierski [T-3 (Dzień 0)]

        Chwycił tarczę w odpowiednim momencie, by uchronić się przed szczurzym ogarem, skaczącym z barykady wprost na Henryka. Mutant nabił się na zaostrzone ćwieki tarczy, lecz nie na tyle, by od razu zginąć. Kolce weszły w jego tułów, zagrzebały się głęboko w mięśniach i organach, ale nie zabiły go. Śmiertelnie zraniony drapieżnik rozpaczliwie piszczał i wyginał ciało, próbując oswobodzić swe ciało z pułapki, ale jedynie doprowadził do tego, iż żelazne pręty jeszcze głębiej spenetrowały jego wnętrze.
        Dodatkowy ciężar jednak nie pomagał Zegarskiemu w utrzymaniu oręża w dłoniach. Czuł, że nie zdoła długo tak wytrzymać, a mutanty nie odpuszczały, wciąż napierając. Nie rysowało się to wspaniale.
        Wtedy z lewego boku Henryka rozległ się strzał i mężczyzna poczuł, jak szpony napierające na jego tarczę słabną i wiotczeją, by co najmniej dwie bestie bez życia spadły w dół zapory. Joachim nie próżnował, od razu ładując dwa, kolejne pociski do swego obrzyna.
        Ciężar walki zaczął się zmieniać na korzyść obrońców. Górka i Zbyszko odstrzeliwali kolejne fale mutantów, przy czym ten drugi posługiwał się rewolwerem niczym bohater dawnych westernów, otwartą dłonią raz po raz odciągając kurek swojej broni i trzeba było mu to przyznać, był w tym niezły. Piotr w ducie z Ksawerym również świetnie sobie radzili, wspólnie spychając wszystko, co zdołało dostać się na szczyt barykady. Po chwili pozostające przy życiu mutanty zatrzymały się i zaczęły w popłochu uciekać, widząc, że nie mają szans na wygranie tej walki.
        Tymczasem obok nogi Henryka pojawił się naładowany karabin, podsunięty mu przez Antoniego.

        // Nic nie mów, wiem. //

        "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

        Samantha "The Cat" (Infinity Train)

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • VaderV Niedostępny
          VaderV Niedostępny
          Vader ŻBŻP
          napisał ostatnio edytowany przez
          #15

          Henryk “Pianista” Szatan-Zegierski
          Oczami wyobraźni już dawno posłał kulę, która mogła uśmiercić, a przynajmniej zranić, kolejnego mutanta. Kiedy jednał podniósł karabin, to go jedynie zabezpieczył, by przypadkowy wystrzałnie zaszkodził żadnemu z jego towarzyszy. Mógł zabić, lecz zrezygnował z tego. Nie było w tym żadnej moralności, która często towarzyszyła Pianiście, jedynie ogólna wartość wystrzelonego naboju. Jeden nabój więcej oznaczał, że obrońca przy kolejnym ataku dysponował większą ilością amunicji. O jeden, ale czy to właśnie nie drobiazgi zmieniały bieg walki? Ci, którzy walki przeżyli mogli to potwierdzić, lecz brakowało opozycyjnego spojrzenia, co nie było żadnym zaskoczeniem, gdyż martwi ludzie zabierali ze sobą tajemnice w długą podróż po zaświatach. Nie był to “Pan Tadeusz” Mickiewicza, gdzie cała historia życia dała się opowiedzieć przez zgonem, ale nawet jeżeli umierającemu wystarczyło czasu na przemowę, to po co grzebać w starych sprawach? Nie łączyło się to z wizją pożegnania, jakiej doświadczył Henryk w trakcie swojego życia w Metrze.

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • RadiotelegrafistaR Niedostępny
            RadiotelegrafistaR Niedostępny
            Radiotelegrafista Metro 2035
            napisał ostatnio edytowany przez Radiotelegrafista
            #16

            Henryk “Pianista” Szatan-Zegierski [T-2 (Dzień 0)]

            Prawdą było, że jedna kula nierzadko dawała posiadającemu ją tak cenną możliwość zadecydowania, po której stronie granicy życia i śmierci stanie. Prawdą było także to, że przeciwnik, nawet oszczędzony, jeszcze częściej pozbawiał jej. Czy więc cokolwiek dawało pewność przeżycia?

            Ostatnie zmutowane szczury z piskiem powróciły w ciemności tunelu, poza zasięg reflektora i wzorku obrońców. Z stropu, ścian i po części z samych obrońców ściekały rozerwane śrutem pozostałości drapieżników. Ciemnobrunatna, cuchnąca krew spływała powoli, tworząc ekspandującą kałużę krwi przed barykadą. W spokojnym i cichym śpiewie tunelowego przeciągu unosiły się leniwe smugi dymu i wzniecony wystrzałami pył. W tym wszystkim wciąż drżało napięcie kilku mężczyzn, ich oczy wciąż szukały zagrożenia, a uwięzione w cielesnej klatce serca waliły niczym eksplozje, pompując krew w kończyny. Walka z namacalnym wrogiem zawsze kończyła się szybciej, niż ta z przerażeniem i paniką. Dla niektórych nie kończyła się nigdy.

            — Ja… — Joachim przejechał dłonią po twarzy, odetchnąwszy. —Idę się czegoś napić, do cholery.

            Wsparty na swoim obrzynie, wyglądał teraz na co najmniej dziesięć lat starszego niż w rzeczywistości. Górka był zaprawionym wartownikiem, a podobno nie tylko. Chodziły pogłoski o jego udziale w wcześniejszych konfliktach Metra, choć Henrykowi często wydawały się tak prawdziwe, jak plotki o lotnikach czy o Dyktatorze pijącym krew znikających sierot. Nie zmieniało to tego, że brodacz swoje doświadczył i nie wzruszały go nawet te rzeczy, które innych mogłyby by przyprawić o zwrócenie zawartości żołądka. Jednak jego ciężki wyraz twarzy mówił zbyt wiele, coś trapiło dowódcę i było to coś poważnego. Odwrót posiłków Szarej Gwardii? Problemy z Rdzawymi? Coraz intensywniejsze ataki mutantów? Wszystko naraz?

            — Za kwadrans powinna pojawić się wasza zmiana. Wytrzyjcie tą rzeźnię do tego czasu, nie chcę tu żadnych smakoszy padliny. — Powiedział w końcu, czując, że inni czekali na jego słowo. — Do zaś.

            Joachim chwycił obrzyna i odszedł, nie zwyczajnym dla niego, marszowym chodem, a wolniejszym krokiem. Przystanął po kilku metrach, jakby o czymś zapomniał, ale najwyraźniej nie o to chodziło, bo ruszył dalej, ku stacji.

            — No, to ja pójdę po mopa. — Rzucił Antoni i także odszedł.

            Piotr i Ksawery odłożyli swoją broń. Piotr wytarł zlaną potem twarz chustką wyciągniętą z kieszeni na piersi, zaś ten drugi podszedł do Zbyszka, który w pozornym spokoju czyścił rewolwer. Pozornym, gdyż nie potrafił ukryć drżenia dłoni.

            — Synu, gdzie nauczyłeś się tak strzelać?

            — A widziałem kiedyś na filmie o takim gościu z śmieszną czapką, jak jeszcze przyjeżdżało tutaj obwoźne kino. — Odpowiedział chłopak, wyraźnie zadowolony, że ktoś zauważył jego zdolności. Spokój wstąpił w jego dłonie. — Spodobało mi się, no to ćwiczyłem czasem, wiesz, kiedy była okazja. W sumie to dalej ćwiczę, ale chyba nie jest źle, co?

            Ksawery pokiwał głową z uznaniem. Zdecydowanie nie było źle.

            Za to do Henryka podszedł Alojzy, tak doszczętnie pokryty sadzą po wystrzale z dżezaila, że trudno było go odróżnić od półmroku panującego na posterunku.

            — Niezły pasztet, co? — Zagadał, wskazując na pobojowisko. — Przysmaki jak na Perle.

            // tfw //

            "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

            Samantha "The Cat" (Infinity Train)

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • VaderV Niedostępny
              VaderV Niedostępny
              Vader ŻBŻP
              napisał ostatnio edytowany przez
              #17

              Henryk “Pianista” Szatan-Zegierski
              Ciężko mu było, pomimo wszelkich wątpliwości, w pełni odmówić prawdopodobieństwa, że Joachim brał udział w tamtych konfliktach. Życie człowieka w Metrze było pełne zakrętów. Ci bardziej złośliwi dodawali, że to dlatego, żeby do samego końca nikt nie wiedział, czy przejdzie dalej, czy na swojej drodze napotka zasypany tunel. A często i nawet możliwości powrotu nie było… Sam Henryk przeżył wiele, był na wielu stacjach. Nie każdy w to wierzył, to zrozumiałe. Może i podobnie jest z życiem Górki?
              Oderwał się myślami, kiedy zbliżył się Alojzy. Na pytanie pokiwał głową, chociaż nie zgadzał się ze stwierdzeniem, że resztki mutantów dało się porównać do jedzenia na Perle. Perła… Cóż, sam kiedyś odbył rozmowę z jednym z pianistów, wyrażnie dumnym z tego, że może prezentować swoje umiejętności na tamtej stacji i nie musieć się przejmować lekcjami dla córki Dyktatora. Swoją drogą, ciekawe, co tam się teraz dzieje. Wracając jednak to tamtego pianisty, to Henryk usłyszał takie stwierdzenie, że całe Metro to marchewka. Ta pomarańczowa część, z którą bezpośrednio kojarzymy nazwę tego warzywa, to była Perła. Wszystko inne poza Perłą to były liście marchewki. Jadalne, przecież na innych stacjach też jest jedzenie, nie że nie. Nie warto wprowadzać takiej dezinformacji. Tylko, że jest różnica. A przynajmniej jest w oczach tamtego pianisty. Szkoda tylko, że tamten swój świat zna z opowiadań tych, którzy zwiedzili inne stacje. Dla Szatan-Zegarskiego jedzenie smakowało obco, lecz uznał, że to zwyczajny efekt zmiany miejsca zamieszkania. Preferował kuchnię na Szkolnej, lecz może i to była zwykła kwestia przyzwyczajenia.
              - Weźmy się do sprzątania - stwierdził i, postępując zgodnie ze swoimi słowami, ruszył do pracy. Jednak, na chwilę jeszcze się zatrzymał i zdjął szal ze swojej szyi, po czym podał go Alojzemu. - Może się chociaż trochę przydać do wytarcia twarzy.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • VaderV Niedostępny
                VaderV Niedostępny
                Vader ŻBŻP
                napisał ostatnio edytowany przez
                #18
                Ten post został usunięty!
                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                  RadiotelegrafistaR Niedostępny
                  Radiotelegrafista Metro 2035
                  napisał ostatnio edytowany przez
                  #19

                  Henryk “Pianista” Szatan-Zegierski [T-2 (Dzień 0)]

                  — Dzięki. — Alojzy wyszczerzył zęby z wdzięcznością przyjmując szalik, choć sadza pokrywała go tak bardzo, że w panującym na posterunku półmroku Henryk zobaczył tylko parę zawieszonych na powietrzu oczu oraz właśnie jego uśmiech.

                  Sprzątanie odcinka poszła strażnikom prędko, pomimo zmęczenia całą tą sytuacją. Każdy chciał jak najszybciej dopełnić swoje obowiązki, zetrzeć posokę z ścian i podkładów kolejowych, złożyć broń i wrócić do swoich kwater, namiastki domowego ogniska, jaką dało się zdobyć w Metrze. W końcu wszyscy zostawili tam coś. Mogła to być niecierpliwie oczekująca kochanka, a mogło to być pozostawione w porannym pośpiechu śniadanie i stary, wystrzępiony koc. To takich rzeczy chce się wracać.

                  Gdzieś w połowie pracy pomógł im powrót Antoniego nie tylko z dwoma mopami w dłoniach, ale także dodatkową parą rąk do pomocy. Przyprowadzony przez niego mężczyzna, nieco opuchły, stary człowiek z siwym zarostem i łysą głową obwiązaną bandażem, ciągnął za sobą wózek kołyszący się na chybotliwych kołach. Skinął głową na powitanie, choć potem też podał dłoń Miernickiemu, znali się najwyraźniej, i zabrał się za ładowanie zmutowanych trucheł na swój wózeczek. Gdzieś tam wspominał o przygotowaniu z nich gulaszu dla całej stacji, musiał być kucharzem.

                  Wraz z jego i Antoniego pomocą oczyścili tunel i barykadę z wszelkich pozostałości zmutowanej hordy. Niedługo później pojawili się pierwsi strażnicy zmiany, a towarzysze Henryka pożegnali się, po czym bez zbędnego przeciągania rozeszli w swoje strony, poza Alojzym, który jeszcze zamieniał kilka słów z jakąś dziewczyną. Czas pracy Zegierskiego na dziś oficjalnie dobiegł końca.

                  "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                  Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • VaderV Niedostępny
                    VaderV Niedostępny
                    Vader ŻBŻP
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #20

                    Szatan-Zegarski spojrzał się krytycznie na szalik. Będzie musiał go oczyścić, jednakże to błahostka na później. Schował go do swojej aktówki, pożegnał z towarzyszami, po czym ruszył w głąb stacji. Będzie trzeba coś zjeść, zwłaszcza zanim kucharz przygotuje gulasz. Nie, żeby którykolwiek ze składników mu jakoś szczerze przeszkadzał, po prostu wolał spróbować gulaszu trochę później, jak wspomnienie żywego i agresywnego składnika tejże potrawy osłabnie w umyśle Henryka. Albo stanie się dla niego neutralne, co również powinno pojawić się szybko. W końcu, nikt z towarzyszących mu ludzi nie został nawet ranny… nie tak jak w przypadku kilku innych wydarzeń, które wydarzyły się lata temu, lecz pozostały obecne w zakamarkach jego umysłu. Wspomnienia poległych towarzyszy, którzy zginęli od razu. Tych towarzyszy, z którymi w ciągu jednej godziny rozmawiał, a w ciągu drugiej ze smutkiem i niebezpieczną nicią złości obserwował ich martwe ciała. A z biegiem lat takich wspomnień tylko przybyło.
                    Pianista nie zapomniał jednak o tym, że zapowiedział swoją wizytę u sołtysa. Będzie trzeba tam wstąpić tuż po posiłku. Przynajmniej będzie gdziekolwiek indziej niż tam, gdzie śpi. Nie lubiał siedzieć w wyznaczonym dla niego miejscu, nawet jeżeli gwarantowało mu to posiadanie pewnego skrawka na stacji. Może to właśnie był jeden z powodów, dla których tak często zmieniał stacje? Ignorując oczywiście te poważniejsze powody, takie jak zmiana stacji ze Szkolnej na Perłę, czy… cóż, tematy o podłożu religijnym warto odłożyć na później, albo wcale do nich nie wracać. Swoje powiedział, zwyciężył drugi. Lecz nie zabił, dał żyć. Zwycięstwo pyrrusowe. A może wręcz przeciwnie? Cóż, jeżeli sytuacja pozwoli, a w Metrze zacznie się żyć lepiej… może tam wróci, do tego jednego miejsca? Przeciwko temu jednemu człowiekowi? Myśli samobójcze? Skądże. Zwykła potrzeba zmierzenia się z sytuacją problemową. Z pewnym czynnikiem ryzyka.

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • RadiotelegrafistaR Niedostępny
                      RadiotelegrafistaR Niedostępny
                      Radiotelegrafista Metro 2035
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #21

                      Henryk “Pianista” Szatan-Zegierski [T-2 (Dzień 0)]

                      “W Metrze zacznie się żyć lepiej…”

                      Posterunek został zbudowany dosyć głęboko w tunelu Gazowa-Chemiczna, dlatego Henryk znalazł się na stacji dopiero po krótkiej chwili marszu.

                      Blok Gazowy o tej godzinie nie był bardzo ruchliwy. Ci z jego mieszkańców, którzy nie pracowali o tej porze, poświęcali cenne godziny na odpoczynek w zaciszu własnych metrażów. Tylko niektórzy jeszcze baraszkowali po peronie. Na przykład ten stary człowiek, który właśnie minął Henryka, człapiąc ku schodom na powierzchnię. Targał z sobą dwa, wielkie wiadra, pod których ciężarek uginał się i stękał. W rytm jego kaczkowatego chodu, co rusz wychlapywała z nich woda, błyszcząc w świetle nielicznych lamp.

                      Niedalekie szmer strumieni okapujących z stropu wprost do kolejnych wiader uświadomił Szatanowi-Zegierskiemu, czym zajmował się ten człowiek. Najzwyczajniej w świecie wynosił wodę zalewającą stację. Proszę. Patrząc na zgarbionego staruszka, patrzył na osobę, która w swych zeschłych dłoniach dźwigała naręcze śmierci i życia całego Bloku Gazowego. Wychudły, zmarszczony i wątły człowieczyna, któremu powierzono pieczę nad kilkudziesięcioma losami ludzkimi. Właśnie stawiał swój pierwszy krok na schodach ku powierzchni. Stęknął z bólu, ale jeszcze nie zatrzymał się. Przebył kilka kolejnych stopni, odłożył z trzaskiem wiadra. Strugi skażonej, nasączonej promieniowaniem gamma wody spłynęły leniwie w dół. Starzec wziął kilka głębokich, świszczących oddechów. Chwycił wiadra i ruszył dalej, ku bramie.

                      Henryk także poszedł, lecz w swoim kierunku. Minął barak, oddychające cicho namioty, skręcił. Przeszedł obok paleniska, przy którym żywą dyskusję prowadziło kilku młodzieńców. Po tej krótkiej wędrówce dotarł do jednej z niewielu jadłodajni na Gazowej.

                      Bar “Nocny” był ciekawym miejscem na mapie stacji. Skryto go w jednym z dawnych pomieszczeń technicznych, w którym zlokalizowano kuchnię. Z niej także wydawano posiłki, podając je przez dziurę wybitą w ścianie. Dookoła niej ulokowano kilka schludnych stolików, dostawiono odpowiednią ilość siedzisk, a na koniec tylko wyrysowano kredą nazwę lokalu.

                      Historia “Nocnego” była na Gazowym powszechnie znana, głównie z uwagi na jego właścicieli. Został założony na kilka lat po Dniu, przez małżeństwo, które cudem odnalazło siebie nawzajem po kilku latach życia w przekonaniu, że ich druga połówka na zawsze pozostała na powierzchni. Lokal okazał się strzałem w dziesiątkę, szczególnie że w owym czasie stacja posiadała znacznie więcej mieszkańców, dla których jedyną alternatywą pozostawały różnej jakości garkuchnie lub przyrządzanie posiłków na własną rękę, co dla wielu było problemem. O ile jednak “Nocny” przynosił zyski Alicji i Bartłomiejowi Dworskim (bo tak nazywali się owi małżonkowie), to podział ich doby na dwa, dwunastogodzinne okresy zapewniające ciągłość pracy, szybko przyniósł niezgodę w związku. Trwało to kilka lat, zanim wśród głośnych kłótni i latających sztućców (talerze posiadały zbyt wielką wartość, by staroświecko używać ich jako argumentów w dyskusji) doszło do oficjalnego rozwodu (podobno Alicja tak się zawzięła, że nawet poprosiła jakiegoś Bogu Ducha winnego urzędnika o pełnoprawne pismo). Jednak pomimo końca ich związku, ani panna Alicja, ani pan Bartłomiej nie zamierzali rezygnować z zyskownego baru. “Nocny” pozostał więc w ich rękach do dnia dzisiejszego, czasem tylko witając przejściowe, nowe twarze za barem.

                      — Dobry wieczór. — Henryka powitał ciepły głos. — Co podać, dzióbku?

                      Panna Alicja opierała dłonie na ladzie do wydawania posiłków. Była kobietą słusznej postury i kształtów, lecz nie tęgą. Nie była młoda, ale nie można było określić jej starą. Za to nie można było odmówić jej pewnej urody. Miała na sobie swój ikoniczny już, jasno różowy sweter w duecie z długim fartuchem. Spoglądała na Henryka ciepłym wzrokiem, wyczekując jego odpowiedzi.

                      "I am who I am, Simon. I can't give you more than that. "

                      Samantha "The Cat" (Infinity Train)

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                      • Zaloguj się

                      • Nie masz konta? Zarejestruj się

                      • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                      • Pierwszy post
                        Ostatni post
                      0
                      • Kategorie
                      • Ostatnie
                      • Użytkownicy
                      • Grupy