Podmrok
-
Pokiwał głową i odwrócił się do swoich.
- Handel!
Tamci na swój sposób odetchnęli z ulgą, że nie dojdzie do konfrontacji, a przynajmniej nie teraz. Jaszczurki wróciły do swoich zajęć, w pobliżu zostali tylko wojownicy, pilnujący, abyście rzeczywiście tylko handlowali, a także wioskowi handlarze, choć to chyba za dużo powiedziane, bo swoje towary w postaci lichej jakości ozdób, narzędzi i broni oraz wyglądającego i pachnącego podejrzenia prowiantu na drogę przynieśli w workach i rozłożyli na skórach na ziemi.
- I pomyśl, że one kiedyś rządziły całym tym podziemnym burdelem. - mruknął Twój kompan, a Ty rzeczywiście słyszałeś historie o koboldzkim imperium i olśniewających miastach, a choć nigdy im nie wierzyłeś, to teraz miałeś chociaż powód. -
Kovl JanuSeski
- Żadne imperium nie jest wieczne - odpowiedział, dosyć smutnym tonem. Teraz czekała ich najbardziej bezlitosna część całego tego planu. Handel. NIkt nie był tak bezduszny, jak handlarz, bo ci nie brali jeńców. -
Pokiwał głową i cofnął się o krok, zostawiając gadanie tobie, sam miał oko na wszystko i wszystkich, wiecznie wietrząc podstęp. Jeśli chodzi o wspomniany handel to Koboldy pokazały swoje towary, więc chyba ty powinieneś pokazać im swoje. Jest szansa, że kilka zadowalających transakcji, na których może i będziesz stratny, sprawi, że będą tym chętniej gadać o prawdziwym celu waszej wyprawy.
-
Kovl JanuSeski.
Skoro Koboldy już się rozstawiły, to i on zaczął pokazywać, co ma do sprzedaży. Zaczął od słabszych produktów, ale pomiędzy nie umieszczał te lepsze. Później przeszedł do rozkładania średnich jakościowo produktów, by na koniec wyciągnąć resztę najlepszych towarów. -
//A mógłbyś jednak trochę konkretniej wymienić te swoje produkty?//
-
///Uhh, a były wymieniane? W Rark’Krak chyba nie…
-
//Bardziej chodzi o to, co miała postać na start w ekwipunku plus jakieś drobne precjoza i ewentualnie resztki prowiantu, jakie wam zostały, bo niewiele więcej możecie wymienić.//
-
Kovl JanuSeski
Zaprezentował rzeczy, jakie wykupili na tę drogę, łącznie z ich własnym prowiantem. Wśród prywatnych rzeczy… cholera. Miał swoją tarczę, nawet swój młot i hełm. Ewentualnie zbroję. Lecz aż za bardzo można było powiedzieć, że nie chciał się zbytnio rozstawać z którąkolwiek z tych rzeczy. Zwłaszcza, że zapewne przyjdzie mu jeszcze walczyć o swoje życie. -
Choć jaszczurki były w stanie wytwarzać własny prowiant, to jednak z chęcią przygarnęły część twojego, kupując też różne narzędzia i ozdoby, lepiej wykonane, niż te rodzimej produkcji, oraz różne świecidełka i inne pierdoły. Każdy poważny handlarz zbeształby cię tak, że w Podmroku nie zostałby kamień na kamieniu, ale nie o zysk ci chodziło, ale zdobycie sympatii miejscowych, co raczej się udało.
-
Kovl JanuSeski
-- Podobają się rzeczy, prawda? – zapytał handlujące z nim Koboldy – Możemy przywieźć więcej na Handel, ale mamy coś specjalnego za coś specjalnego. Czy któryś z was jest w stanie zaoferować mi informacje o smoczym leżu, w zamian za cud nad cudy? – zapytał. Zgodnie z planem, mieli sprzedać artefakt, by wiedzieć, gdzie leży lepszy artefakt. Chyba. Pewności nie miał, ale towarzysz może go upomnieć, także tak nie do końca spartolił sprawę. -
Początkowo wydawało się, że idzie nieźle, gdyby nie byli zainteresowani, nie ekscytowaliby się tak. Ale w końcu zamilkli, jeden po drugim, i odeszli. Już miałeś wrażenie, że rzeczywiście spartoliłeś, gdy wioskę opuścił odziany w solidną zbroję Kobold w towarzystwie zbrojnej eskorty swoich pobratymców i kogoś, kto mógł być lokalnym szamanem i Magiem.
- Pokaż. - rzucił krótko ten przewodzący grupie, zapewne lokalny wódz lub ktoś inny o wysokim statusie. -
Kovl JanuSeski
Zaprezentował więc artefakt, licząc na to, że pan przewodniczący wyrazi swoje zainteresowanie. -
- Co chce w zamian? - zapytał podejrzliwie, nie zdradzając na swoim jaszczurzym pysku oznaki zainteresowania przedmiotem, choć gdyby nie miał w ogóle na niego chęci, to pewnie po prostu by odszedł, a nie zadawał takie pytania.
-
Kovl JanuSeski
-- Informacje o smoczym leżu. Taką cenę podaję za artefakt. – Jeżeli ktokolwiek mógł tutaj mu udzielić odpowiedzi, to najpewniej właśnie ten koboldzki rcyerz z eskortą. A jeżeli nie, to chociaż jeszcze nie mówił tego swojemu towarzyszowi, zawsze może spróbować zdobyć informacje siłą. To też stara, dobrze sprawdzona metoda Szarych Krasnoludów. A przynajmniej od teraz, jak tak o tym pomyślał. -
Wśród Koboldów zawrzało, ale szaman szybko ich uspokoił.
- Po co chce wiedzieć? - zapytał, przybierając jeszcze bardziej podejrzliwy ton, niż inne Koboldy, z którymi rozmawiałeś. -
Kovl JanuSeski
-- Wszystko zależy od tego, czym lub kim jest dla was ten Smok – odpowiedział. Towarzysz ostrzegał go, że Koboldy mogły, ale nie musiały, wyznawać tego Smoka, dlatego też przygotował się do tego, by w razie czego szybko zareagować.
/// Jak dobrze pamiętam ten pierścień z wieży, który my mieliśmy, został już wymieniony, czy ciągle go mam? Bo chyba mieliśmy go zaoferować Szarym Krasnoludom za coś lepszego na zabicie smoka, ale nie pamiętam, czy tego dokonaliśmy -
//Zdobyliście pierścień, wymieniliście go na inne artefakty: ty masz tarczę, drugi Szary Krasnolud pancerz.//
Kobold zadrżał na sam dźwięk tego słowa, ale mimo to szedł w zaparte:
- Jaki Smok? Co za Smok? -
Kovl JanuSeski
/// Faktycznie, dzięki. ///
-- Taki, o którym mówi się, że stwarza problemy – odpowiedział, trzymając dłonie na swojej tarczy, w gotowości do podjęcia obrony – Też taki, o którym mówi się, że może zyskał sympatyków wśród innych, którzy traktują go lepiej, niż na to zasługuje. -
- Problemy? - zapytał i odwrócił się do swoich współplemieńców, powtarzając głośniej: - Smok! Problemy!
Tamci jak jeden mąż zaprzeczyli ruchami łuskowatych łbów.
- Żadne problemy. - dodał przywódca grupy. -
Kovl JanuSeski
-- Czyli myślimy podobnie, pięknie. Czyli do handlu dojdzie? – odparł ze spokojem.