Bryg ''Sieg''
-
- Panie kapitanie, widzę dym na horyzoncie. - powiedział w końcu sternik, rozumiejąc o co wcześniej Ci chodziło. Wolałeś usłyszeć o drakkarze Nordów lub jakimś statku czy okręcie pod banderą innego, wrogiego Cesarstwu, państwa, ale to też było warte sprawdzenia, walczyliście w końcu przeciwko Nordom, a te dymy to mogła być pamiątka po ich ostatniej wizycie.
-
Severus Slitch
Wyciągnął swoją lunetę i spróbował namierzyć nią źródło tego dymu.
- Widzimy więc kierunek, w jakim powinniśmy płynąć. Przynajmniej jak na razie. -
Tak jak się domyślałeś, były to dymy z jakiejś osady, a teraz raczej już jej spalonych szczątków. Od ciebie zależy czy poślesz tam ludzi na szalupach, aby sprawdzić to dokładnie, poszukać ocalałych i tak dalej, chociaż to bardzo wątpliwe, jeśli dokonał tego ktoś inny, niż Nordowie, na których polecono ci polować.
-
Severus Slitch
- Przepłyń bliżej - rozkazał. - Wątpię, że mamy tam ocalałych, ale jeżeli są, to zobaczą, że nie jesteśmy Nordami. I może się pokażą…
Z grubsza to wolał oszczędzić chłopakom widoku martwych i na wpół spopielonych zwłok kobiet i dzieci, jeżeli faktycznie miał do czynienia z Nordami. Cholerne szumowiny bez honoru… -
Szczęśliwie dla twojej załogi, widok taki będzie im oszczędzony, bo Nordowie zwykli cenić sobie życie swoich ofiar, rzecz jasna w takim sensie, że woleli brać ich żywcem, aby móc później z zyskiem sprzedać lub zachować w swojej mroźniej ojczyźnie. Więc trupów będzie niewiele, widok może być jednak i tak tragiczny, bo Nordowie zabijają tych, którzy nie przeżyliby morskiej podróży i tych, którzy nie mają wielkiej wartości, a więc starców, chorych, rannych i najmłodsze dzieci. Jeśli ktoś jakimś cudem przeżył napad, to nie wybiegał wam na powitanie.
- Spuścić szalupy? - zagadnął pierwszy oficer niepewnie. -
Severus Slitch
-- Sytuacja wygląda na beznadziejną – stwierdził szczerze. – Ma ktoś jakiś róg? Coś, co wyda głośny dźwięk? Może się po prostu ukrywają… w innym wypadku nie wiem, czego mamy tutaj szukać, poza przykrymi obrazami śmierci. -
- Gdybym był jednym z tych biedaków, to zwiałbym od razu do lasu. - odparł, pokazując drzewa na horyzoncie. - Oni też tak mogli zrobić.
Róg jak najbardziej mieliście, ale po kilku próbach przywołania z jego pomocą ocalałych, nic się nie wydarzyło. Moglibyście właściwie odpłynąć, gdyby nagle okrzyk “Ludzie! Na brzegu!” z bocianiego gniazda nie przeszył ponurej ciszy na pokładzie. I rzeczywiście, widziałeś kilka osób na brzegu, pospiesznie biegnących do plaży i machających wam rękoma, aby zwrócić waszą uwagę. -
Severus Slitch
-- A jednak. Kotwica w dół, wysłać łódź! Schodę na ląd dowiedzieć się, co zaszło, lecz w razie czego pilnujcie, może to być zasadzka i liczę na to, że każdy członek załogi jest gotów do obrony Siega i swojego kapitana! Wykonać!
Rozkazał, samemu schodząc niżej. Sam zamierzał przepytać ocalałych. Ufał sobie trochę bardziej, niż żółtodziobom, a nawet bardziej, niż swoim zaufanym wilkom morskim. -
Zebrałeś dość szybko ośmiu ludzi, głównie twoich starych kamratów lub najętych w Imalin wojowników. Gdy załadowaliście się do szalupy, tę spuszczono na powierzchnię wody i ruszyła ku brzegowi. Podróż nie była długa, gdy tylko dotarliście na plażę, wszyscy opuścili łódkę, czekając na rozkazy.
-
Severus Slitch
-- Idę przodem. Broń w pogotowiu.
Po wydaniu poleceń odwrócił się w kierunku tamtych ocalałych i ruszył, w miarę spokojnym krokiem, w ich kierunku. -
Tamci wręcz przeciwnie, biegli ku wam jak najszybciej. Im bliżej byli, tym lepiej widziałeś szczegóły wyglądu: pot, brud i zakrzepłą krew, niektórzy byli ranni, choć powierzchownie. Wśród nich była jedna kobieta i trzech mężczyzn, wszyscy bez wyjątku wyglądali na skrajnie przerażonych i wyczerpanych, choć na ich twarzach na wasz widok malował się wyraz ulgi.
-
Severus Slitch
Zbliżył się do ocalałych, zdejmując swój kapelusz kapitański na ich przywitanie. Przy okazji wyciągnął manierkę z wodą i na wyciągniętej ręce podał ją najbliższej z ocalałych osób, gestem zachęcając pozostałych członków załogi do zrobienia ponownie.
-- Nordowie, prawda? – zapytał i nie czekając na odpowiedź, kontynuował. – Moje najszczersze wyrazy współczucia. Zostaliśmy wysłani z Imalin, by ich dorwać. Wybaczcie, że zjawiliśmy się tutaj za późno. -
- Przybyli jakby znikąd. - wydusił z siebie jeden z mężczyzn, gdy odjął manierkę od ust i podał następnemu. - Jeden okręt, ale pełen wojowników. Czasem przepływają tędy jakieś statki, nikt się nie spodziewał…
- Część naszych poszła na brzeg ich zobaczyć, chcieli nawet handlować… A wtedy tamci wyciągnęli broń i zabili ich na miejscu. - dodała kobieta. - Ja zdążyłam uciec. Nie wracałam do wioski tylko biegłam do lasu. Resztę spotkałam po drodze.
- Nasi próbowali się bronić, sołtys służył w armii, kowal i karczmarz też. Niektórzy potrafili polować. Zabili chyba dwóch, może trzech, reszta ich zmiotła. Ścięli albo powiesili wszystkich starych, dzieci, chorych, kilku rannych w bitwie. Potem wszystko nam zabrali, a czego nie mogli zabrać, to spalili.
- Dalej są inne wioski! - krzyknęła kobieta, a ta pozornie oczywista w innych sytuacjach informacja uderzyła ją teraz tak nagle. - Uwitki, Ely, Solime. Musicie ich ostrzec albo uratować! -
Severus Slitch
Severus pokiwał głową w milczeniu. Fakt, że kolejne wioski mógł czekać identyczny los sprawiał, że musieli podjąć szybkie i zdecydowane działania.
-- Która wioska znajduje się najbliżej? – zapytał. – Oraz czy macie gdzie się udać? -
- Jeśli chcecie iść lądem to Solime. A statkiem najszybciej do Uwitek, są nad morzem, wielu ich mieszkańców łowi ryby, mają nawet swoje łódki. - odparł jeden z mężczyzn.
- Poradzimy sobie. - dodał inny. - Jeśli nie splądrowali innych wiosek, pójdziemy tam. A jeśli i je napadli… Poszukamy szczęścia w najbliższym mieście. -
Severus Slitch
-- Radzę trzymać się z daleka od wybrzeża – odpowiedział Slitch. – Nordowie mogą plądrować wzdłuż niego, przez co też jest tam najbardziej niebezpiecznie. I trzymajcie się – życzył im szczęścia. – My spróbujemy dotrzeć do Uwitek i zobaczyć, jak tam ma się sytuacja. Później ruszymy w pościg wzdłuż wybrzeża za Nordami. Jeżeli zdołamy, to pomścimy waszych znajomych. -
Pokiwali głowami, również życzyli wam powodzenia i odeszli, żegnając się. Tymczasem twoi załoganci zajęli się przygotowaniem szalupy i po chwili mogliście ruszyć w drogę powrotną na statek.
-
Severus Slitch
Sam również wrócił do szalupy, po czym wrócił z załogą na statek.
-- Przygotować się! – rozkazał, jak znalazł się w zasięgu Brygu Sieg, tak by załoga mogła go usłyszeć. – Ruszamy do Wioski Uwitki! Sprzęt ma być w gotowości do walki, możemy spodziewać się tam Nordów – informował załogę, kiedy szalupa była na nowo przymocowywana do okrętu. -
Wszystko poszło sprawnie, a kwatermistrz zaczął wydawać broń reszcie załogi.
- Kapitanie! - krzyknął marynarz na bocianim gnieździe. - Burza na horyzoncie! Na wprost!
//Uznaję, że wyjaśniłeś gdzieś przy okazji, gdzie mają płynąć. A burza jest właśnie w okolicy wioski, do której płyniecie.// -
Severus Slitch
Poprawił swój kapelusz i kołnierz, po czym spojrzał się na burzę. Nie byłaby to jego pierwsza na morzu. Chociaż nie zamierzał się z nią bawić.
-- Trzymajcie się blisko wybrzeża, łatwiej będzie sobie można poradzić z falami, niż na otwartym morzu --rozkazał, stojąc obok sternika. – I wypatrujcie okrętów Nordów.