Warszawa [Polska]
-
Widoki ładne czy nie, ten konkretny był jednym z twoich ulubionych, bo słońce rzeczywiście chyliło się ku zachodowi. I choć większość ludzi jest już teraz bezpieczna w swoich domach i mieszkaniach, to wciąż tysiące są gdzieś tam, aż prosząc się o swój los.
-
To bardzo dobrze. Mimo wszystko jednak jeszcze trochę czasu zostało, a sam Wiktor nie ma nic ciekawego do roboty. Zdecydował się więc na pójście do sypialni. Dobrze, że wampiry się nie pocą, dzięki czemu można na spokojnie leżeć dłuższy czas w łóżku i zasnąć w zwykłym ubraniu. Niewiele czekając wampir położył się na łóżku. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon komórkowy, odblokował go i ustawił budzik na 21, kiedy będzie już znacznie ciemniej i będzie można się zabawić. Co prawda z żądającym posoki żołądkiem będzie ciężko zasnąć, ale mimo to Wiktor spróbował to zrobić.
-
Faktycznie, trochę to trwało, ale w końcu zasnąłeś. Sen był dość ciekawy, odwiedziłeś w nim zakład pogrzebowy, rzekomo po trumnę na pogrzeb umierającej matki, a w rzeczywistości aby mieć wygodniejsze leże. Nim dobiłeś targu, ze snu wyrwał cię dźwięk budzika, a chwilę później dołączyło do niego coraz bardziej nieprzyjemne ssanie w żołądku.
-
Wiktor, przez sen oczywiście, cofnął się trochę w czasie. Spanie w trumnie to było bardzo ciekawe doświadczenie. Miło sobie powspominać.
Wampir rozciągnął kości zaraz po tym, jak tylko budzik zadzwonił, czemu wtórował charakterystyczny dźwięk, jakby kość została złamana. Szybko ten czas minął.
Wampir złapał się z brzuch i powiedział:
-- Uspokój się trochę, bracie drogi. Zaraz dam ci świeżutką krew. – po czym wstał z łóżka i poszedł w stronę szafy, aby odnaleźć w niej jak najbardziej czarną bluzę z kapturem. Oby nie była w praniu po ostatniej przekąsce… -
Szczęśliwie nie, więc możesz być spokojny o kamuflaż w czasie kolacji.
-
No to wampirowi nie pozostało do zrobienia nic więcej, niż założyć czarną bluzę.
-
Tym iście bohaterskim wyczynem położyłeś podwaliny pod napisanie historii hrabiego Draculi na nowo. Twój organizm był mniej zadowolony, usilnie domagając się kolejnego posiłku.
-
-- Już idziemy, nie denerwuj się kurde – powiedział Wiktor. Poszedł do przedpokoju i założył buty. Po zrobieniu tego wyszedł z mieszkania, przekręcił klucze w drzwiach, żeby je zamknąć. Zszedł po schodach, żeby zobaczyć co tam na zewnątrz.
-
Jak na największe miasto w kraju przystało, nawet o tej porze coś się działo. Nie żeby szczególnie dużo, ale wciąż ulicami jeździły autobusy, tramwaje, samochody i taksówki, a na chodnikach nie brakowało pieszych, spieszących do domów, pracy, klubów, restauracji i ku wielu innym miejscom, chociaż ruch był dużo mniejszy niż za dnia. Jaki jednak by nie był, i tak wystarczy, aby się nasycić.
-
Wiktor zaczął się rozglądać za jakimiś mało uczęszczanymi uliczkami na Pradze, żeby znaleźć jakąś ofiarę. Przy okazji wypatrywał też dobrze wyglądającej, młodej kobiety, której krew byłaby odpowiednia. Co prawda mógłby też wypić krew od jakiegoś grubasa co żyje w grzechu, ale już stwierdziliśmy, że krew takiego delikwenta smakuje jak gówno.
-
Takich kobiet oczywiście było sporo, ale z oczywistych przyczyn nie kręciły się po bocznych uliczkach i mrocznych zaułkach, bardziej preferując główne, jasno oświetlone i wciąż całkiem ludne ulice. W tych mniej uczęszczanych możesz oczywiście coś znaleźć, ale prędzej będą to bezdomni, ćpuny albo lokalni dresiarze, a nie długonogie dwudziestolatki w miniówkach.
-
Ech, szlag by to wszystko trafił… A tak to starsza część społeczeństwa cały czas narzeka, że młodzież i młodzi dorośli to nic tylko cały czas jest w tych mrocznych zaułkach pomyślał wampir i uśmiechnął się.
Nagle do głowy przyszła mu jedna myśl. Jest przecież wampirem, czyż nie? Czyli nie widać go na kamerach… Gdyby spróbować wyczaić jakiś mało zaludniony autobus z jedną pasażerką, lub tylko z panią kierowcą? To nie byłoby takie głupie! Albo poszukać prawie pustego wagonu metra…
Zaczął szukać więc najbliższego zejścia na stację metra, bo w końcu na Pradze jest jedna linia. -
//Nigdy nie jechałem warszawskim metrem, także nie obraź się, jak napiszę coś, co nie będzie mieć pokrycia w rzeczywistości.//
Nie było tu tak tłoczno jak w ciągu dni czy przy okazji godzin szczytu, ale wciąż mogłeś znaleźć mniejsze lub większe grupki ludzi, a także sporo stojących lub siedzących samotnie osób, czekających na swój pociąg. -
Wiktor stanął w pobliżu jakiejś samotnie stojącej osoby, udając, że również czeka na pociąg. Spojrzał na tę osobę, aby dowiedzieć się, z czym ma do czynienia.
-
Kobieta, na pewno po trzydziestce, ale też na pewno przed czterdziestką. Blondynka z zielonymi oczami, najpewniej wracała z jakiejś bardziej oficjalnej pracy, sądząc po jej stroju. Była tak zajęta przeglądaniem czegoś w telefonie, że nawet nie zauważyła, że się jej przyglądasz. Albo była tego zupełnie świadoma, ale po prostu cię ignorowała.
-
Rozejrzał się po reszcie ludu czekającego na pociąg metra, aby zobaczyć, czy wokół nie byłoby kogoś jeszcze lepszego do wyssania.
-
Ludzi miałeś sporo, wszystko zależało od tego, kto według twoich wampirzych standardów był “lepszy do wyssania”.
-
Poszukiwał jeszcze dalej młodych kobiet, najlepiej blondynek. Oczywiście nie pogardzi również młodym, wytrenowanym mężczyzną. Co prawda mogłoby to zostać uznane za homoseksualizm, ale uspokojenie brzuszka jest ważniejsze niż jakaś tam orientacja. Przecież wampiry i tak nie są w stanie uprawiać seksu!
-
Problemem było to, że choć takich osób nie brakowało, to albo stały w większej grupie, albo właśnie wsiadały do wagonów metra.
-
No i chuj pomyślał wampir. Tak łatwo to nie będzie. Nigdy nie było łatwo, ale przedtem przynajmniej nie czaił się na żywych kiedy kiszki mu marsza grały.
Niewiele myśląc sam wsiadł do wagonu metra licząc na to, że tam w końcu znajdzie ofiarę. Bo w końcu o tej porze nie powinno być aż takiego ruchu w wagonach. Prawda?