Warszawa [Polska]
-
No i chuj pomyślał wampir. Tak łatwo to nie będzie. Nigdy nie było łatwo, ale przedtem przynajmniej nie czaił się na żywych kiedy kiszki mu marsza grały.
Niewiele myśląc sam wsiadł do wagonu metra licząc na to, że tam w końcu znajdzie ofiarę. Bo w końcu o tej porze nie powinno być aż takiego ruchu w wagonach. Prawda? -
Zdecydowanie nie. Wagon, do którego wsiadłeś, zajmowały tylko trzy osoby: dwie rozmawiające ze sobą nastolatki w jednej części i śpiący mężczyzna na drugim końcu.
-
Korci na nastolatki, ale woli nie ryzykować. Poszedł więc w stronę śpiącego mężczyzny i usiadł naprzeciwko niego. Z kim ma do czynienia?
-
Ciężko powiedzieć. Dobrze zbudowany, choć raczej żaden kulturysta czy atleta, całkiem wysoki, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Na głowie miał kapelusz z szerokim rondem, na nogach bojówki i buty bardziej nadające się do górskich wypadów niż chodzenia po mieście. Reszta ubioru była ci nieznana, skryta pod wyświechtanym, miejscami przetartym czy wyblakłym prochowcem.
-
Dobre i to pomyślał Wiktor. Wystarczy jedynie go ugryźć, a nie powinien się obudzić… Byle tylko te nastolatki nie zwróciły na niego większej uwagi… Przystąpił do kolacji, siadając koło mężczyzny i odsłaniając swoje kły. Po chwili jednak się zastanowił. Cholera, jak poczuje ból to się wydrze i nici z kolacji pomyślał. Nie pozostaje mu więc nic innego jak liczenie na to, że te dwie nastolatki zaraz wysiądą. Albo to ten gościu się obudzi i wyjdzie raz z jedną z nastolatek.
Usiadł naprzeciwko mężczyzny i bacznie go obserwował. -
//W karcie była mowa o tym, że po ugryzieniu wampiry wprowadzają do organizmu ofiary neurotoksynę, która usuwa pamięć, zwiotcza mięśnie, rozszerza naczynia krwionośne i zapobiega krzepnięciu krwi, także z tego co rozumiem, to jak go ugryziesz, to raczej zaboli, więc się obudzi i wydrze. Chyba że coś źle zrozumiałem albo coś mi umknęło w samej karcie.//
-
//czej, wydaje mi się, że gdzieś pisałem, że neurotoksyna ma też działanie wprowadzający w stan podobny do narkozy. Lecę sprawdzić.//
-
//dobra, nie napisałem tego. Czas więc wziąć odpowiedzialność pomyłki na klatę. Niech się wydrze, ale niech też będzie zwiotczały.//
-
//Możesz wciąż edytować post, jeśli chcesz.//
-
//na pewno robimy coś takiego?//
-
//W sensie nie możesz edytować postu a tym bardziej Karty i dopisać czegoś o jakichś właściwościach przeciwbólowych czy coś takiego, na to nie pozwolę. Ale jak najbardziej możesz, pracując z tym, co masz, zmienić działania swojej postaci.//
-
- A ty co się gapisz? - mruknął nagle, nie zmieniając postawy ani nawet nie otwierając oczu. Ciężko było powiedzieć, kiedy się obudził. W międzyczasie jedna z nastolatek pożegnała się ze swoją przyjaciółką i wysiadła, zostaliście więc we trójkę.
-
Cholera… pomyślała pijawka. Przeanalizował naprędce sytuację - stwierdził, że jedyną akcją mającą sens jest wypicie krwi od tego jegomościa. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo na to, że gdy nastolatka zobaczy kły Wiktora i lejącą się krew, to najpewniej zemdleje i nie będzie z nią żadnego problemu, a nawet jest szansa, że Wiktor mógłby sobie sprawić dokładkę. Rzucenie się na nastolatkę odpada, bo chłop będzie mógł stanąć w jej obronie.
-- Tak dla hecy – powiedział wampir, po czym szybkim ruchem podskoczył do mężczyzny, odsłonił kły i próbował rzucić się do jego gardła. -
Już wcześniej był spięty i gotowy na konfrontację, więc nie zaskoczyłeś go kompletnie, zdołał cię złapać i trzymać na dystans.
- Przejebałeś sobie, ty cholerny ćpunie. - warknął i zacisnął mocniej rękę na twoich ubraniach, prostując ją, aby trzymać cię na dystans, a drugą zwinął w pięść i uderzył cię w brzuch. -
-- Ćpunie? Haha! – zaśmiał się wampir. Niespecjalnie przejął się uderzeniem w brzuch, przecież i tak jest już martwy, więc co mu po jednym siniaku? Niewiele czekając naprężył prawą nogę na maksa. Dla zmylenia przeciwnika próbował bić się rękoma. Gdy chłop został zmylony już dostatecznie, Wiktor zgiął nogę i kopnął nią w splot słoneczny jegomościa.
-
Zabolało, to na pewno, a on zatoczył cię o kilka kroków do tyłu i padł z powrotem na miejsce, wciąż przytomny, ale mocno zamroczony. Tymczasem pojazd zatrzymał się, a nastolatka pospiesznie opuściła wagon, do którego nikt nowy nie wszedł.
- Wychodzi na to, że zostaliśmy… sami. - powiedział mężczyzna, odkasłując. -
-- No i elegancko – powiedział wampir, po czym przyjął bokserską postawę obronną - chronił swoimi rękoma głównie dolną szczękę oraz okolice splotu słonecznego. Tętnicy szyjnej nie potrzebuje bronić, bo po co?
-
On zaś wstał i rozciągnął się, strzelając też przy tym zdrętwiałym karkiem. Sięgnął do kieszeni prochowca, skąd wyciągną kastet, który chwycił w prawą dłoń. Drugą ręką zachęcił cię, abyś podszedł bliżej i zaczął walkę.
-
-- I tera najlepsze ziomuś, pa – powiedział i obnażył kły, aby wystraszyć przeciwnika. No bo chyba powinien zesrać się na widok wampirzych kłów, co nie?
-
Nie zareagował tak, jak się spodziewałeś. Na pewno się wystraszył, ale nie aż tak, jak na to liczyłeś. Cofnął się o kilka kroków, ale później znowu przyjął gotową do walki postawę, uderzając pięścią z kastetem w otwartą dłoń.
- Wyrwę ci te szpanerskie kły prosto ze szczęki, a potem zrobię z nich naszyjnik.