Imperium
-
-- Nie. Powiedziałeś mi praktycznie wszystko, co chciałem wiedzieć – rzekł James i wrócił do delektowania się kawą z rumem.
-
Skinął głową i wyprostował się na krześle, rozglądając się wokół, podziwiając wnętrze lokalu. Pozostali zrobili podobnie lub zabrali się za swoje drinki. Tobie zaś kawa bardzo smakowała, to prawdopodobnie jedna z ostatnich okazji, żeby napić się czegoś takiego przed wyruszeniem w drogę.
-
Tak, ostatnia okazja, żeby zakosztować odrobiny luksusu. Potem tylko woda… James skończył pić kawowego drinka i ruchem ręki zawołał kelnera.
-
Zjawił się niemal od razu, bez słowa oczekując na twoje kolejne zamówienie.
-
-- Jakie macie tutaj desery? – zapytał.
-
- Ciasta, ciastka, torty, suflety i wiele więcej, proszę pana.
-
-- To poproszę zwykła szarlotkę… – czasami prostota jest najlepsza.
-
- Oczywiście. Czy to wszystko? - zapytał, notując twoje zamówienie. Pozostali pokiwali głowami, najwidoczniej nie mając ochoty na cokolwiek.
-
-- W takim razie to będzie wszystko.
-
Kiwając ci głową, odszedł przekazać zamówienie. Nie minął kwadrans, a miałeś już przed sobą gotowe ciasto, które świetnie wyglądało i jeszcze lepiej pachniało. Możesz się więc domyślać, jak dobrze będzie smakować.
-
i oby takie było pomyślał sobie. Wziął do ręki widelczyk i przystąpił do degustacji szarlotki.
-
Rzeczywiście, była dobra, choć jadałeś już lepsze desery. Ale i tak jak na warunki tej kolonii, było to przyjemnym zakończeniem.
-
Odłożył łyżeczkę.
-- Dobrze, wypadałoby wreszcie znaleźć sobie jakieś lokum do spędzenia nocy. Wyruszymy na spokojnie jutro. Trzeba trochę odpocząć po tej długiej podróży. -
- Jak dobrych warunków oczekujesz? - zagadnął cię Paul.
-
@kubeł1001 napisał w Imperium:
Kasyno w Imperium, jak chyba zawsze, pełne było klientów wszelkiej maści, ale tylko z wyższych sfer, bo tylko takich stać było na wejście tutaj, nie licząc może barmanów, krupierów, kelnerek i tancerek. Nie dane było ci jednak zapatrzeć się na to miejsce, bo milicjant poprowadził cię od razu na piętro, gdzie wprowadził cię do eleganckiego gabinetu, w którym to zastałeś właściciela tego kasyna, a także burmistrza i Szeryfa Imperium, Hoodoo Browna.
-- Szeryfie – przywitał się, zdejmując kapelusz ze swojej kościanej głowy. Poczekał jednak na dalsze wprowadzenie, nie chciał wywoływać zamieszania tym, że jest człowiekiem z trupią czaszką jako głową.
-
- Wiele o panie słyszałem, Panie Horseinstorm. - powiedział mężczyzna, do tej pory odwrócony do ciebie tyłem, zapatrzony w panoramę Imperium rozciągającą się za wielkim oknem. Dopiero po tych słowach odwrócił się do ciebie, skinął ci głową i wskazał na fotele stojące w gabinecie, samemu zajmując miejsce w jednym z nich. - Uznaję to za dar od niebios, że ktoś taki jak pan zjawił się tu akurat teraz. Choć, prawdę mówiąc, moi ludzie chcieli porozmawiać z panem już w Dodge, ale odjechał pan, nim mieli ku temu okazję.
-
@kubeł1001 napisał w Imperium:
- Jak dobrych warunków oczekujesz? - zagadnął cię Paul.
-- Bez różnicy, mój drogi. Jakbym chciał nocować w apartamencie to bym się nie ruszał ze wschodniego wybrzeża. Po prostu niech będzie łózko i stolik nocny. Nic więcej mi nie potrzeba
-
- Czyli nie będzie problemów. Nie wiem czy ten lokal oferuje noclegi, ale nawet gdyby, obawiam się, że byłoby dla nas zdecydowanie zbyt drogo. Lepiej poszukać motelu gdzieś indziej, ale wciąż w okolicy centrum.
-
-- Też tak sądzę. Poza tym źle by mi się spało ze świadomością, że piętro niżej oddają się hazardowi… – powiedział James. Fakt, niczego tak nie cierpiał jak hazardu. Nawet na jego statkach nie ma wydzielonych stref do czegoś takiego! – Chodźmy więc po nasze rzeczy – rzekł i wyruszył w stronę służby Hoodoo, która była odpowiedzialna za kontrolę wnoszenia oręża.
-
@kubeł1001 napisał w Imperium:
- Wiele o panie słyszałem, Panie Horseinstorm. - powiedział mężczyzna, do tej pory odwrócony do ciebie tyłem, zapatrzony w panoramę Imperium rozciągającą się za wielkim oknem. Dopiero po tych słowach odwrócił się do ciebie, skinął ci głową i wskazał na fotele stojące w gabinecie, samemu zajmując miejsce w jednym z nich. - Uznaję to za dar od niebios, że ktoś taki jak pan zjawił się tu akurat teraz. Choć, prawdę mówiąc, moi ludzie chcieli porozmawiać z panem już w Dodge, ale odjechał pan, nim mieli ku temu okazję.
Lekko zastanawiał się, co konkretnie Szeryf miał na myśli, kiedy zajął miejsce w fotelu. Szybki rzut myślami w przeszłość dał mu do zrozumienia, że najprawdopodobniej Szeryf potrzebował doświadczonego żołnierza do jakiegoś zadania. I chociaż znał kilka lepszych opcji w tym przypadku, to jednak nie zamierzał rezygnować z potencjalnego zarobku.
-- Mam nadzieję w takim razie, że nie opóźniłem niczego ważnego – odpowiedział Szeryfowi. – Jednak teraz jestem do pańskiej dyspozycji.