Głazogarby
-
Na wspomnienie o celu twojego przybycia wszyscy nastawili uszu, a gdy padło imię Ogra, nikt już nawet nie udawał, że nie interesuje ich ta rozmowa, bo było wręcz przeciwnie.
- Tak, jest nam znany. Aż za dobrze. Jego banda jest wyjątkowo okrutna, nawet jak na ogrze standardy, podobno terroryzuje nawet swoich podwładnych i pobratymców. Nie ukrywam, że zabicie go byłoby bardziej niż mile widziane, ale zanim, jeśli w ogóle, pozwolimy ci przejść dalej, powiedz kim jesteś i czym się zajmujesz. -
Tennover “Prasar” Flamereaper
-- Jestem, jak szlachetni panowie widzą – tutaj wskazał na swoją zbroję – Spod zupełnie innej władzy, niż wasza i spod zupełnie innych poglądów, niż wasze. Mówcie mi Prasar, a to, czym się zajmuję, nie jest już dla was żadną tajemnicą. Zabijam wrednych chujków, dla korzyści zarówno ogółu, jak i też własnej. Tylko, że mi nie płacą. Gdyby płacili, to byłbym najemnikiem. A tak to tylko eksterminuję i zabijam. -
- Robisz to po to, żeby się sprawdzić? Dla przyjemności z zabijania? Aby się zemścić lub uczynić świat lepszym?
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
-- By zaimponować paniom – odparł, niezbyt przejęty. Dlaczego w sumie dołączył do Zakonu Śmierci? Nie pamiętał. Chyba ktoś go w to wrobił. A ktoś, miał na myśli swojego mistrza. – Zabiję jednego chuja, w jego miejsce wskoczy drugi. I tak błędne koło się będzie toczyć. Na szczęście jednak, w ciągłym tym imponowaniu ruszam na coraz to trudniejsze cele, przez co, jako skutek uboczny, uczyniam daną okolicę bezpieczniejszą. Na jakiś czas. -
- Możemy odeskortować cię do miejsca, w którym ostatnio widzieliśmy tego bydlaka. Nie żebyśmy bali się o twoje bezpieczeństwo, z pewnością sam sobie doskonale poradzisz ze wszystkim, co mogłoby na ciebie czekać w tych górach, ale zwyczajnie ci nie ufamy, więc wolimy mieć cię na oku, dopóki nie zgładzisz Ogra i jego bandy. Gdy dostarczysz nam ich łby, pozwolimy ci iść dalej, gdziekolwiek zechcesz, a nawet wynagrodzimy za pomoc.
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
-- Zgadzam się – odparł Prasar, zadowolony, że przyjdzie mu odebrać dwie nagrody za tę samą robotę. Plus nie będzie musiał go tak mocno tropić, ponieważ Stalowi Ludzie mogli go lekko naprowadzić. Dopóki nie zorientują się, że chociaż Rycerze Śmierci nie zataczają jeszcze tak szerokich kręgów w popularności, jak Pakt Trzech, to jednak w którejś świątyni dzwonią dzwony i mogą się zorientować, że prowadzą mordercę na mordercę. Ale to problem na inną chwilę. Jak na razie położył ręce na swoich mieczach. – No to co? W drogę. Nie dajmy mu żyć dłużej, niż jest mu to pisane. -
Nie mogąc całkowicie opuścić posterunku, żołnierze Stalowych zorganizowali krótką naradę po czym ośmiu zostało w wieży, a czterech pozostałych ( w tym ten, z którym do tej pory rozmawiałeś) miało ci towarzyszyć. Dwóch ruszyło przodem, pozostali za tobą. Podróż zajęła wam kilka godzin, zbliżał się wieczór, gdy wreszcie się zatrzymaliście.
- Tam. - powiedział Stalowy, wskazując dłonią na odległy punkt. Wysilając oczy, dostrzegłeś ciemniejsze miejsce w górskim zboczu, zapewne jaskinię. - Podejrzewamy, że to tam może się kryć Ogun i jego banda. Przed wiekami Krasnoludy władały tymi górami, wciąż pełno tu szybów i tuneli, które wybudowały. Widziałem jeden, zrobił wrażenie. Był tak wielki, że Ogr nie musiałby się nawet garbić, żeby nim przejść. Ogun napadł tu nasz patrol, a potem rozpłynął się w powietrzu. Musi tu być gdzieś tunel, którym uciekł. Więcej nie wiem. Powodzenia. -
Tennover “Prasar” Flamereaper
Milcząc, obserwował wejście do tunelu kopalnianego, po czym odwrócił się w stronę Stalowego.
-- Powiem tak. Zrobiłbym to za darmo, ale zabijanie i otrzymywanie złota za to jest zbyt pięknym połączeniem w tym świecie, żebym z niego zrezygnował. Widzimy się później! – niedbale mu zasalutował na pożegnanie, po czym ruszył w kierunku wejścia z tunelu. Nie zamierzał czekać dłużej, niż było mu to pisane, zwłaszcza, że teraz miał zabić Oguna dla trzech pracodawców jednocześnie. Dla Zakonu. Dla Ogrów w zamian za jeńców, oraz dla Stalowych za złoto. Potrójna mieszanka, z której nie zamierzał rezygnować. -
Skinął ci jeszcze na pożegnanie głową i ruszył ze swoją grupą z powrotem do posterunku. Jaskinia okazała się dużo większa, niż początkowo myślałeś. Po pięciu metrach wędrówki zdałeś sobie sprawę, że bez pochodni lub innego źródła światła dalsza podróż nie ma sensu, bo nic nie znajdziesz, a prędzej dasz się zabić Ogrom, jeśli rzeczywiście tu są, skręcisz sobie kark, spadając w przepaść lub w inny sposób pozbawisz się życia, niegodnie Rycerza Śmierci.
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
Przejrzał swoje rzeczy, w poszukiwaniu czegokolwiek, co nadawałoby się na źródło światła. Dopiero wtedy wycofał się i poza jaskinią zaczął szukać czegokolwiek, by stworzyć potencjalne źródło światła,coś w stylu pochodni, bądź czegoś, co mógłby przymocować do swojego uzbrojenia. -
Niestety, nie miałeś nic takiego przy sobie, ani na zewnątrz nie odnalazłeś niczego, co mogłoby posłużyć ci za pochodnię lub coś w tym guście.
//Sprawdziłem specjalnie jego ekwipunek, nie wiem czemu ci go wtedy przepuściłem, chłop nie ma nawet prowiantu i może być pierwszą zmarłą z głodu postacią w historii gry.// -
Tennover “Prasar” Flamereaper
/// Usprawiedliwiając siebie samego, tutaj kwestia akurat prowiantu i wody może być rozwiązana, dlatego że wyruszył z Zamku, gdzie też się przygotował do wyruszenia w drogę. Jednakże nie tłumaczy to faktu braku posiadania żadnych innych przedmiotów. Plus, nie tylko on z moich postaci, bądźmy szczerzy. Tutaj jedzenie mieli albo ich towarzysze, ale miejsce, gdzie przebywali… ta. Błędy lat wcześniejszych. ///
Nie mogąc ruszyć bez źródła światła, Prasar uznał, że ukryje się w pobliżu wyjścia z kopalni, po cichu licząc na to, że prędzej czy później Ogry będą musiały wyjść zapolować. -
Kryjówek miałeś szczęśliwie pod ręką dużo więcej niż źródeł światła. Po kilku godzinach, gdy wraz z zimnym i porywistym, górskim wiatrem zbliżał się zmierzch zauważyłeś ruch w jaskini. Po chwili opuściło ją kilku mieszkańców, ale nie były to Ogry: prymitywnie odziane i uzbrojone w liche włócznie, tarcze i miecze Gobliny rozeszły się po okolicy, uważnie się rozglądając wokół, nasłuchując i węsząc.
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
Obserwował je, pozwalając im wyjść dalej z jaskini, nie chcąc, by przypadkiem uciekły do niej szukając schronienia. Przy okazji wypatrywał… a być może jeszcze pojawią się Ogry, co zdecydowanie ułatwiłoby mu zadanie. -
Nie zapowiadało się na to, a tymczasem część Goblinów rozbiegła się po okolicznych ścieżkach, a reszta wróciła do jaskini.
-
Tennover “Prasar” Flamereaper
Prędzej czy później powinni wrócić, ale wiedział, gdzie jest wejście do jaskini, dlatego zdecydował się ruszyć za Goblinami, co zaznaczył zniechęconym westchnieniem. Kto by spodziewał się, że jego własna nieuwaga spowodowana brakiem kilku podstawowych elementów opóźni jego misję? Cóż, wie przynajmniej jedno. Będzie trzeba nosić ze sobą coś łatwopalnego. -
Nie odszedłeś daleko, ale może to i dobrze, bo miałeś dzięki temu gdzie się skryć i mogłeś pozostać niezauważonym. Wszystko dlatego, że goblińscy zwiadowcy wracali do jaskini, zapewne po tym, gdy upewnili się, że w okolicy nikogo nie ma. Część z nich została na zewnętrz, obserwując okolicę, pozostali skryli się wgłębi jaskini, a po chwili usłyszałeś dźwięk ciężkich kroków, odbijających się od jej ścian. Ogry.