Nowy Jork [USA]
-
Triggo
— Jebudubuubudubu. — podsumował walkę szczurzy mutant i przeniósł spojrzenie na wampirzyce.
— Te krwiopijka. Przyszłaś sprawdzić jak radzo se profesjonalisty? — zapytał złośliwie. Pewnie Frankenstein ją przysłał aby zabezpieczyła tyły. No nic.
— Jebać bjede. Do skarbca jeszcze kawałek. Magmowy-ukulele-grajek przodem. — oznajmił i szturchnął przyjaciela Vulcanosa w kolano. Na koniec Triggo przeładował swój miotacz kwasu czekając aż mięso armatnie ruszy przodem. -
Panna Crimson zabezpieczała dalej teren cokolwiek to znaczyło. Nie tak wyobrażała sobie swój udział w napadzie na bank. Miała nadzieję, że te strzały wcale nie oznaczają ofiar śmiertelnych i że wszyscy ochroniarze skończą najwyżej ogłuszeni.
-
Żałośni, to rzucało się na martwy od wielu lat język Hanzo. Wampirzyca spojrzała z pogardą na szczura i sułtana Ahmeda.
- Nie mamy całego dnia. Ruszać się do cholery… - Prychnęła niechętnie zmieniając swoją formę w rój robali, żeby ruszyć przodem możliwie jak najszybciej do skarbca. W razie napotkania kolejnych ochroniarzy jako rój robali wypełni ich ciała oraz uszkodzi narządy od środka. -
Frankenstein
Mężczyzna z całej siły staranował drzwi przedtem osłabiając konstrukcje strzałem błyskawicy.
-
Vulcanos przyzwał do siebie magmowe dyski. Bez słowa ruszył za wampirzycą do skarbca, nie chcąc wdawać się z nią w niepotrzebne dyskusje.
-
Veronika nie odpowiedziała, z jej ust wydobyło się jedynie wściekłe warknięcie, które równie dobrze mogło być zaadresowane do napastników, do Luce, jak i do samochodu, który nie zamierzał ruszyć.
Kobieta jednak nie zamierzała składać broni, bo w przeciwieństwie do pseudo-policjantów, ona mogła przebić się przez kuloodporne szyby samochodu, tylko nie za pomocą pocisków.
Ruch, który chciała zastosować był ryzykowny, ale miał szansę na powodzenie. Zamknęła oczy i wniknęła do umysłu najbliższego z zbirów, a później kolejnego i następnego. Jeżeli którykolwiek miał przy sobie granat, przejęcie kontroli nad jego ciałem choćby na ułamek sekundy mogło wystarczyć, by wyciągnąć z niego zawleczkę i posłać większość z nich do piachu. Jeżeli nie, równie dobrze mogła zmusić go do oddania kilku kul w swoich towarzyszy. Była w pełni świadoma tego, że ten ruch może ją zupełnie osłabić i nawet całkiem wykluczyć z walki, ale to była szansa, by Luce wykorzystał zamieszanie i pozbył się napastników - ich szansa na wyjście z tego cholerstwa żywym, bo prędzej czy później strzelający dostaną się do wnętrza samochodu.
-
Taco, Protektor, Kaloszyk:
Dotarliście do skarbca bez konieczności staczania kolejnych bojów z ochroniarzami, po drodze spotkaliście tylko kilku, których unieszkodliwił wcześniej wpuszczony do budynku gaz. Jak przystało na drzwi prowadzące do bankowego skarbca, były one solidnie wykonane i sforsowanie ich nie będzie łatwe. Jedyny sposób, jaki poznaliście przed rozpoczęciem akcji to użycie skanera siatkówki i linii papilarnej dyrektora banku, jego zastępcy i szefa ochrony, ale że nie macie żadnego z tych trzech mężczyzn pod ręką, to pozostaje wam wymyślić inny sposób, aby dostać się do środka. Może nie tak prosty, ale na pewno bardziej efektowny.
Piłat:
No cóż, w środku nie działo się nic ciekawego. Pozostaje tylko liczyć na to, że zanim wszyscy padli nieprzytomni to nikt nie wezwał wsparcia. Ani że nikt na zewnątrz nie zainteresuje się tym, co działo się w środku.
Chcicken:
Nie było to konieczne, ale na pewno robiło wrażenie. Do środka dostaliście się bez trudu, wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu ochroniarze byli nieprzytomni dzięki użyciu gazu. Miałeś stąd dobry widok na niemal cały bank, dzięki dostępowi do sieci monitoringu, co pozwoliło ci spostrzec, że w budynku już nic się właściwe nie dzieje, na zewnątrz nikt póki co nie zainteresował się sytuacją w środku i panuje spokój, a wampirzyca, szczur i Vulkanos są już pod drzwiami prowadzącymi do skarbca.
//Z góry uprzedzam was wszystkich, że nie planuję żadnych ciekawych zwrotów akcji ani innych fajerwerków podczas samego napadu, bardziej po nim. Dlatego też planuję samo rabowanie skarbca skrócić do minimum, żebyśmy mogli przejść do ciekawszych rzeczy.//
Radio:
Wątpliwe, żeby chcieli się dostać do środka: po prostu chcieli was zabić, a do tego wystarczyło podziurawienie waszej maszyny. Szczęśliwie do tego nie doszło, bo twój plan się powiódł: jeden z napastników rzeczywiście miał przy sobie granat i zmusiłaś go, aby wyciągnął zawleczkę. Niestety, tylko na tyle było cię stać, gdy osłabiona padłaś na kanapę samochodu, przez co granat po prostu wylądował na ziemi, u stóp policjanta. Ten szybko ocknął się z zamieszania, jakie wywołałaś w jego umyśle i odrzucił niebezpieczny przedmiot z daleka od siebie i swoich towarzyszy. Sam fakt, że tak prędko udało mu się wrócić do świadomości dawał ci znać, że nie był to pierwszy z brzegu cyngiel do wynajęcia, ale ktoś dużo bardziej zdyscyplinowany i wyszkolony. Chociaż twoja akcja nie dała wiele, to odwróciła uwagę wrogów na tyle długo, aby Luce zdołał wychylić się z samochodu i oddać strzał w kierunku przejeżdżającego obok pojazdu. Trafiwszy w koło, sprawił że ten gwałtownie skręcił, wbijając się maską prosto w stojący przed wami radiowóz, robiąc nieco miejsca. Twój kierowca od razu to wykorzystał i ruszył z kopyta, uciekając ze śmiertelnej pułapki, choć miałaś przeczucie, że to jeszcze nie koniec. -
Vulcanos przyzwał do siebie dysk magmowy i tak rozdzielił go na cztery mniejsze dyski. Po tym zaczął obracać nimi, wprawiając je w ruch i zmieniając w magmowe piły tarczowe. Tak przygotowanymi narzędziami zaczął ciąć prostokątny otwór w drzwiach skarbca.
- Wytnę mały otwór, a ty Triggo razem z wampirzycą wejdziecie do środka i przerzucie mi złote sztabki.- orzekł o swym planie do małego towarzysza napadu. -
Triggo zrobił jak powiedział mu magmowy grajek. Poczekał aż koziojebca wytnie otwór, po czym wkroczył do środka i zaczął przerzucać złote sztaby razem z banknotami.
- Kierwa, ruchać się mi tu. Czeba szybko się stont wynieść. - popędzał. -
Panna Crimson dalej zabezpieczała teren, cokolwiek to znaczyło. Rozmyślała jak to szło reszcie zespołu i czy udało im się już przebić do skarbca.
-
Veronika spróbowała podciągnąć się na oparciu samochodu. Cały czas nie wypuszczała pistoletów z dłoni, bo wątpiła że Ci ludzie, kimkolwiek byli, odpuszczą tak łatwo. Karambol pozbawił ich jednego samochodu, ale to wciąż pozostawiało jeden na ich ogonie… Sama była już praktycznie wyłączona z walki, ten manewr kosztował ją zdecydowanie zbyt wiele sił. Co najwyżej mogła kogoś postrzelić jeżeli ktoś będzie na tyle głupi by nawinąć jej się na muszkę. Tamci nie sprawiali wrażenia takich.
— Są bardziej zdeterminowani by nas zabić… — Stwierdziła słabo. Schlebiało jej to, że komuś aż tak zależało na jej śmierci, jednak daleko jej było do wesołości. — …Niż zazwyczaj, nie sądzisz? Nie zatrzymuj się.
-
Frankenstein
Viktor cisnął błyskawicami w konsole pomieszczenia ochrony z nadzieją uszkodzenia jej i zatarcia śladów. Po zniszczeniu tropów ruszył w stronę skarbca.
-
Wampirzyca znów spojrzała z obrzydzeniem na kompanów, o ile tak mogła określić te grupę inwidualistów. Niech będzie, że Hanzo się zgadza na plan kebaba. Kiedy tylko wyłom został utworzony krwiopijka zamieniła się w rój robali i przeniknęła do środka skarbca, tam zmaterializawszy się zaczęła przerzucać złoto i worki z pieniędzmi.
-
Ten post został usunięty!
-
Taco, Protektor, Kaloszyk:
O ile wycięcie odpowiedniego otworu w drzwiach zajęło wam (a raczej jednemu z was) sporo czasu, to dalsza część planu poszła nadzwyczaj sprawnie: choć sporo, jeśli nie większość, aktywów banku było przechowywanych w formie elektronicznej, nie każdy mógł sobie na to pozwolić, nie każdy też chciał. Co cenniejsze depozyty, które mogły was zainteresować, to nie tylko złoto, ale i kamienie szlachetne oraz biżuteria. Poza tym wciąż spore ilości gotówki w różnych nominałach. Udało wam się wypełnić skradzionymi dobrami osiem worków, każdy dość spory i zapakowany niemal po krańce możliwości. Pora wracać.
Piłat:
Rozmyślania te przerwało pojawienie się gości. Żadnych policjantów, antyterroystów, agentów OAB czy bohaterów, ale zwykłych, szarych przechodniów, którzy chcieli załatwić swoje sprawy w banku. Dzięki waszym działaniom, natknęli się na przyciemnione solidnymi, metalowymi roletami okna oraz szczelnie zamknięte drzwi, dzięki czemu nic nie zdziałali i odeszli. Ale jakaś nieprawidłowość została zauważona, więc im szybciej się stąd zmyjecie, tym lepiej.
Chicken:
Na pewno utrudni to działania organów ścigania i wszystkich innych, którzy chcieliby się do was dobrać po udanej akcji, ale nie możesz mieć pewności, że to wystarczy. Jednak te niezbyt wesołe myśli szybko zniknęły z twojej głowy, gdy zobaczyłeś resztę ekipy stojącą pod skarbcem, razem ze zrabowanym już łupem.
Radio:
- Nie mam zamiaru. - rzucił mężczyzna, zerkając w tylne lusterko. Ty nie musiałaś, bo po chwili rozległy się za wami piski policyjnych syren, co oznaczało, że przebierańcy rozpoczęli pościg, a sygnały, jakie nadawały ich radiowozy, ułatwiały im pościg: dla kierowców innych samochodów byliście przestępcami, których trzeba było zatrzymać, więc tym bardziej ochoczo schodzili im z drogi, nie chcąc też ryzykować wplątania się w jakieś zamieszanie. Pozostaje liczyć, że Luce jest tak dobrym kierowcą, jak udowadniał do tej pory, tamci nie, a żaden z jadących samochodem gapiów nie postanowi zabawić się w bohatera i nie zdecyduje się zatarasować wam drogi. -
Frankenstein
Na widok gotowych łupów mężczyzna ucieszył się.
- Wracamy na początek. Stamtąd teleportuje nas mała Crimson. - powiedział Viktor i chwycił za dwa worki z kosztownościami, ale nim to zrobił powiedział przez krótkofalówkę.
- Wracamy na początek do wszystkich, nie ma spóźnień… - hardo oznajmił Frankenstein i spalił krótkofalówkę elektrokinezą.
Kiedy znalazł się przy wejściu do banku rzekł do małej.
- Otwieraj wrota do kryjówki. Trzeba się stąd szybko wynieść. - poinformował zebranych. -
Crimson spojrzała z zadowoleniem na Frankensteina, który przyniósł ze sobą łupy, niestety tej mimiki nie było widać przez maskę gazową.
Ciekawe jak dużo pieniędzy udało się zdobyć… - pomyšlała w głowie mała dziewczyna.
- Tak jest! Portal do kryjówki razy jeden - wesoło odrzekła i wyciągnęła ręce przed siebie, po chwili próbując postawić portal do kryjówki, czyli piwnicy domu Frankensteina. -
- Przetransportuję worki. - oznajmił i zamienił magmowe dyski w kamiennej dyski. Odpowiednimi ruchami dłońmi podzielił je na tyle części, że wyszło akurat sześć, znaczy tyle ile pozostało worków z pieniędzmi. Każdy z dysków umieścił pod pozostałymi workami, a następnie zmienił je w platformy odpowiednio utwardzając ziemię, uczyniwszy to podniósł je w górę na wysokość metra. Tak przygotowany ruszył do miejsca zbiórki, tam też, kiedy portal był gotowy, przetransportował przez niego worki, a po uczynieniu tego sam przeszedł przez portal do kryjówki.
-
Kiedy wszystkie kosztowności zostały zapakowane, Triggo pobiegł za resztą i też przeszedł przez portal stworzony przez Maye. Nie obyło się bez komentarzy z jego strony.
— Kutfa mać. Nienawidze portaluf kurestfo jedne. Czeba bło helikoptrem przyleciemć. — narzekał na warunki podróży szczurzy mutant. -
Wampirzyca zamieniła się w rój robali, i w takiej formie przekroczyła portal. Całe szczęście napad dobiega końca bo wytrzymać z tymi patałachami zdaniem Hanzo Wielkiej, to wyczyn na miarę boskości. W kryjówce ponownie zmieniła formę na powrót stając się wampirem.