Miami [USA]
-
- Z trzy czy cztery dni jestem tutaj. - przedstawiła sprawę jasno, a wnet odezwała się ciekawość. - A co, wiesz coś interesującego o mieście i chcesz się tym ze mną podzielić?
-
- Kiedyś miasto było spokojne. Normalne. Zdarzali się różni przestępcy, jasne, ale nikt bardziej zorganizowany, nikt tak groźny, jak teraz. Zawdzięczaliśmy to Opalowi. Nie wiem, jak naprawdę się nazywał, chyba nikt tego nie wie. Był bohaterem, miał nadludzkie moce. Ale pewnego dnia pojawił się ktoś, komu musiał ulec. Nazwano go Katem, bo na oczach wszystkich mieszkańców Miami i nie tylko zamordował naszego herosa. Od tej pory miasto zaczęło się staczać, przestępczość rosła lawinowo, ciężko powiedzieć, czy ktoś dziś naprawdę czuje się bezpieczny. Tak czy siak, tego właśnie dotyczą informacje, które zebrałam. Biznesmeni, politycy, przedsiębiorcy, dziennikarze i wielu, wielu innych. Wszyscy ci, co do których jestem pewna, że nie tylko śmierć Opala była im na rękę, ale to oni doprowadzili do stworzenia Kata, a więc i do śmierci młodego bohatera.
-
- I co ja mam z tym zrobić? - zapytała jakby na chwilę poczuła się jak mrówka w starciu z dużym mrówkojadem.
- Przecież nie będę ciągać polityków i biznesmenów po sądach. Mogę najwyżej złapać bandytę… -
- Może i nie widziałam, co działo się w tamtym magazynie zanim mnie uwolniłaś, ale rzuciłam okiem na kilku z tych bandziorów, którymi się zajęłaś, gdy wychodziliśmy. I dzięki temu wiem, że potrafisz poradzić sobie z tymi, którzy dalej dybią na moje życie. Tymi wszystkimi szychami zajmą się służby, policja, może nawet Agencja albo jacyś herosi z Ligii, ale dopiero wtedy, gdy mój reportaż trafi do większej publiki. Chciałabym, żebyś do tego czasu była w pobliżu, chroniła mnie. Nie wiem czy mogę ufać zwykłym gliniarzom, zwłaszcza tym z Miami.
-
- Wszystko świetnie. Tylko gdzie my się podziejemy? - zapytała niezbyt miłym tonem głosu. - Ten opuszczony budynek to obecnie moja kryjówka, dużych luksusów nie ma co się spodziewać. Moich mocy jestem pewna, choć nie wszystkie z nich znam, gdyż są powiązane z pewnym bytem. - spróbowała wytłumaczyć Aries.
- Pewnie masz sporo pieniędzy… - zasugerowała teoretycznie. -
Dziewczyna prychnęła pod nosem.
- Chciałabym, uwierz. Wynajmuję mieszkanie, ale nie chciałabym tam wracać, bo jak tylko te zbiry dowiedzą się o tym, co zaszło w magazynie to na pewno tam pójdą albo przynajmniej będą mieli je na oku. Masz jakieś inne pomysły? -
Aries wcale, ale to wcale nie zdziwiła odpowiedź Sophie.
- W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak udać się do opuszczonego budynku, w którym nie ma co się spodziewać luksusów. - oznajmiła niechętnym głosem Aries, po czym dodała.
- Chyba, że masz inny pomysł dokąd pójść albo z kim się trzymać. Może moglibyśmy iść do tej… Agencji Bezpieczeństwa czy jak to się tam nazywa -
- Myślałam o tym. - dziewczyna pokiwała głową. - Ale nie. Nie jestem tego pewna. W sensie wiem, co robią dla świata i tak dalej… Ale tutaj? Każdy jest umoczony. Nie mam dowodów, że ktoś z Agencji też, ale nie mogę tego wykluczyć. Jeśli dziennikarze, politycy, policjanci i inni mundurowi dali się wciągnąć, to czemu nie ktoś z nich?
-
- A może uderzyć bezpośrednio do bohaterów i tej całej Ligi Herosów czy jak oni się tam zwą? Przecież korupcja nie mogła dojść aż tak wysoko i któryś z bohaterów nam pomoże, o ile nie wszyscy. - Zaproponowała Aries, po czym podrapała się po głowie.
-
- A masz jakiś pomysł jak się z nimi skontaktować? Bo też o tym myślałam, ale żadne rozwiązanie nie przyszło mi do głowy.
-
- Pójść do centrum tej całej Agencji bezpieczeństwa i poprosić o spotkanie? - zaproponowała istnie naiwnie Aries, zupełnie jakby uwierzyła na moment, że to wszystko jest takie proste.
-
- Nie ufam im. W sensie… To, co robią, jest w porządku. Walczą za nas, dbają o świat… Ale poza garstką herosów to zwykli ludzie. Tacy, których można nastraszyć, przekupić… Nawet jeśli bym do nich poszła, i wszystko mogłoby pójść w porządku, to obawiam się, że nie dotrę na miejsce. Te bandziory na pewno obstawiły wszystkie miejsca, w których mogłabym szukać pomocy. Zgarną mnie szybciej, niż powiadomię o tym wszystkim Agencję.
-
- To co proponujesz? Mi brak pomysłów, a sami nie możemy się mierzyć z tymi ludźmi. Prędzej czy później trzeba będzie komuś zaufać czy tego chcemy, czy nie. - oznajmiła Aries i w zamyśleniu podrapała się w okolicach ust.
-
Sophie przygryzła dolną wargę, zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- Powiedzmy, że znam kogoś, kto może nam pomóc. Przynajmniej na razie. Dać odsapnąć na kilka dni. Ale mam przeczucie, że może ci się nie spodobać. -
Aries spojrzała dziwnym wzrokiem na Sophie.
- A co on ma się ze mną pobrać, że ma mi się podobać? Kilka dni to więcej niż obecnie mamy. Kto to taki? Byle nie jakiś polityk… Albo co gorsza urzędnik lub poborca podatkowy.