Karty Postaci
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Daj sobie sto lat z hakiem i będzie spoko.
Wygląd niezbyt, Upadli przypominają raczej Szkielety.
Degant:
Napisz ile masz tej amunicji, żeby otoczenie Cię przez dzikusów było zabawniejsze, niż jakbyś miał do nich walić jak z automatu.
Kwestię monetarną wyjaśniłem w Barze, także dodaj sobie trochę pieniążków. No i fort dodajesz sam po zaakceptowaniu, pamiętaj.
Ether:
Błagam, nie prowokuj mnie i napisz porządną historię, wiem, że potrafisz. -
-
Fisto
**Imię: **Neur
**Nazwisko: **Buh
**Rasa: **Mivvot/wilkołak
**Pseudonim: **
**Charakter: **Porywaczy i mocno emocjonalny, łatwo wyprowadzić go z równowagi
**Wiek: **270
**Towarzysz: **Brak, co jest dużym problemem. Usilnie poszukuje ucznia by móc przekazać mu wiedzę i odejść od siedzib istot rozumnych
**Majątek i nieruchomości: **Jaskinia na uboczu wioski
Kamyki szlachetne warte w sumie 650 stebrników
**Historia: **Urodził się szóstym synem łowcy plemienia, także szóstego syna. Nie poszedł jednak w ślady ojca i zamiast zająć się polowaniem i magią dziczy wolał siedzieć przy ognisku i słuchać pradawnych historii o dawnych bohaterach. Gdy zaczął wykazywać duży talent magiczny wysłany został na termin do szamana plemiennego, bardzo mądrego i bardzo starego. Takie życie odpowiadało Neurowi, mogącemu w spokoju poznawać historie tych którzy byli przed nim, czerpać z nich mądrość i pomagać nią swoim ludziom. Jego mentor był zadowolony z postępów chłopaka, ciesząc się, że zostawi godnego następcę i plemię nie zostanie bez szamana.
Sielanka odmieniła się gwałtownie i niezapowiedzianie. W 1599 do wioski plemienia przybyło dwóch uciekinierów ‐ półwampirów błagających o azyl. Rada plemienia głosowała, jednak głosów było po równo. Wtedy do głosu dopuszczono młodego szamana, jako przyszłego członka rady. Ten posłuchał swego serca i zagłosował za chronieniem zbiegów. Tej samej nocy do wioski przybył oddział ze sfory. Wilkołaki uznały, że Mivvoci są winni ukrywania wrogów ras rozumnych i zaatakowali wioskę, wyżynając nie tylko krwiopijców, ale również wielu tubylców. Neur był jednym z nielicznych walczących, którzy przeżyli, a i on nie został bez ran ‐ ugryziony przez białą wilkołaczkę leżał na pobojowisku czekając na śmierć z wykrwawienia. Dojrzeli go jednak ocaleli bracia i zanieśli do zielarki, najlepiej znającej się na leczeniu ocalałej osoby. Tej udało się zatrzymać krwotok, jednak była tylko skromnym magiem natury i nie wiedziała jak odczynić likantropię. Gdy więc nadchodziła pełnia bracia skuli go łańcuchem i czekali w pogotowiu z bronią pokrytą maścią z tojadu. Tymczasem gdy ciało chłopaka było na skraju śmierci z jego duchem skontaktował się zmarły w ataku mentor. Pokazał mu, jak za pomocą magii hamować instynkty i przypomniał, że jego ludzie nie będą mieli innego szamana i że musi się kontrolować. Nadludzkim wysiłkiem woli Neur z pomocą magii zdołał się poskromić i zachować większość świadomości. Od tamtego czasu stale przyjmuje wiedzę i uczy się od przodków, by wykształcić następnych szamanów plemienia, równocześnie powstrzymując się przed zagrożeniem swemu ludowi.
**Umiejętności: **Mistrzowskie opanowanie szamanizmu
Bardzo dużalę wiedza o przeszłości
Zmysły, odporność i zwiększone cechy fizyczne wilkołaka
Dobra koordynacja
Potrafi walczyć swoim kosturem
**Wady: **Nienawidzi Sfory
Kontrola nad sobą zużywa sporo jego energii magicznej
Nie umie korzystać z innych broni niż swój kostur
Jak na wilkołaka niewielka siła
Wiele osób obwina go o pogrom plemienia
Koniecznie musi znaleźć ucznia by przestać zagrażać swoim
Impulsywność i miękkie serce
**Specyfikacje: **Wydaje się być starszy niż w rzeczywistości, gdyż kontrolowanie pierwszych przemian kosztowało go mnóstwo energii
**Ekwipunek: **
Rytualny bęben
Farby do skóry
Komplety ziół
Niezbędne komponenty do zaklęć
Prowiant i woda na tydzień
Spirytus
Ostry nóż
Kostur zakończony ostrym kolcem
Hubka i krzesiwo
**Rodzina: **
Bracia
Morc + Zginął w ataku sfory. Przedtem był bardzo wesołym i skorym do psikusów magiem dziczy, zajmującym się tropieniem i zwiadem. Chętnie się komunikuje, jednak nie jest zbyt przydatny
Arim ‐ 400letni mag dziczy. Rzadko jest w wiosce, gdyż zajmuje się polowaniem by zapewnić żywność. Jest trochę nadopiekuńczy w stosunku do młodszych braci
Kaar + Zginął w ataku sfory. Za życia był zawsze spokojnym milczkiem i budowniczym władającym magią ziemi. Nie chce się kontaktować i uważa swoją śmierć za w pewnym stopniu winę młodego szamana
Tek ‐ 370letni plemienny piromanta, jeden z najlepszych wojowników plemienia. Kocha brata, ale podchodzi do niego z dystansem, gdyż najważniejsze jest dla niego dobro plemienia
Gal + Zginął w ataku sfory. Miał 300 lat i był tancerzem, pełnym życia i wesołym. Rzadko komunikuje się z żyjacymi.
Rodzice
Aayla ‐ matka, 600letnia ciepła i empatyczna magini wody. Bardzo mocno przeżyła śmierć synów, od tego czasu milczy.
Brog ‐ łowca i mag dziczy. Był poza wioską w czasie ataku, o co cały czas się obwinia, powoli popadając w alkocholizm
**Zawód: **Szaman
Ubranie:
**Wygląd: **
-
-
-
-
-
-
Radiotelegrafista
Imię: James
** Drugie imię:** Ha’Kesh (Mivvockie)
Nazwisko: McLiam
Rasa: Pół‐Człowiek Pół‐Mivvot
**Pseudonim: ** Joker
Charakter: W grze
Wiek 35 lat
Towarzysz: Podróżuje na swoim karym koniu, którego nazwał As. Zarzucił na niego sakwy, w których mieści głównie prowiant, taki jak suchary, suszone mięso czy bukłaki z wodą.
Majątek i nieruchomości:
‐ 765 miedziaków
‐ Małe mieszkanie w Dodge City
‐ Zapuszczona chata na równinie
Historia:
Historia Jamesa nie zaczyna się właściwie od niego, a od jego rodziców. Ojciec, Daniel McLiam, żołnierz Armii Oczyszczenia, razem z swą kompanią walczył z lokalnymi rasami tubylczymi. Pewnego dnia, to jego obozu sprowadzono mivvocką niewolnicę, imieniem Essebo, piękną i słodką jak wino, a wydaną wrogowi przez swoją rasę. Żołnierskie serce od razu pokochało tą istotę, a Daniel zaczął cały swój wolny czas spędzać przy drzwiach celi Essebo, rozmawiając przez długie godziny. Mivvotka również odwzajemniła uczucie. I tak sobie trwały te kanarki, jednak stało się coś, co musiało nadejść ‐ Niewolnica miała zostać wysłana na wschód kontynentu, daleko od jej kochanka. Wobec tego, pewnej ciemnej nocy, Daniel zdezerterował z Armii Oczyszczenia, porwał trochę wyposażenia, uwolnił Essebo i razem zbiegli z dala od cywilizacji, do małego gaju na środku równiny, otaczającego źródło wypływające ze skał. Wspólnymi siłami postawili tam chatę, w której zamieszkali. I jakoś to życie się wiodło. Po trzech latach, na świat przyszedł James, pierwsze i jedyne dziecko pary. Mały McLiam wychowywał się tylko z rodzicami, jednak Ci zadbali, by w świat nie wyszedł bez doświadczenia. Ojciec uczył syna posługi bronią, jazdy konnej, przetrwania. Matka, nie będąc jakkolwiek gorsza, przekazała mu tajniki magii iluzji, a także bardziej babskie sprawy, jak cerowanie, szycie czy gotowanie. Cała rodzina spędzała też wieczory na grze w karty, która była ich najbardziej faworyzowaną formą relaksu. I tak by ta sielanka trwała, do momentu, gdy James miał około czternaście lat. Okazało się wtedy, iż jego Ojciec ciężko chorował na syfilis. Mimo wszelkich prób ratowania go, sprowadzania medykamentów i znachorów, ten zmarł w niespełna półtorej roku później. I teraz zagadka: Jaką drogą rozprzestrzenia się ta choroba? Poprzez stosunek seksualny. Czyli wiadome było, że matka chłopaka, Essebo, też jest chora. James robił co mógł, by wyleczyć ją, jednak jedyne co osiągał to widok powoli umierającej rodzicielki, która po śmierci ukochanej osoby jeszcze bardziej opadła na siłach. I w pięć lat po śmierci Daniela, młody McLiam wykopał drugą mogiłę, równolegle do pierwszej i złożył tam matkę. Po około trzech tygodniach samotnego przebywania w chacie stwierdził jednak, że nie zdzierży tego miejsca, które przypominało mu o śmierci ukochanych rodziców. Narzucił na siebie iluzję ludzkiego wyglądu i ruszył w krainę,włócząc się od miasteczka do miasteczka. Podejmował tam przygodne zawody, do momentu, w którym hazard okazał się bardziej opłacalny, szczególnie z sztuczkami i umiejętnościami Jamesa, któremu zwycięstwa w karcianych rozgrywkach zapewniały magiczne oszustwa. I tak wędruje do dziś przez Oskad, już nie tylko zbijając pieniądze na grach, ale szukając też celu w życiu, ciekawszego sposobu na pieniądze, drugiej połówki, a może jeszcze czegoś innego?
Umiejętności:
‐ Magia Iluzji na poziomie średnim.
‐ Nieźle oddaje strzały z rewolwerów.
‐ Mistrz w wszelakiego rodzaju gry karciane.
‐ Ma całkiem zwinne dłonie, zna wiele sztuczek iluzjonistycznych, na przykład ta z znikającą monetą.
Wady:
‐ Nie jest zbytnio silną osobą, a szkoda, bo mogłoby mu nieźle się powodzić z dwoma rewolwerami w dłoniach.
‐ Zużywa całkiem dużą część swoich sił na utrzymanie iluzji swego wyglądu, przez co cierpi jego kondycja.
‐ Nie potrafi walczyć wręcz, to samo z wszelką bronią białą.
Specyfikacje; Brak, poza tym, że jest mieszańcem.
Ekwipunek:
‐ Portmonetka z walutą, mieszcząca 765 miedziaków.
‐ Butelka Whisky 0,5L x 2
‐ W&L Pocket Needle w kieszeni na piersi.
‐ Amunicja 0.38 (do W&L Pocket Needle) x 15 na pasie
‐ Smithson 1590
‐ 24 naboje do Smithsona w pasach na udach.
‐ Czyścik do rewolwerów.
‐ Torba podróżna
‐ Trochę sucharów, suszonego mięsa
‐ Bukłak wody
‐ Piersiówka z wódką
‐ Kompas
‐ Zegarek kieszonkowy z zdjęciem ojca oraz sentencją od matki.
‐ Nóż uniwersalny Wax
‐ Sztućce
‐ Blaszany kubek
‐ Krzesiwo
‐ Dwie talie kart
‐ Komplet zapasowych ubrań
Rodzina:
Zarówno mivvocka matka, jak i ludzki ojciec są już po tamtej stronie świata.
Zawód: Szuler, hazardzista (Szkoda, że nie wiem nic o grze w karty)
Ubranie:
‐ Kapelusz (Taki sam jak w wyglądzie)
‐ Kraciasta marynarka
‐ Bandana
‐ Krawat w kropki
‐ Dżinsowe spodnie na szelkach, przepasane skórzanym pasem z kaburą na Smithosna.
‐ Dwa pasy z amunicją do Smithsona. Po jednym na udo.
‐ Skórzane buty
‐ Bielizna
Wygląd:
To jego wygląd pod magią iluzji, której używam przez praktycznie cały czas. W swojej prawdziwej formie, jego skóra jest poszarzała, włosy wybielałe, a rysy bardziej mivvockie. -
Radiotelegrafista
Imię: Jannet
Nazwisko: Arthur
Rasa: Człowiek
Pseudonim: ** Jen, Rana, Bliz, Ruda, trochę tego jest.
Charakter: : W grze
Wiek 21 lat
Towarzysz:
- Liwiusz Tracett, lat 38. Jest to nieoficjalny przywódca szajki, a także swego rodzaju opiekun dla pozostałych czterech dziewcząt. Przeszedł dobrą edukację, w przeszłości był mnichem Lijang Maan. Później, został niesłusznie (a przynajmniej tak mówi on sam) oskarżony o gw**. Miał być stracony, jednak udało mu się zbiec z klasztoru przed wykonaniem wyroku. Błąkał się po Oskad, aż do momentu, gdy został pochwycony przez handlarzy ludźmi i tubylcami. W niewoli poznał Patricię, która wtedy już była poważnie odwodniona i wygłodzona. Niedługo później dziewczyna straciła rozum, a potem Jannet wyswobodziła ich obu. Reszta przeszłości Liwiusza jest nieznana, a on sam nie chce za bardzo o niej mówić.
Jest to człowiek bardzo religijny, i pomimo tego, że nie do końca jest wierny swym wartościom duchowym, to często kontempluje nad wiarom czy odprawia modły. W wozie, który zamieszkuje, zgromadził mnóstwo religijnych elementów, jest tam od groma kadzidełek, tkanin, a nawet pozłacana kadzielnica.
Mężczyzna jest też z pewnością wzorem dobrego przywódcy. Opiekuńczy, służy dobrą radą czy rozmową. Jest też stanowczy, chłodno i szybko myślący. Podczas napadów, to on jest mózgiem całej szajki, obmyśla taktyki i rozdziela zadania, jednak jest też otwarty na propozycje. Mówiąc o napadach, trzeba wspomnieć, iż facet zawodowo radzi sobie z karabinkiem Harlk, trochę gorzej z swoim Marksmanem, jednak wciąż dobrze. Porusza się szybko i zwinnie, jednak nie jest zbytnio silny, nie potrafi też walczyć na gołe pięści, więc zawsze ma przy sobie nóż bojowy.
Jannet jest dosyć przywiązana do Liwiusza, w końcu to wraz z nim i Patricią zbudowali gospodarstwo. Można powiedzieć, że mężczyzna jest dla niej wręcz ojcowską figurą. Nie przepada jednak za jego sympatią wobec Rose.
- Rose Lilanow, lat 25.
Trzymajcie Jannet jak najdalej od tej suki, bo gdy ona i Panna jaśnie Lilanow się widzą, nie może wyjść z tego nic dobrego. Rose uwielbia wyzywać i krytykować Jannet, a ta znosi to…nie najlepiej. Szczególnie, że często tym oszczerstwom nie może zaprzeczyć. Niemniej, gdyby nie sympatia Liwiusza do Rose, to Jannet na pewno wymierzyłaby rewolwer prosto w czoło blondynki. Każdy ma swój limit cierpliwości.
- Lilieth Hearthrow, lat 25.
Z początku, Jannet była do mivvotki bardzo nieufna, ale nic nie mówiła, bo Liwiusz miał do niej zaufanie, i chyba nie omylił się w swym zdaniu. Całkiem lubi Lilieth, nie tylko za jej pracę w gospodarstwie i wspaniałą kuchnię, ale głównie właśnie za to. Często współczuje jej losu niewolnika u szajki i chyba w przyszłości postara się o to, by chociaż nieco poprawić jej los.
- Patricia ( DeFleur), lat 19. Patricia to ciekawy przypadek. Białowłosa dziewczyna, poznana przez Jannet, gdy przypadkowo właściwie oswobodziła ją wraz z Liwiuszem z rąk handlarzy żywym towarem. Przebywała u porywaczy długo w katastrofalnych warunkach, na tyle długo, by nabyć całkowicie irracjonalnych zachowań. Zatraciła pamięć o całej swej przeszłości, nie pamiętała nawet swego imienia oraz nazwiska, znał je jedynie Liwiusz, który miał okazję spędzić z nią trochę czasu przed tym jak “straciła rozum”. Po tym, jak już się wykurowała z bolączek niewoli, stała się bardzo wesoła oraz nadpobudliwa. Możecie ją wyzywać, oczerniać, ona wciąż będzie się do was uśmiechać i wesoło opowiadać o najróżniejszych rzeczach, od pogody zaczynając, przez kiecki, kończąc na rozmowie, jaką odbyła wczoraj z borsukiem. Bo widzicie, ona pogada z wszystkim. Najbardziej oczywiście lubi z żywymi ludźmi, ale gdy tych nie ma w pobliżu, bez problemu pogada też z zwierzętami. Podczas napadów, lubi zagadywać ludzi, których szajka atakuje. Dosyć dziwne, nie? Nie dość, że atakuje Cię młoda dziewczyna, najczęściej ubrana w fikuśne ubrania, wywijająca dwu metrowym kijem, to jeszcze przed tym, jak Ci tym przywali w łeb, to zapyta o pogodę, czy pochwali twój ubiór.
Właśnie, jeśli chodzi o styl walki Patrici, trzeba wiedzieć jedno - dziewczyna jest diabelnie zwinna i szybka, najszybsza z całej szajki. Skacze, biega, kręci koziołki po całym polu walki tak dobrze, że trudno ją w ogóle trafić. Niestety, nie walczy żadną porządną bronią białą czy palną, a tylko starannie wystruganym, giętkim kijem o długości aż dwóch metrów. Wywija nim bardzo dobrze, więc w uzupełnieniu innych członków bandy, świetnie sobie radzi.
Jednym z hobby Patrici jest szycie. W pokoju, który dzieli z Jannet, śpi na wielkiej stercie ubrań, tkanin, szmat. Dzień w dzień wyszywa z nich ubrania, najczęściej w dziwaczne, fikuśne wzory, albo ogólnie dziwne. Gdy już coś uszyje, a często robi to dla innych członków szajki, potrafi godzinami zabiegać o to, by jej kreacje przymierzono. Dziewczyna jest też bardzo przywiązana do elegancji i staranności swego ubioru.
Białowłosa jest bardzo zżyta z Jannet. Lubi z nią przebywać, towarzyszyć jej w różnych czynnościach. Zasnąć też może jedynie w obecności Liwiusza albo Jen. Sama Jannet przyzwyczaiła się do zachowań towarzyszki i zaakceptowała je.
-
219 waluty
-
Wóz, obecnie uziemiony i stanowiący izbę Liwiusza.
-
Współdzielone gospodarstwo na równinie.
-
Knur Stepowy, oswojony prze Jannet, nosi imię Bimb.
Historia:
Jannet urodziła się w pewnym miasteczku, w pięknym czasie, gdy jej Ojciec dopiero budował sławę jednego z najgroźniejszych i najsurowszych stróżów prawa w okolicy, a jej Matka dopiero poznawała z jego ręki tajniki zawodu konstabla. O pierwszych latach, a dokładniej pierwszych trzech latach życia dziewczyny nie można powiedzieć nic złego, jednak po tym okresie, jej Matka oddała się wielce swemu nowo podjętemu zawodowi klawisza prawa, mając ogromne ambicje, by dorównać w skuteczności swemu mężowi. Dziecko było więc często oddawane pod troskliwą opiekę babci Jannet, Raquel (Rażel). Tam dziewczynka uczyła się pisma, rachowania, czytania, kaligrafii, rusznikarstwa (z twardego polecenia rodziców, którzy z córki pragnęli zrobić konstabla), ale także bardziej przyziemnych rzeczy, na przykład, szczególnie znienawidzonej przez Jannet jazdy konnej, strzelectwa, faworyzowanego przez Raquel, czy pieczenia ciast, w którym lubowały się zarówno babka jak i wnuczka. Wraz z mijającym czasem, rozwijała się sława i kariera Elisabeth i Josepha Arthur’ów, która prędko przysłoniła im zarówno życie towarzyskie, jak i prywatne. Bardzo rzadko pojawiali się w domu, więc dni ich córki wyglądały mniej więcej tak: Wpierw samotne śniadanie i toaleta poranna, później niedaleka podróż do babci, przebywanie u niej cały dzień, powrót do domu, kolacja, toaleta wieczorna, sen. Zapytacie pewnie, czy miała ona w ogóle jakiekolwiek kontakty towarzyskie z rówieśnikami? Otóż miała, często wychodziła z opiekunką na dwór, gdzie miała styczność i bawiła się z dziećmi w podobnym sobie wieku. Jej ulubioną zabawą było układanie domków z kart i klocków. I tak, można powiedzieć, sielanka bez rodzicielów, trwała, aż do jej 13 roku życia. Wtedy to jej Matka została postrzelona przez jakiegoś samozwańczego przywódcę gangu, w wyniku czego Elisabeth straciła oko i poważnie uszkodziła czaszkę, przez co musiała na jakiś czas zrezygnować z czynnej służby jako konstabl. Powróciła więc do domu, gdzie pierwszy raz od dłuższego czasu miała stałą styczność z córką i stwierdziła, kto by się spodziewał, że jej dziecko się zapuściło i musi wziąć się za nią. I rzeczywiście, wzięła się, w takim sam sposób jak zajmowała się bandytami. Brutalnie. Zakazała jej spotykać się z babką, kazała ćwiczyć, aż do nieprzytomności, a gdy ta się zatrzymywała, biła ją specjalnie przygotowanym biczem. Takie metody działały przez pierwsze pół roku, do czasu, gdy Elisabeth wyzdrowiała i wróciła do czynnej służby, znów znikając z domu. Od tego czasu, Jannet, przerażona obiekcja kolejnych spotkań z matką, zaczęła nałogowo zajadać stres. W tej sytuacji, kolejnym razem, gdy rodzice spotkali się z córką, było jedynie gorzej. Jednak tym razem nie mogli pozwolić sobie na pół roku przerwy od służby, więc wpadali tylko raz na jakiś czas, by sprawdzić stan dziewczyny. Jako, że za każdym razem rezultaty były bardzo przeciwne niż te oczekiwane, bili i znęcali się nad Jannet, by zmusić ją do pracy nad sobą. Na bandytów to działało, na młodą Arthur - nie. Nie myślcie sobie tylko, że “terapia” państwa Arthur’ów nie przyniosła skutków. Jannet nabawiła się strachu przed konstablami i rzemieniami. Tak to się ciągnęło, aż do momentu, gdy kolejny z jej rodziców został ranny - tym razem Joseph, jej ojciec. Wcześniej, dyscypliną córki zajmowała się głownie Elisabeth, ale teraz ten obowiązek spadł na jej małżonka, chłodniejszego i obeznanego w torturach. Usprawnił on biczyk Elisabeth o “łapkę” (3 zaostrzone pazury na końcu rzemienia). Dotkliwie raniły one Jannet, do teraz ma ona całe mrowisko blizn na plecach. Było to czas, gdy dziewczyna obchodziła 17 urodziny, jak i również stwierdziła, że dłużej tego koszmaru nie zdzierży. Rozważała ucieczkę do babci, jednak stwierdziła, że może to sprowadzić nieszczęście zarówno na nią, jak i na Raquel, zaniechała więc tego pomysłu. Miast tego, wyczekała dogodnej nocy, gdy rodzice byli poza miastem, ukradła z domu sporą sumkę, rewolwery, trochę jedzenia, wóz i rozpoczęła ucieczkę. Gdzie? Jak najdalej od rodziców. Niestety, nie posiadała zbyt dobrej orientacji w terenie, ani mapy, więc niedużo czasu minęło, zanim zagubiła się na pustyni. Do miasteczek i wiosek bała się zachodzić, w obawie, iż jej rodzice posłali za nią list gończy. Spała więc w wozie. Czas mijał, i w momencie, gdy Jannet zaczęło brakować wody i pożywienia, znajdowała się na szczerym zadupiu. Błądziła, błądził, aż w końcu natrafiła na zagrodę bydła, umiejętnie pilnowaną przez pastucha z strzelbą, grożącego dziewczynie za każdym razem, gdy ta się zbliżała do zwierząt. Jednak napotkała nie tylko pastucha (Nazwijmy go Baranim Kożuszkiem), bo w pewnej odległości od zagrody, swe obozowisko rozbiła karawana bandytów, porywających różne rasy, by później sprzedawać ich na wschód, jako niewolników. Mieli w bród jedzenia, smakowitego, smażonego mięsa, opalanego w płomieniach ogniska. Do nich też próbowała się zbliżyć, ale Ci również jedynie grozili bronią, nawet w obliczu pieniędzy. Po paru godzinach intensywnego myślenia, wpadła na błyskotliwy pomysł. Przekupiła Kożuszka, by wypuścił bydło z zagrody i pognał na bandytów. Tak też zrobił. Zwierzęta, zaganiane przez doświadczonego pastucha, pognały prosto na obozowiczów, stratowały ich i rozpędziły. Po tym, Kożuszek zagonił stado z powrotem. Głodna i spragniona, zaraz dopadła porzuconych zapasów, gdy strzał przeszył jej brzuch (stąd blizna na jego lewej części). Zszokowana, spojrzała w kierunku, z którego dobiegł pocisk. Pominęła pewien ważny szczegół. Na wzgórku nieopodal, stał wóz i cherlawy parobek, przykuty do niego łańcuchem. Prawdopodobnie był on osobą wyznaczoną do pilnowania go. Instynktownie, oddała parę strzałów w kierunku agresora. Były trafne i zarazem stanowiły pierwsze zabójstwo w życiu dziewczyny. Przejęła się nim okropnie, więc poszła w kierunku martwego. Dochodząc do niego, usłyszała wołanie o ratunek oraz śpiew, dochodzący z wozu. Otworzyła go. W środku znalazła jej przyszłych towarzyszy, wysokiego, czarnoskórego mężczyznę i wygłodzoną, słaniającą się na nogach i patrzącą wokół oszalałym wzrokiem dziewczynę, która, gdy spojrzała na Jannet, uśmiechnęła się szeroko i zemdlała. Czarnoskóry wziął ją na ręce i zabłagał o wodę, czy jedzenie, na co Arthur niemo wskazała rozgromiony obóz. Całą trójką (Tamta, co postradała zmysły na rękach mężczyzny) podążyła tam i rozpaliła ognisko. Ocucili też Patricię (to ta omdlała, oszalała), która całkiem majaczyła z wygłodzenia. Na szczęście, alkohol, woda i pożywienie przywróciły jej nieco sił, niestety nie psychicznych. Opatrzyli też prowizorycznie ranę Jannet. Wszyscy też długo rozmawiali. Okazało się, że mężczyzna nazywa się Liwiusz, a białowłosa dziewczyna - Patricia. Liwiusz został złapany przez bandytów w czasie, gdy Patricia siedział w wozie już od dłuższego czasu. Była niedożywiona i odwodniona (najwyraźniej ta szajka, składała się z bandy debili), majaczyła pomiędzy szaleństwem, a rozumem. Całkowicie postradała zmysły po ostatnim posiłku, na parę dni przed przybyciem Jannet. Dziewczyna też się przedstawiła i nieco poopowiadała. Tak, przy rozmowach, jedzeniu i omdleniach Patrici, dotrwali do rana i postanowili, że w dalszą drogę ruszą razem. Uzbrojeni i zaopatrzeni dzięki łupom z obozu, przemierzali stepy bez większych przeszkód. Jannet pilnowała zdrowia Patrici, a Liwiusz powoził. Tak podróżowali przez około trzy-cztery miesiące, do czasu, gdy napotkali inną bandę kryminalistów, zasiloną przez niedobitków z wcześniej rozbitej karawany. Wywiązała się walka, ale z powodu sporej przewagi liczebnej tamtych, już po chwili grupa musiała się ratować ucieczką. Ich wóz był obciążony, a doszły na niego jeszcze dwie osoby poza właścicielką. Wyrzucili więc sporo niezbędnych zapasów, skrzyń i wyposażenia, nie tylko ułatwiając wierzchowcom ciągnięcie, ale też spowalniając pościg. Gdy goniący przybliżyli się na pewną odległość, Jannet zaczęła ostrzeliwać bandytów z wozu. Była dosyć daleko, więc bardzo pewnie wychylała się, by przybrać cel, i to właśnie źle się dla niej skończyło. Jeden z pocisków, dokładniej śrut ze strzelby, dosięgnął jej prawego oka. Metal rozszarpał jej rogówkę,sprawiając, iż oko natychmiast zaczęło wypływać. Dziewczyna wróciła do wnętrza pojazdu, gdzie z pomocą Patrici próbowały utrzymać gałkę w miejscu. Bezskutecznie, udało się jedynie pobieżnie opatrzyć pusty już oczodół. Po tym, Białowłosa przejęła lejce, a Liwiusz począł eliminować goniących, którzy po zniknięciu w wozie Jannet, stwierdzili, że ich cel pozbawiony jest obrony i znacznie zbliżyli się do uciekającej grupy. Mężczyzna odparł pościg, a było to już przy granicy z Wielką Równiną. Grupa schowała wóz skalnym załomie i rozbiła obóz, gdzie porządniej zajęli się raną dziewczyny. Wspólnie obgadali też, iż trzeba będzie się gdzieś zatrzymać na stałe. W pobliżu wiosek są zbyt narażenia na ataki bandytów, w miasteczkach też nie mogli przebywać, ze względu na możliwe poszukiwania Jannet i Liwiusza (Uciekł z swojego rodzinnego miasta, gdyż został niesłusznie oskarżony o gw****. Wyrok kary miał być najwyższy) , niestabilność psychiczną Patrici i ogólne położenie grupy. Rozpoczęli podróż preriami Wielkiej Równiny, aż trafili do małego gaju, gdzie zapragnęli rozpocząć nowe życie, w samodzielnie wybudowanym gospodarstwie. Na miejscu, okazało się, że chociażby ścięcie drewna, bez użycia siekiery czy piły, jest trudnym zadaniem. Musieli wyposażyć się w narzędzia, jednak kieszenie całej trójki były puste, więc nie mieli z czego ich kupić. Po długich rozmyślaniach, zdecydowali się ograbić jakichś podróżnych, przemierzających pobliskie szlaki. Miała to być jednorazowa sytuacja, zdobyć pieniądze, wybudować się i mieć spokój. Rozbili obóz niedaleko szlaku, ograbili jakiegoś przypadkowego farmera, emigrującego wraz z rodziną. Pieniędzy wciąż było jak na lekarstwo. Obrabowali kolejnych przejezdnych. Już trochę lepiej, był to jakiś urzędnik, jadący na Zachód w sprawie służbowej. Po tym, budżet był już wystarczający…ale jak udało się za pierwszym i drugim razem, to czemu by nie pozbawić jeszcze kogoś małego majątku i wybudować coś lepszego niż lepiankę? Napadli po raz trzeci, tym razem trafiając na wystawną karocę pewnego przemysłowca, na nieszczęście, wraz z ochroną. Udało się i zdobyto znaczną sumę, jednak ciężko to okupiono. Liwiuszowi klinga przecięła twarz, zostawiając pokaźną bliznę na jego obliczu, a Jannet została postrzelona tak, że do dzisiaj wyciąga śrut z prawego ramienia, w którym dodatkowo straciła czucie. Tylko Patricia wyszła z tego bez uszczerbku. Niemniej, po tym wysłano Schizę, jako najmniej rozpoznawalną, do miasteczka, by nakupiła potrzebnych narzędzi. Swoje zadanie wykonała prawie bezbłędnie, dzięki czemu zaczęto budować gospodarstwo, w tym samym miejscu, gdzie wcześniej rozłożyli obozowisko, czyli względnie blisko traktu. Powoli, bo powoli, ale w stałym tempie wznosił się pierwszy budynek - domostwo. Pracowała przy nim cała trójka. O ile Patricia zajmowała się udzielaniem kiepskich rad, podawaniem narzędzi i gwoździ oraz wiązaniem, a Liwiusz odpowiadał za spasowanie wszystkiego, ciosanie, łączenie i umacnianie, to tak Jannet przyjęła na siebie rolę dosłownego muła robotniczego. Dosłownie, bo to ona ścinała drzewa i zaciągała je wraz z koniem na właściwe miejsce. To samo z kamieniami na fundamenty. Tak też właśnie nabyła swoją siłę. Gospodarstwo po paru miesiącach zostało dokończone i rozrosło się, został dobudowany kurnik i wiata dla rumaków, po czasie także skonstruowano destylarnię. Napady stały się chlebem powszednim, razem z rozgrywkami w karty i długimi popijawami alkoholi. W międzyczasie, do grupy doszła też Rose Lilianow, zaproszona przez Liwiusza, gdy ten spotkał ją powracając z polowania. Jak na początku Jannet starała się okazywać choćby szczątki empatii do kobiety, tak aktualnie szczerze jej nienawidzi, i nierzadko tylko fakt, że Liwiusz lubi dziewczynę zatrzymuje ją od wycelowania rewolweru prosto między jej blond włoski.
Umiejętności: -
Jest silna, nie ma problemów z utrzymaniem dwóch ciężkich broni, po jednej w prawej i lewej dłoni. Poza tym, żadna praca fizyczna, w której główną rolę pełnią ramiona, nie stanowi dla niej tak wielkiego wysiłku. W końcu taką siłę nabyła przy przeciąganiu belek do budowy gospodarstwa, a takie trochę ważą.
-
Nie najgorzej idzie jej z strzelectwem przy użyciu broni palnej, chociaż najlepiej radzi sobie z ciężkimi rewolwerami, które w jej rękach huczą celnie i często, oraz strzelbami, którymi błyskawicznie celuje, oddaje strzały, a przeładowanie to dla niej sekundy.
-
Całkiem dobrze znosi obrażenia, jednak bez przesady, Jannet jest tylko człowiekiem i wciąż czuje strach przed kulami, które przecież już nierzadko ciężko ją zraniły. (TL;DR - Jest wytrzymała).
-
W młodości sporo studiowała budowę oraz działanie broni, dzięki czemu jest porządnie obeznana w rusznikarstwie. Reperuje broń grupy, a czasem nawet konstruuje własne projekty, gdy jakieś ciekawe części wpadną jej w ręce.
-
Mocny łeb ma.
Wady: -
Jej zwinność oraz wygimnastykowanie pozostawia, mówiąc lekko, bardzo dużo do życzenia.
-
Nie porusza się zbyt szybko, co najwyżej kilka metrów to potrafi przebiec dosyć żwawo.
-
Kondycja jest u niej naprawdę słaba. Jest w stanie dotrzymać tempa w umiarkowanym marszu, jednak cokolwiek ponadto to już głuche życzenia. Przebiegnie najwyżej parę metrów, by podczas wymiany ognia schować się za jakąś osłonę.
-
Cóż, jest bardzo łatwym celem, wręcz przyciąga wrogie kule i klingi. Ogromne szczęście, że jeszcze nie dostała śmiertelnie.
-
Jest wrażliwa na słońce. Łatwo dostaje poparzeń słonecznych, ma też dużą podatność na udary. Z tego powodu, zwykle nie wychodzi na zewnątrz bez swojego kapelusza i poncho.
-
Ze względu na brak oka, ma ograniczone pole widzenia. Trudno jej zauważyć coś z dużej odległości, dlatego woli działać z bliska.
Specyfikacje; -
Nie posiada czucia w prawym ramieniu od łokcia w dół.
-
Jest lekko uzależniona od alkoholu. Nie fizycznie, a psychicznie. Przy dobrych wiatrach, potrafi się postawić chęci wypicia, jednak często alkohol wygrywa z jej wolą.
-
Nie posiada jednego oka, ma przez to ograniczone pole widzenia.
Ekwipunek: -
1 x Obrzyn zrobiony z W&L Dwellera 4-Shooter (4 naboje w strzelbie)
-
2 x Pas nabojowy z 8 pociskami do strzelby na ramieniu (Zapas 16 pocisków do dwóch strzelb).
-
2 x Kabura na obrzyna, przyszyta do spodni.
-
2 x Webley Mark IV (6 nabojów na rewolwer).
-
48 pocisków do rewolweru na pasie nabojowym, zszytym z pasem do spodni (Zapas 48 pocisków do dwóch rewolwerów Webley Mark IV).
-
2 x Kabura na rewolwer, znajdująca się przy pasie.
-
W&L Pocket Needle (5 nabojów w bębnie).
-
Zapas 5 pocisków 0.38 w torbie zszytej z pasem do spodni (Zapas 5 pocisków do jednego rewolweru W&L Pocket Needle).
-
2 x Laska dynamitu.
-
Pudełko zapałek (7 w środku).
-
Skórzana torba, przewieszana przez ramię.
-
Bukłak wody.
-
Butelka syropu klonowego.
-
Suszone mięso.
-
Suchary.
-
Butla samogonu.
-
Piersiówka z whisky.
-
Talia kart.
Rodzina: -
Matką Jannet jest Elisabeth Arthur, konstabl. Obecnie kobieta ma 45 lat, jest w związku małżeńskim z Josephem Arthurem, chociaż od czterech lat ich stosunki poza pracą się wyraźnie pogorszyły. Przez okolicznych przestępców, kobieta jest określana “Żyletą”, ze względu na bezwzględne ściganie wraz z mężem wszystkich, którzy jakkolwiek naruszyli prawo. Błyskawicznie podejmuje decyzje, nie przepuszcza szans. Podczas wykonywania zawodu nie przebiera w środkach. Mimo braku jednego oka (podobnie jak jej córka), świetnie radzi sobie z oddawaniem celnych strzałów przy użyciu broni długiej. Jej ulubionym orężem jest karabin Sokół. Ostatnie stosunki na linii między nią, a jej córką, były bardzo wrogie.
-
Ojciec Jannet również jest konstablem. Ma 49 lat, nazywa się Joseph, kryminaliści nazywają go katem, ze względu na jego zamiłowanie do publicznych egzekucji nawet najdrobniejszych przestępców. Joseph to człowiek, którego imię sroży włosy każdego kryminalisty w jego okręgu. Wraz z swoją żoną, Elisabeth, słyną jako jedni z najsłynniejszych, ale też najbrutalniejszych stróży prawa jakich kiedykolwiek widział ten świat. Mężczyzna sam w sobie jest chłodnym, planującym wszystko strategicznie, człowiekiem. Doskonale zna tajniki tortur oraz przesłuchań, potrafi złamać najbardziej opornych ludzi. Nigdy nie daje za wygraną. Świetnie operuje rewolwerem, ma zabójczy refleks i celność. Przepada za cygarami. Od około trzech lat jego stosunki w życiu wewnętrznym z żoną pogorszyły się. Ostatnie stosunki na linii między nim, a jego córką były bardzo wrogie.
-
Babcią, a zarazem najdroższą Jannet osobą z rodziny jest Raquel (Rażel) Arthur. Ma 73 lata, wnuczka zwykła była ją przezywać “Babcią Rażetką”. Raquel jest osobą ciepłą i dobrotliwą, przebaczającą i hojną. To właśnie w jej domostwie dziewczyna spędziła większość dzieciństwa, ucząc się pisma, rachowania, czytania, kaligrafii, rusznikarstwa, ale także bardziej przyziemnych rzeczy, takich jak jazda konna, strzelectwo (Widzielibyście Babcię Rażetkę z muszkietem, nie pobije jej żaden strzelec), pieczenie ciast i docenianie prostych rzeczy, na przykład smaku chleba z cukrem. Raquel mieszka w sporym, murowanym domostwie, w którym znajduje się całkiem pojemna biblioteczka, obfitująca w księgozbiory. Ogólnie rzecz biorąc, babcia Jannet jest bogatą, zdziwaczałą staruszką, kochającą swoją wnuczkę, po której zniknięciu, nieco podupadła na samopoczuciu. Ostatnie stosunki między nią, a Jannet były wyśmienite
Zawód: Przestępcze rzemiosło
Ubranie:
- Bielizna.
- Lniana koszula z kieszenią na piersi.
- Wełniane poncho z półkońskimi wzorami.
- Skórzane spodnie z kaburami na obrzyny oraz wieloma kieszeniami.
- Skórzane buty.
-Pas, mieszczący 48 pocisków do rewolweru Webley, dwie kabury na same rewolwery i torebkę na naboje 0.38. - 2 x Naramienny pas na amunicję do strzelby.
- Kapelusz.
- Przepaska na oko.
Wygląd:
Ale lewą rękę ma zdrową. - Rose Lilanow, lat 25.
-
-
-
-
-
Kuba1001
Napisałeś wiadomość w tym samym czasie, co ja, więc nie dziw się, że nie zauważyłem.
Mapa po dziesięciu latach akurat zbyt aktualna nie będzie, mamy tutaj Dziki Zachód, nowe osady wyrastają jak grzyby po deszczu i znikają równie szybko.
Nie licz, że ktokolwiek o zdrowych zmysłach wpuści Cię do miasta, a tym bardziej zaoferuje jakieś zlecenie. Ba, nawet jeśli jakieś wykonasz ot tak, to prędzej dostaniesz kulkę w łeb niż nagrodę.
Jak am się sytuacja z jego psychiką? Upadli tak czy siak w końcu zwariują, sam nie wspomniałeś o tym słowa, więc co? Ma ją zdrową, całkiem zrytą, pół na pół?
Wywal muszkiety i strzelby z umiejętności. -
bulorwas
Uznałem, że muszkiet będzie klimatyczny, ze względu na to, że jest w końcu bardzo stary, ale spoko.
Psychikę ma w miarę zdrową dzięki medytacji, dodam to zaraz do specyfikacjiA i wpadł mi taki pomysł. Nie lepszym pomysłem dla nekromantów nie byłoby to, że Upadli poza tym, że nie mogą sami się zabić, to i nie mogą zabijać innych Upadłych?
-
Kuba1001
Moim zamysłem przy ich kreowaniu był epicki jeden na jeden w samo południe dwóch kościstych rewolwerowców, także wolałbym to zostawić, jak jest.
Może i klimatyczny, ale nie masz go nawet w ekwipunku, a nikt się nim nie posługuje, a nie możesz mieć nie wiadomo ile broni palnej i umiejętności z nią związanych, nie jesteś w końcu człowiekiem, chociaż byłeś.
Z ciekawości: Po kiego Ci ten pentagram? -
bulorwas
Skoro już i tak jest uważany za pieoloną dewiację, gw**** na naturze, więc jeśli przeciwnikowi wyda się, że ten jest jeszcze sługą demonów, albo spieoli, albo zacznie strzelać na oślep.
Umiejętność z muszkietem chciałem zostawić jako furtkę fabularną. Nie wiem, podczas podróży na daleką północ spotyka elfickiego kowala i krasnoludzkiego rusznikarza, którzy przeszli prze biegun by odnaleźć minerał idealny do wykucia zajebistej broni palnej która ma zaje**ć ludzi, ale że dawno wśród cywilizacji nei byli to został muszkiet im znany jako cudo techniki
-
wiewiur500kuba
Imię: Rose
Nazwisko :Lilianow
Rasa: Człowiek
**Pseudonim: **Brak
Charakter:
Rose jest ciekawą postacią. Próbuje być zimna, niemiła, chamska, natomiast wewnątrz… Dalej czuje różne emocje. Współczucie, radość, a przede wszystkim smutek. Często jak spotyka ludzi stara się ich od siebie odtrącić, być dla nich niemiłą. Dlaczego? A no dlatego by te osoby nie czuł tego co ona. Rose straciła już trzy osoby, do których się przywiązała, więc nie chce by ktokolwiek przywiązał się do niej. W końcu jeśli umrze osoba której się nie lubiło, to wcale nie będzie się po niej rozpaczać, prawda? Oczywiście czasami swoim zachowaniem rani samą siebie. Szczególnie wtedy, kiedy sama się do owej osoby przywiązała. Brzmi to niby dziwnie i bezsensownie, ale po stracie dwóch ludzi chyba ciężko myśleć normalnie i logiczne.
Wiek: 25
Towarzysz:
Jannet Arthur (21 lat):
Osoba którą Rose obraża chyba najczęściej. Nic dziwnego w sumie, w końcu ma się do czego przyczepić, choć głównie chodzi o jej wagę. Ale sama Rose nie robi tego ze złośliwości. Bardziej w zasadzie liczy, że te wyzwiska zmotywują jakoś Jannet by ta wzięła się za siebie.
Liwiusz Tracett(38 lat):
Osoba którą Rose szanuje i może nawet podziwia. Łatwo się tego domyślić, gdyż jest to jedyna osoba której nie stara się obrazić, czy zajść za skórę. Czemu? Może przez jego charyzmę? A może przez to, że podziwia go właśnie za to, że daje radę jakoś zajmować się tą kobiecą zgrają?
Patricia (DeFleur) 19 lat)
Jest to postać której Rose stara się unikać. Z początku próbowała ją do siebie zniechęcić, niestety daremnie. Teraz więc obrała inną taktykę i stara się jak najrzadziej widzieć z Patricią. Z dwóch powodów. Nienawidzi jej wiecznego optymizmu oraz też nie zamierza bawić się w jej przebieranki. Znaczy, nie zawsze. Czasami jeśli się jej coś spodoba, to to weźmie, ale w głównej mierze stara się tym gardzić. Może w ten sposób jakoś odepchnie od siebie blond włosą dziewoję?
Lilieth Enne (25 lat)
Rose praktycznie nie wie o istnieniu Lilieth. Jest ona dla niej jak powietrze. Bardzo często przechodzi obok niej i w ogóle się nią nie interesuje. Jedyny moment, kiedy przypomina sobie o Lilieth, to wtedy kiedy odnosi jakieś rany podczas potyczek. W sumie jej to nie wadzi, im słabiej się z nią zżyje tym lepiej będzie dla nich obu.
Majątek i nieruchomości:
‐ 300 miedziaków
Historia:
Rose urodziła się w bogatej rodzinie. Mieli swoją posiadłość obok wioski gdzieś na zadupiu. Rose była jedynaczką, więc całą uwaga rodziców była skupiona właśnie na niej. Wszystko co chciała dostawała od rodziców, bądź służby na skinięcie palca. W wieku sześciu lat z jakichś przyczyn chciała trenować strzelectwo. Dziewczynka twierdziła że skoro jej rodzice mają pieniądze, to na pewno jacyś źli ludzie będą chcieli ich zaatakować, wtedy to ona przyjdzie i ich ochroni! Rodziciele nie chcieli jej zniszczyć tych jej dziecięcych marzeń. W dodatku nauczy się dzięki temu samej bronić! Wynajęli więc dla niej jakiegoś prywatnego nauczyciela, jednego z lepszych w okolicy. I w sumie tak sielankowo Rose spędziła kolejne 10 lat. Jednak jak wiadomo, taki sielski spokój długo trwać nie może. Pewnego wieczoru na posiadłość rodziny Lilianow napadli zbóje. I to nie pierwsi lepsi, oni mieli już w takim czymś doświadczenie. Świetnie przyszło im wybicie straży i prawie całej służby. Potem wyprowadzili Rose i jej rodziców na plac. Pierwszym co zrobili to wycelowali rewolwer w stronę matki i strzelili. Wszyscy zanieśli się przy tym śmiechem, a dwóch innych odciągnęło ciepłe ciało gdzieś za róg, po drodze je rozbierając. potem przyszła kolej na ojca. Wyciągnęli go z tłumu, postrzelili w nogi i powiesili na drzewie głową do dołu. Wygrzebali skądś długą piłę i poczęli go ciąć od jąder w dół. Przy każdym jego wrzasku zanosili się potwornym, nieznośnym śmiechem. Wtem w Rose coś nagle pękło. Zaczęła się szamotać i wyrywać. Akurat pilnowała jej tylko jedna osoba, która bardziej przejmowała się cudownym widowiskiem, niż tym że więźniarka próbuje uciec. Cóż, bandyta popełnił tym samym błąd. Nadepnęła mu mocno na stopę, tak że ten ją puścił, odwróciła się do niego błyskawicznie i sprzedała mu porządny cios w szczękę. Drugą ręką sięgnęła po broń swego oprawcy i strzeliła prosto w niego. Huk strzału rozniósł się po całej willi i reszta towarzystwa stopniowo zaczęła cichnąć. Wszystkie oczy był zwrócone w jej stronę. Natychmiast sięgnęli po broń, lecz dziewczynki już nie było. Pobiegła do wioski wołać o pomoc. Znaczy, wpierw skierowała swe kroki do stajni, by tam dosiąść konia i na jego grzbiecie pognać do miasta. W mieścinie zawiadomiła odpowiednie służby, które od razu pogalopowały do jej willi. Na miejscu po bandytach nie zostało śladu. Jedyne co dokończyli, to piłowanie jej ojczulka. Pięknie, równiutko, symetrycznie przecięty. Dziewczyna rozpaczała za swoją rodzinę dobrych kilka dni. Sama ich pochowała na terenie posiadłości. Znajomy jej rodziców pomógł jej zyskać spadek po jej rodzicielach. Rose nie miała najmniejszego zamiaru siedzieć dalej w tym miejscu, więc dała znajomemu posiadłość i sama biorąc ze sobą pieniądze ruszyła w nieznane. Byle daleko od miejsca tej masakry… Z racji że potrzebowała pieniędzy (fabryki jej ojca splajtowały), wynajęła się jako najemniczka. Strzelać umie, zabijać, kogoś zabiła. Co jej szkodzi? Ani myśli o zabijaniu się, a żyć jakoś trzeba.
W pewnym etapie swojego życia natknęła się na spaloną wieś. W sumie nic niezwykłego, wypadki w końcu się zdarzają. Lecz w pewnym momencie usłyszała jakby płacz. Szukałą jego źródła, aż w końcu po niewielkim czasie je znalazła. Byłą to mała dziewczynka, może dziesięcioletnia. Przytulała do siebie jakieś martwe ciało, najpewniej matki. Rose postanowiła dziewczynkę przygarnąć. W końcu jeszcze aż tak wyprana z uczuć nie była. Szybko stała się dla niej kimś w rodzaju zastępczej matki. Troszczyła się o nią, w pierwszej chwili zapewniała różne rzeczy dla niej. Szkoliła ją również w strzelectwie. Pewnego wieczoru, kiedy Rose wynajęła pokój w jakimś hotelu i wyszła uzupełnić zapasy na mieście, stałą się tragedia. Po powrocie z zakupów, blondynka znalazła mnóstwo krwi i porozrzucanych wszędzie różnych ludzkich członków. Głowę swej podopiecznej znalazła w łazience, pływała sobie wesolutko w krwi. Na sedesie siedział jakiś człowiek z poderżniętym gardłem. Wydawało się że patrzył wprost w Rose i uśmiechał się, jakby zadowolony z siebie. Najemniczka zrozpaczona nie wiedziała co ze sobą zrobić. Cały swój skromny majątek przepiła, zawlokła się na konia i pojechała w losowym kierunku. Byle daleko od miejsca tej masakry… Koń przywiódł ją do jakiegoś wąwozu. Z drugiej strony nadciągał jakiś facet, również na koniu. W pewnym momencie, kiedy zrównał się z Rose, najwyraźniej widząc w jakim jest stanie spróbował ją pocieszyć. Rose wyrzuciła mu wszystkie swoje żale, płacząc mu w ramię. Nie wiedziała czemu to zrobiła. Może było to spowodowane tym, że mężczyzna całym sobą zbudzał jej zaufanie? Jeździec słysząc jej opowieść zaproponował jej dołączenie do swojej szajki. Rose w zasadzie nie mając nic do stracenia. Wydała cały swój majątek, była bez dachu nad głową i bez jedzenia. Mimo iż przyjmując ofertę mężczyzny będzie się na siebie krzywo patrzeć, w końcu będzie żyła na jego garnuszku, to chyba lepszej perspektywy nie widziała.
Umiejętności:- Jest zwinna i gibka,
- Nieźle jej idzie z bronią dystansową
- Ma dobrą kondycję
Wady:
‐Nie jest silna,
‐Kiepsko idzie jej walka wręcz,
‐Nie potrafi pływać
Specyfikacje: Brak
Ekwipunek: