‐Zrozumiano…‐ Powiedział odkładając kij na zaczep na kurtce, a następnie wyciągnął swój rewolwer. Postarał się oświetlać te miejsca, na które się on patrzył.
Rozglądał się, więc Ty oświetliłeś całe pomieszczenie, ukazując jakieś nieciekawe śmieci w rodzaju zniszczonych mebli, resztki jedzenia, ale też prawdziwą perełkę, czyli skrzynkę pełną piwa.
‐ Stoisz przed drzwiami na wabia, jak debil, i wabisz Zombie. One biegną do Ciebie, a ja odpowiednio schowany, rozwalam każdemu łeb, jak tylko się zbliży. Nigdy nie zawiodło.
Skinął głową i przylgnął do ściany, jednocześnie otwierając drzwi, które ukazały ciemne zaplecze. On sam wycelował strzelbę mniej więcej na wysokości ludzkiej głowy, oczywiście też przy ścianie, aby nikt nie zauważył.
Był Zombie, zarąbiście szybko biegnący do Ciebie Zombie, który zaraz po opuszczeniu pomieszczenia skończył z odstrzelonym przez Bandytę łbem, zaś jego bezgłowe ciało upadł na ziemię.
‐Całkiem niezły refleks.‐ Powiedział w stronę towarzysza, a następnie zagwizdał jeszcze parę razy w kierunku pokoju, może dźwięk teraz zechce kogoś sprowadzić.
Sprowadził, kolejne dwa Zombie, jednakże skończyły one podobnie jak ten pierwszy.
‐ Nigdy nie zawiodło. ‐ powtórzył Bandyta, patrząc na zmasakrowane zwłoki.
//Mogłeś tak od razu :V//
Zaplecze… Cóż, było konkretnie ograbione, choć znalazłeś jakiegoś trupa, jeszcze świeżego. No, czyli nie byliście pierwszymi szabrownikami w ostatnim czasie, bo zwłoki jeszcze ciepłe.