Pokręcił przecząco głową.
‐ Tak wiele pań, tak mało czasu. Nawet mówili na mnie Kolorowy Pies. Niby ch*jowa ksywa, ale już na stałe do mnie przylgnęła.
‐ A kazałem Ci ją zaliczyć? Nie? No właśnie. Nie pasuje to nie uczestniczyć w tym, ale daj chociaż nam zaznać przyjemności. A człowiekiem jestem, choć z nieco innym kodeksem moralnym.
‐Barbarzyńcy…‐ Pomyślał sobie jeszcze czując lekkie obrzydzenie na to co powiedział. Rzecz jasna przez hełm nie miał raczej jak tego zobaczyć. Róbcie co tam sobie chcecie…‐ Powiedział i machnął w jego stronę ręką, a następnie opuścił zaplecze.
Celowała ona w Bandytę, na nim też skupiła większość uwagi, więc (przynajmniej teoretycznie), możesz spróbować jakiegoś manewru w rodzaju zabrania jej pistoletu.
Takie coś może skończyć się wyjątkowo źle, więc chyba wypada czekać, aż ochłonie lub nagle jego szef zmieni swoje nastawienie, co pewnie i tak będzie fałszywe.
Chwila ta przeciągała się nieznośnie długo, zaś jedyną zmianą było pojawienie się dwóch innych Bandytów, którzy korzystali z ukształtowania magazynów, skrzyń, pak, beczek i tym podobnych, aby podchodzić do Was i do niej niepostrzeżenie.