‐Barbarzyńcy…‐ Pomyślał sobie jeszcze czując lekkie obrzydzenie na to co powiedział. Rzecz jasna przez hełm nie miał raczej jak tego zobaczyć. Róbcie co tam sobie chcecie…‐ Powiedział i machnął w jego stronę ręką, a następnie opuścił zaplecze.
Celowała ona w Bandytę, na nim też skupiła większość uwagi, więc (przynajmniej teoretycznie), możesz spróbować jakiegoś manewru w rodzaju zabrania jej pistoletu.
Takie coś może skończyć się wyjątkowo źle, więc chyba wypada czekać, aż ochłonie lub nagle jego szef zmieni swoje nastawienie, co pewnie i tak będzie fałszywe.
Chwila ta przeciągała się nieznośnie długo, zaś jedyną zmianą było pojawienie się dwóch innych Bandytów, którzy korzystali z ukształtowania magazynów, skrzyń, pak, beczek i tym podobnych, aby podchodzić do Was i do niej niepostrzeżenie.
Bandyci nigdy nie mieli za grosz finezji, tak samo było w tym wypadku: Jeden rzucił się na nią i powalił na ziemię, drugi wykopał broń z dłoni i wycelował do niej ze strzelby.