‐ Pesymista. ‐ odparł, gdy wreszcie opuściliście korytarz, aby wejść na głową płytę boiska. Tak, jeden rzut oka pozwolił Ci stwierdzić, że zdecydowanie Ci tego brakowało.
Stadionowe żarcie na ogół nie powinno być jeszcze jakoś szczególnie dobre, sądząc po tym jak stara była dziura, no ale wypada i sobie znaleźć jakiś kij.
W kupie raźniej, więc wkroczyliście razem do jednej z szatni. A właściwie próbowaliście, bo najpierw trzeba było pokonać długi, ciemny i upiorny korytarz, także słabo, zwłaszcza, że żaden z Bandytów nie miał latarki.
Teraz ruszyli już nieco raźniej, ale nie na długo, gdyż stanęli jak wryci, gdy usłyszeli metodyczne uderzenie kija o ścianę, a później powolne i ciężkie kroki, które z każda chwilą zbliżały się coraz bardziej.