Los Angeles
-
-
-
-
-
Reichtangle Nigdy tego nie zrozumiem. To jakiś chory żart. Jak niby przemiana w zombie, mogła doprowadzić do powstania takiej abominacji? Przecież to zupełnie pozbawione jest sensu. Na świecie nie ma tak wysokich ludzi, więc jak to możliwe że ten ma 3 metry?! I jeszcze żeby takiego zabić, nie obejdzie się bez ckm‐ u, co on kuloodporny?! Cokolwiek doprowadziło do powstanie tego zombie musiało być pijane albo głupie. ‐ pomyślał
-
Kuba1001 Zohan:
Nie było zbytnio o co narobić hałasu, cisza była wręcz namacalna i to dzięki niej usłyszałeś coś, co przypominało ludzkie głosy za zakrętem i zbliżało się z każdą chwilą.
Reich:
Natura rządzi się swoimi prawami i o ile nie były one znane ludziom przed apokalipsą, to po niej tym bardziej, bo do klasycznych sił Matki Natury włączyły się jeszcze dwa mordercze wirusy spowijające ziemię. Mogło być gorzej, podobno Syndykat pracuje nad jeszcze straszliwszymi monstrami, służącymi im w różnych celach, od ochrony, przez robienie przykrości konkurencji, na zwykłym zaspokojeniu chorej fantazji i żądzy wiedzy naukowców skończywszy. -
-
-
Kuba1001 Zohan:
Udało Ci się, cała grupa kroczyła dalej, idąc tą samą ulicą, co Ty wcześniej. Ze swojej kryjówki widziałeś, że to trzech mężczyzn i dwie kobiety, z czego najbardziej charakterystyczną postacią był ponad dwumetrowy czarnoskóry osiłek dzierżący dwuręczny młot, którym pewnie zmasakrował już niejednego Zombie…
Reich:
Siedziałeś tak bez celu kilkanaście minut, po tym czasie do budynku wrócili zwiadowcy posłani wcześniej przodem, aby zbadać drogę do bazy. Chyba poszło im całkiem nieźle, bo nie wyglądali na złych czy zmartwionych, a do tego wszyscy byli w komplecie. -
-
-
Kuba1001 Zohan:
Wszyscy zwrócili się w Twoim kierunku, z czego jedynie abominacja nie dobyła broni palnej, choć jakąś pewnie miał, jeden z mężczyzn wycelował w Twoim kierunku dwa rewolwery, inny obrzyn, zaś kobiety ‐ kolejno pistolet i łuk. To, że jeszcze Cię nie zabili, możesz brać za dobra monetę.
Reich:
‐ Droga wolna, można zabierać się choćby i teraz. -
-
-
-
-
Reichtangle ‐Jeremy i Charles wy poprowadzicie, znacie drogę powrotną. Matt i Gary poniosą noszę. Bruce, John, Lawrence po bokach. David i Tom osłaniają tyły. Nie chcemy ściągnąć na głowę całej hordy, więc strzelać tylko w razie zagrożenia życia lub na moje polecenie. ‐ Podszedł do leżącego Rogera i dał mu swój pistolet ‐ Weź to jako broń ostatniej szansy. Ruszamy ‐ Wziął do ręki jedną z wcześniej odkręconych nóg od stołu i ruszył do wyjścia
-
-
-