Los Angeles
-
-
Kuba1001 Zohan:
Udało Ci się, cała grupa kroczyła dalej, idąc tą samą ulicą, co Ty wcześniej. Ze swojej kryjówki widziałeś, że to trzech mężczyzn i dwie kobiety, z czego najbardziej charakterystyczną postacią był ponad dwumetrowy czarnoskóry osiłek dzierżący dwuręczny młot, którym pewnie zmasakrował już niejednego Zombie…
Reich:
Siedziałeś tak bez celu kilkanaście minut, po tym czasie do budynku wrócili zwiadowcy posłani wcześniej przodem, aby zbadać drogę do bazy. Chyba poszło im całkiem nieźle, bo nie wyglądali na złych czy zmartwionych, a do tego wszyscy byli w komplecie. -
-
-
Kuba1001 Zohan:
Wszyscy zwrócili się w Twoim kierunku, z czego jedynie abominacja nie dobyła broni palnej, choć jakąś pewnie miał, jeden z mężczyzn wycelował w Twoim kierunku dwa rewolwery, inny obrzyn, zaś kobiety ‐ kolejno pistolet i łuk. To, że jeszcze Cię nie zabili, możesz brać za dobra monetę.
Reich:
‐ Droga wolna, można zabierać się choćby i teraz. -
-
-
-
-
Reichtangle ‐Jeremy i Charles wy poprowadzicie, znacie drogę powrotną. Matt i Gary poniosą noszę. Bruce, John, Lawrence po bokach. David i Tom osłaniają tyły. Nie chcemy ściągnąć na głowę całej hordy, więc strzelać tylko w razie zagrożenia życia lub na moje polecenie. ‐ Podszedł do leżącego Rogera i dał mu swój pistolet ‐ Weź to jako broń ostatniej szansy. Ruszamy ‐ Wziął do ręki jedną z wcześniej odkręconych nóg od stołu i ruszył do wyjścia
-
-
-
-
-
-
Kuba1001 Reich:
‐ Pojedyncze Zombie, nic niezwykłego. ‐ odparł zwiadowca. ‐ Ominęliśmy je, żeby nie kusić innych, jeśli byłyby w pobliżu, ale w takiej grupie poradzilibyśmy sobie z nimi bez problemów.
Zohan:
‐ Nie do końca. Niedaleko stąd ma przybić do brzegu statek “Arka,” który zabierze ocalałych na Grenlandię. Nie słyszałeś? -
-
-
-