Los Angeles
-
-
Kuba1001
Reich:
‐ Nic Wam nie powiem. ‐ odparł butnie, mierząc Cię pogardliwym spojrzeniem. ‐ Moi ludzie już idą mi na ratunek, nie uciekniecie im.
Zohan:
Popatrzył się na Ciebie zdziwiony, ale wykonał polecenie i rzeczywiście miał język na miejscu, ale wyglądał przez to tak komicznie, że nie mogłeś się nie zaśmiać. -
Reichtangle
‐ Oh bardzo bym chciał, aby po ciebie przyszli. A właściwie ten jeden konkretny. Ale nie ma co na to liczyć, jego musimy znaleźć sami. Na dalej, nie jesteś mu nic winna, nie musisz go kryć. Po prawdzie to on jest wszystkiemu winien, gdyby nas tak nie dręczył, nawet byśmy się dziś nie spotkali, a twoi i moi kumple dalej by żyli. Naprawdę tak będzie lepiej dla nas wszystkich,
więc odpowiadaj -
-
-
-
Kuba1001
Reich:
Kobieta próbowała się opierać, ale nie miało to sensu, więc szybko z powrotem zakneblowano jej usta, a jeden z Fanatyków podał Ci zapalniczkę.
Zohan:
‐ Raczej jest tutaj kluczowym słowem.
//Ja celowo nie opisuję okolicy ani nic, żebyś mógł pogadać sobie ze wszystkimi NPC albo chociaż tymi, którzy Cię interesują. Jakbyś miał tego dość, to daj znać, wtedy wprowadzę więcej akcji.// -
-
-
-
-
Reichtangle
‐ Co mówisz? Nie rozumiem! Bardzo boli?! Pomyśl, że w pieklę będziesz to czuć całą wieczność! ‐ w końcu przestał ją przypalać. Płomieniem zapalniczki rozgrzał szpikulec, który zastępował mu lewą dłoń i przysunął go blisko oka milicjantki ‐ To jak? Powiesz mi co chcę, czy mam ci nadać nowy punkt widzenia na tę sprawę?
-
Kuba1001
Reich:
Energicznie pokiwała głową, ale sądząc po wyrazie bólu i przerażania na jej twarzy, chodziło bardziej o potwierdzenie, że będzie gadać, niż chęć utraty oka.
Zohan:
//Wybacz, mój błąd.//
‐ I to jest dobre pytanie… Część z nas wciąż rozważa Las Vegas, bezprawie jak cholera, ale podobno da się wyżyć. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Reich:
Na takie wyglądają, ale gdy Wy czailiście się w jednym z domów na przedmieściach, Milicjanci pewnie też pomyśleli sobie, że wszystko gra i w budynkach nikogo nie ma…
‐ Nie wiem, gdzie go znaleźć, ale wiem, kim jest. To oficer Z‐Com, chyba porucznik. A może pułkownik? Nie wiem, nie jestem pewna. To zawsze on znajdywał mnie… Musi coś wiedzieć na ten temat, bo chwalił mi się, że niedawno dostał przydział do sztabu Z‐Com w Los Angeles i całej okolicy.
Zohan:
//Czyli teraz jakiś opis okolicy czy coś w tym guście, tak?// -