Nowy Jork
-
Kuba1001
Antek:
//Tak, załapałem.//
Nie miałeś bladego pojęcia, który pokój mógłby to być, gdyby nie to, że ktokolwiek tu mieszkał, postanowił zachować oryginalne napisy, więc trafiliście na miejsce bez problemu, bowiem to tutaj dopiero zaczną się schody.
Ray:
‐ Ale wiesz, że nawet gdybyś taki skołował, to swoimi chudymi łapkami niewiele byś zrobił? To kawał konkretnego budynku, żeby się przebić, potrzeba by było co najmniej kuli wyburzeniowej, a jakoś nie widzę takiej w pobliżu. -
-
-
-
-
Kuba1001
Antek:
Nie było, a żołnierze mieli chyba doświadczenie w szturmowaniu budynków, ponieważ jeden ustawił się obok Ciebie, gotów wkroczyć do środka z uniesioną bronią, a trzeci ubezpieczał Was przed wejściem i po otwarciu drzwi.
Ray:
‐ Tylko, że Ty nie masz mieć żadnych planów ani pomysłów, my od Tego jesteśmy. Masz robić tylko za przynętę, mięso armatnie czy coś w tym guście. -
-
-
Kuba1001
Antek:
Wejście niczym w filmach akcji niezbyt się sprawdziło, jedynie nabawiłeś się w bólu w kostce. Gdy Twój kompan próbował zwyczajnie pociągnąć za klamkę, myśląc, że nie dałeś rady ich wyważyć, to również nie mógł ich otworzyć. Najwidoczniej ktoś zamknął się tam lub zabarykadował od środka, co nie było takie dziwne, skoro miał tam dostęp do wszystkich kamer, to na pewno wiedział, gdzie się udajecie.
Ray:
‐ No to lepiej nie pyskuj i się postaraj, a wszyscy dostaniemy to, na czym nam zależy. -
-
antekk5
Chwycił się za kostkę z bólu, ale po chwili pozbierał się i zasygnalizował towarzyszom, iż chce rozmawiać.
‐ Skoro “wejście smoka” nie zadziałało, to zostały nam dwie możliwości ‐ albo wysadzamy drzwi za pomocą ładunków wybuchowych, albo po prostu idziemy stąd i szukamy aparatury medycznej. Ewentualnie możemy paść na kolana i wypłakać wejście do środka, ale kto się na to k**wa nabierze? ‐ wyszeptał. -
-
-
Kuba1001
Nie zaszliście długo, gdy usłyszeliście kroki na korytarzu, zbliżające się zza rogu. Po chwili wyłonili się stamtąd ludzie, ubrani w typowe i niewyróżniające się ubrania, ale też uniformy ratowników medycznych, policjantów, ochroniarzy szpitala, a jeden miał nawet kompletny mundur i wyposażenie żołnierza SWAT, łącznie z wielką tarczą, która mogła powstrzymać pociski z Waszych pistoletów maszynowych. Pozostali dysponowali łomami, nożami, strzelbami myśliwskimi, obrzynami, bronią osobistą, jak pistolety i rewolwery z czasów służby w mundurze, bądź zakupioną i przechowywaną w domu za pozwoleniem władz, jak karabiny czterotaktowe z ubiegłego wieku, w rodzaju Masera czy Mosina, idealne do rozpoczęcia przygody ze strzelectwem.
-
-
Kuba1001
‐ Dlaczego mamy odpowiadać na Wasze pytania? ‐ fuknął ten w uniformie antyterrorysty, a kilku ludzi poparło go w ten czy inny sposób.
‐ Jackson, przestań. ‐ odparł jeden z ocalałych, policjant. ‐ Przecież Wiesz, że to miała być bezpieczna baza dla wszystkich, którzy poproszą o ochronę.
‐ Tak jak tamci Bandyci?
‐ Nie wiedzieliśmy, że to Bandyci. A oni na takich nie wyglądają. ‐ powiedział, tym razem ruchem głowy wskazując na Was. -
antekk5
‐ Twój kolega dobrze mówi. ‐ powiedział do antyterrorysty. ‐ Jesteśmy z Z‐Comu i nie widzę żadnego powodu, dla którego mielibyśmy bratać się z bandytami.
‐ Tak więc kim jesteście i dlaczego obraliście sobie ten szpital za bazę? ‐ zapytał towarzysza antyterrorysty licząc na to, że ten odpowie. -
-
-