Londyn
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
//Taktyka spoko, ale gdzie chcesz się niby ruszyć?//
Oczko:
//Jestem ciekaw gdzie zostawiłeś swój motor albo jak z nim tam wlazłeś.//
Żarcie z puszki jak to żarcie z puszki: Ani to smaczne, ani sycące, ale po prostu nadające się do konsumpcji… Wychodzi na to, że chyba tylko pies jest zadowolony z tego posiłku. -
-
StinkyWhiskey
Staruch porzucił swój kuter w jednym z doków, jego silnik przyciągnął wiele zarażonych i Fin nie miał czasu na myślenie, po prostu zaczął uciekać. Nie wiedział czy zarażeni go dalej gonią, ale z karabinem powieszonym na plecach, oraz prawą ręką cały czas trzymał on przymocowaną na udzie siekierę będąc gotowym by ją wyciągnąć. Kondycja i wiek mu nie pomagały, ale bieg rozglądając się za najbliższym schronieniem, które wyglądałoby lepiej niż drewniana szopa czy sklep, którego cała jedna ściana jest ze szkła. Rozglądał się za jakimś domem, który wyglądał w miarę nienaruszony.
-
antekk5
Londyn. Maredudd niezbyt wiele o nim wiedział, jedyne informacje, jakich się dowiedział, wynikają z opowieści rodziców i przygód, jakie mieli jego koledzy z wojska. To, co jednak mówili, na pewno nie wyglądało tak, jak teraz. Walijczyk przemierzał tak z parę dobrych godzin, aż postanowił schronić się w pobliskich blokowiskach. Przypomniało mu się Gloucester, jak to on musiał zmierzyć się z żywymi trupami sam. Pytanie brzmi ‐ co się tam kryje? Czy są tam jacyś ocalali? To się okaże.
-
-
-
Kuba1001
Oczko:
//Kto wie, kto wie?//
Ulice w tej części Londynu były zagruzowane i pełne wraków, wokół kręciły się liczne Zombie, przeważnie Szwenadcze, ale stąd nie mogłeś dostrzec na pewno czy to aby nie Sprinterzy, Świeżaki lub inne, podobne do zwykłych trupków, Zombie.
Kucu:
Domów było tutaj niewiele, mogłeś więc zadowolić się porzuconymi kontenerami, jakimiś budynkami administracyjnymi bądź knajpami, które kiedyś pewnie gościły strudzonych marynarzy.
Antek:
Ano, okaże, okaże, bo niedaleko zauważyłeś trójkę Zombie, a i one dostrzegły Ciebie, idąc niemrawo w Twoim kierunku. Możesz wyeliminować je teraz albo skryć się w którymś z budynków, co na pewno Ci się uda, biorąc pod uwagę fakt, że zdechlaki są tak daleko.
Vader:
Jak na razie idzie sprawnie, dopóki zza zakrętu nie wychyliło się trzech bandytów, z czego jeden miał parę pistoletów, drugi kij baseballowy i rewolwer, a ostatni pistolet maszynowy. Wszyscy skryli się za ścianę i wychylali co chwila, aby zacząć strzelać, Twoi ludzie odpowiedzieli ogniem, ale zaraz nastąpił atak od tyłu w wykonaniu uzbrojonych w pistolety, rewolwery, noże, pałki i obrzyny Bandytów. Choć nie padł jeszcze ani jeden ranny bądź martwy po żadnej stronie, to naprawdę zaczyna robić się nieciekawie. -
-
-
-
StinkyWhiskey
Zatrzymał się wyciągając siekierę i od razu spojrzał w tył modląc się do każdego znanego mu boga by zarażeni których widział nie potrafili biegać, lub “byli zbyt leniwy by biegać” jak on to określał dalej uważając zarażonych za po prostu chorych ludzi. Jeśli za nim nic nie było, od razu rozejrzał się do około by upewnić się, że nie zatrzymał się dwa metry od grupy kanibali.
-
Kuba1001
Vader:
Ani granatu, ani nic w tym guście, mógłbyś poprosić o to jednego z żołnierzy lub zabrać trupowi, bowiem zginęło już dwóch Twoich ludzi, a jeden został ranny. Komandosi skutecznie wytłukli lub zmusili do ukrycia się większą grupą Bandytów, pozostali żołnierze dali radę zabić jednego z pierwszej trójki, która na Was naskoczyła, a pozostałych zniechęcić do wychylenia łba zza węgła.
Antek:
Udało się, a przynajmniej tak możesz sądzić, bo żaden jeszcze za Tobą nie wlazł do środka.
Oczko:
Zwabiłeś w ten sposób większość Zombie, ale trójka Świeżych nie dała się nabrać i ruszyła dość szybko w Twoją stronę od razu, gdy stanąłeś na twardym gruncie.
Kucu:
Nikt Cię nie ścigał i nikogo nie było w pobliżu, więc modlitwy odniosły efekt, tudzież naprawdę odpuścili sobie pościg za Tobą z jakiejś, tylko im znanej, przyczyny. -
-
StinkyWhiskey
Zaczął po fińsku dziękować bogom za to, że zarażeni go zgubili.
‐Choć w sumie po prostu mogli być zbyt leniwi by biec. Grubasy.
Zaczął mamrotać w swoim ojczystym języku spoglądając na dach pobliskich budynków, oraz to w jakiej odległości znajdowały się one od siebie. Nie chciał wejść do jednego z nich i nie mieć awaryjnej drogi ucieczki. -
-
-
Kuba1001
Oczko:
Wszyscy padli martwi tak, że bardziej się nie da, ale kolejnych osiemnaście Szwendaczy ruszyło w Twoją stronę, były to Zombie zwabione z całej okolicy przez hałas wywołany trzykrotnym wystrzeleniem z rewolweru.
Vader:
Mniej? Na pewno z przodu, zostało ich dwóch. Z bronią wszystko w porządku.
Kucu:
Jeśli mowa o knajpie, to akurat ona przylegała dość ściśle do reszty zabudowy, a więc mógłbyś przeskoczyć na sąsiedni dach, a jednocześnie przerwa między budynkami była na tyle duża, aby w miarę możliwości zgubić pościg nieruchliwych wrogów.
Antek:
Ugasiłeś pragnienie, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby ruszyć na zwiady.