Londyn
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Antek:
Szło to opornie, ale po kilku próbach pojawił się postęp: Co prawda drzwi nie wpadły do środka, ale usłyszałeś ze środka jakieś szepty, z których mogłeś wywnioskować, że tamci chyba biorą Cię za upierdliwego Zombie, co nie może skończyć się dobrze.
Vader:
Otrzymałeś takowy od, oczywiście, jednego z komandosów. -
-
-
Kuba1001
Antek:
Na pewno ludźmi, Zombie nie potrafią porozumiewać się inaczej, niż warknięciami i tym podobnymi… Skoro to komisariat, to może są policjantami? Chociaż pewnie nie brakuje wśród nich zwykłych ocalałych cywili, być może ich rodzin…
Kucu:
Znalazłeś je bez trudu, w środku było w miarę jasno, głównie dzięki wielkim oknom, przez które wlewało się tu światło słoneczne, niezależnie od tego, czy miały szyby, czy nie. Mimo to, niektóre miejsca pozostały w półcieniu lub całkowitym mroku. -
-
-
-
-
Kuba1001
Antek:
‐ Jak wyleziesz z podniesionymi rękoma i będziesz żywy, to Cię nie zastrzelimy. ‐ odezwał się w końcu jakiś głos, mężczyzna, ze środka.
Vader:
Niestety, jego eksplozja nie wyrządziła żadnych szkód, jeden z Bandytów zdołał go odkopać w Waszym kierunku, ale wybuchł w połowie drogi, nie robiąc krzywdy nikomu. -