Londyn
-
Kuba1001
Bez trudu pozbyłeś się kapsla na butelce, a gdy wziąłeś pierwszego łyka od wielu miesięcy i wyciągnąłeś się swobodnie, czułeś, że wreszcie mógłbyś się odprężyć. Zmieniło się to gdzieś w połowie butelki, gdy usłyszałeś podniesione głosy i kroki, które zbliżały się w Twoją stronę z tego samego kierunku, w który uciekło dziecko.
-
-
-
-
Kuba1001
Wydawałoby się, że dałeś radę uciec, ale tuż przy wyjściu, w holu, natknąłeś się na dwóch mężczyzn, każdy był uzbrojony: Jeden w maczetę i rewolwer, drugi w pistolet i długi nóż kuchenny. Jeden był odwrócony do Ciebie plecami, a drugi zauważył Cię, ale zaskoczenie było chyba obopólne, więc po całym budynku nie rozeszło się, że jesteś gdzieś tutaj, co daje Ci jakąś szansę na wyrwanie się stąd, nim tamten zdąży Cię kropnąć ze swojego Magnuma 44.
-
-
-
Kuba1001
Antek:
Mężczyzna wycelował i wypalił ze swojej broni, ale za późno, i ten strzał spudłował, tak jak każde inne zresztą. Gorzej, że zwołał pościg, więc trzeba raczej przyspieszyć i zacząć krążyć, żeby im uciec.
Vader:
‐ Mam ratować ludzi, nieważne gdzie, kiedy i z kim. A czuję, że przyda się Wam porządny łapiduch, więc wchodzę w to. -
-
-
Kuba1001
Antek:
Nie było to konieczne, mogłeś równie dobrze zgubić ich w tym morzu ruin, więc pozostaje podjąć decyzję: Zostajesz na powierzchni czy uciekasz pod ziemię?
Vader:
‐ Nie minęła nawet godzina, nie zajrzałem jeszcze do wszystkich, więc powiem co najwyżej, że żyją. Więcej dowiesz się później, tak jak zresztą i ja. -
-
-
-
-
Kuba1001
Antek:
Raczej płonne to nadzieje, właśnie takie miejsca zostały osuszone w pierwszych dniach i tygodniach apokalipsy, zwłaszcza w tak wielkich miastach, jak Londyn.
Vader:
Byłeś tu nowy, świeży i tak dalej, więc za cholerę nie wiedziałeś, gdzie tu się spożywało nielegalnie alkohol, co pewnie utrudni Ci znalezienie pary komandosów. -
-
-
-