Bog:
‐ Jeśli nie zauważyłaś, to broni palnej i amunicji nam tu nie brakuje.
Wiewiur:
‐ Jak będzie trzeba? Czyli dopóki będzie dobrze to będziesz lojalny, a przy pierwszej lepszej okazji wbijesz nam nóż w plecy?
‐ Źle się wyraziłem. Chodzi mi o to, że jestem lojalny, ale nie aż tak ślepo. Wiadomo, nie skoczę za kimś w ogień…// Nie chciało mi się wiadomości zmieniać, bo faktycznie chciałem to inaczej ubrać w słowa //
Bog:
‐ Zawsze lojalna Bandytka? Pewnie swoim wcześniejszym przełożonym mówiłaś to samo, nieprawdaż?
Wiewiur:
‐ Taaak, to brzmi zdecydowanie lepiej. Coś jeszcze?
Wiewiur:
‐ No dobra, powiedzmy, że nadasz. Jak tam Twój ekwipunek?
Bog:
‐ Nijak, bo kiedyś zaufałem Bandytom, dałbym sobie za nich rękę uciąć. I wiesz co? Teraz nie mam, ku*wa ich mać, ręki.
Bog:
‐ Przerabialiśmy to, ale proszę, spytam: Niby jak?
Wiewiur:
‐ To tak nie działa, bo prędzej dostaniesz coś od nas. No, chyba że znasz lokację, gdzie można dobrać się do broni, amunicji i całej reszty, wtedy inaczej pogadamy.
‐ Nie, raczej nie znam… Ale byłem gdzieś gdzie są ludzie z jakimś zapasem. Nie pamiętam już jakimś, ale trochę tego mieli i z tego co słyszałem było ich tam dwóch. Nie wykluczone, że może więcej…
Bog:
‐ Przecież z kilometra śmierdzi to zasadzką… Uważasz mnie za głupiego czy za takiego, co urodził się wczoraj?
Wiewiur:
‐ Brzmi ciekawie… Mów dalej.
‐ No cóż, jedno pomieszczenie było raczej nie strzeżone, ciekawe rzeczy tam były, ale w drugim zgasili światło. Jeden stoi przy drzwiach i je zamyka kiedy tylko wejdzie się głębiej, a drugi celuje do Ciebie z pistoletu. // Nic nie poknociłem? :v //