Warszawa
-
-
-
-
-
Kuba1001
Killer:
Ciche powarkiwanie jakie usłyszałeś gdzieś w głębi magazynu sugeruje, że jak najbardziej coś się tu czai, a do tego pewnie jest głodne.
Wiewiur:
‐ Macie dostarczyć ładunek, jeśli po drodze dacie radę przywieźć jakieś łupy to tym lepiej. Wszystko jasne?
Zohan:
Byłaby to marna obrona, ale szczęśliwie po kilku próbach schwytania Cię lub wejścia do środka zrezygnował. Najwidoczniej nie zawsze większy może więcej.
Bog:
Wszyscy obecni zignorowali Twoje słowa, ale po kilku minutach znów zobaczyłaś jednego z towarzyszących Ci mężczyzn, zaś strażnicy przepuścili Cię, żebyś mógł wejść. -
-
-
-
-
Kuba1001
Bog:
Byli to słusznej postury zakapiory, więc jednocześnie trąciłaś obu, ale z drugiej strony właściwie niewiele to dało. Niemniej, ruszyłaś dalej, wiedziona przez swego kompana.
‐ Przedyskutowaliśmy wszystko i możesz tu zostać, choć są pewne warunki.
Zohan:
Okolica taka sama jak wcześniej, a więc puste ulice, ruiny, gdzieniegdzie wraki aut, ciała i szwendające się Zombie. Poza tym Twardy zaczął odchodzić w inny rejon miasta.
W mieszkaniach nic nie znalazłeś, wszystko było dokładnie rozkradzione już wcześniej.
Killer:
Skoro nie granaty to nie masz nic takiego. W sumie to nawet się obejdzie, bo dwa Wampiry same biegną w Twoim kierunku.
Wiewiur:
‐ Tego dowiesz się na dole. ‐ odparł, wskazując na grupkę ludzi stojących przed wejściem, a sam udał się w przeciwnym kierunku. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Teraz pora zapakować się do samochodu i ruszać na przygodę.
Killer:
Nie lub też nie było na tyle głupie, aby się z tym tak afiszować.
Zohan:
Nie było go nigdzie widać, a nawet jeśli podjąłby pościg, to zdecydowanie trochę by mu to zajęło. No i naprawdę ciężko byłoby go nie usłyszeć.
Bog:
‐ Stosujesz się do zasad, jakie tu panują, robisz co każemy i tak dalej.