Kevin próbował powstrzymać się przed jakąkolwiek reakcją, jednak i tak odruchowo wytrzeszczył oczy i otworzył usta ze zdumienia. Takiego majątku nie mieli nawet jego rodzice.
Nadal się dziwił, jednak postanowił zrobić jakiś przytyk, by znowu poczuć się pewnie.
-Ta, jeszcze mi pewnie powiesz, że wziął w obroty jakąś kosmitkę.
-Ale o czym mam wiedzieć? - zapytał się, przyjmując grymas zdziwienia, jednak zaraz ogarnął, że ona mówi serio -Zaraz… ten cały Steven to jakaś hybryda czy co?!
-Przecież to dzieci, a ja wariatem nie jestem! Nie zakochałbym się w czymś, co jest zrobione z dzieci! - krzyczał, próbując zamaskować fakt, że jednak zadurzył się w Stevonnie.
-Wcale się nie zakochałem! JA, Kevin, jestem ponad to! Mogę mieć każdą! Nawet ciebie, jeśli uda mi się odpowiednio cię… przekonać. - powiedział ciętym tonem, po czym puścił uśmieszek w stronę.
-Taaaaaaak? No więc proszę, jeśli jesteś taki jak mówisz, to z pewnością mnie przekonasz do zakochania się w tobie.-Lapis założyła ręce i się uśmiechnęła drwiąco.
-Czy ja mówiłem o zakochaniu, kochanieńka? Chodziło mi raczej o coś… bardziej interesującego. - powiedział, powoli podchodząc do niej z tym swoim uśmieszkiem podrywacza.