-Spokojnie, nie ma o co płakać. Tu można kupić wiele jedzenia. Poza tym, niedługo ją otworzą. To tylko chwilowa kontrola, możemy tu przyjść jutro. - powiedział, schylając się do niej i starając się ją pocieszyć.
-Dwie godziny na piechotę. A w tym mieście nie ma żadnych taksówek, a autobus przyjeżdża raz na dzień. Dopóki nikt nie wymyśli teleportacji, może na dzisiaj zadowolimy się czym innym? Zabierzemy się na pizzę jutro.
-Powinny być już w domu. - powiedział, przypominając sobie, że jego mama zawsze kazała robić większe zapasy produktów spożywczych na wypadek gości czy przyjęcia.