Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Erine zaczęła więc sobie zadawać pytania na temat egzystencji, no i… kim w zasadzie ona jest.
A może ma jakiś związek z tą żółtą olbrzymką? Ona też miała kamień szlachetny na ciele…
Na to wygląda. Piwniczanka zaczęła się w myślach oskarżać o fakt, że w ogóle się urodziła.
Prędzej należałoby oskarżać rodziców. W końcu to oni postanowili ją stworzyć…
Erine najwidoczniej dalej nie może zaakceptować faktu o sobie.
To po prostu… Takie trudne pojąć, że mimowolnie jest się tak diametralnie inną nawet od gatunku ludzkiego w ogóle.
Od tego wszystkiego piwniczance zaczęła boleć głowa.
Zbyt dużo na jej umysł śmiertelniczki…
No cóż, ale trzeba dotrwać do rana.
Najlepiej dotrwać zachowując zdrową psychikę.
No wiadomo… no to Erine dalej śpi.
// Timeskip?
// No raczej. //
Erine się budzi.
Piwniczanka schodzi na dół.
Dom jak był pusty, tak jak jest pusty.
No cóż, czas robić poranną rutynę i potem udać się do Beach City.
Czyli najpierw sprawdzenie wiadomości?
Najpierw trzeba zjeść śniadanie i się ubrać, no bo co, czasem trzeba odetchnąć od tych spraw.
Ponownie płatki śniadaniowe z mlekiem, tak jak dnia poprzedniego?