Starając się jak tylko umiał, by niej nie urazić, Bill ostrożnie wyjaśnił, że chodziło o skojarzenie z układem rozrodczym ludzkiej kobiety i ich umiejscowieniem, po czym jeszcze na wszelki wypadek przeprosił.
Nieco uspokojony, choć wciąż zdziwiony położył się na fragmencie szaty między jej nogami. Leżąc tak sobie i dotykając od czasu do czasu jej sukni, powiedział:
-Niesamowite, że oprócz ciała potraficie sobie jeszcze tworzyć tak piękne stroje…
-Rozumiem -powiedział - Mam nadzieję, że do tego czasu zachowamy przyjazne relacje. Ostatnio mam istny talent do zrażania do siebie innych… -dodał nieco zasmucony.
Nie wiedział dlaczego, ale matkującą mu Niebieską Diament uznał za najlepsze, co mu się od dawna przytrafiło.
-Od dawna nikt nie był dla mnie taki miły… -powiedział cicho z wyraźną błogością w głosie.