Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Ty masz tak cały czas? “Wariat… Wade, wiem, że jesteś w krzakach…”
-Ja? - spytali się obaj jednocześnie.
-Nie do ciebie. - po czym strzeliła tamtemu na lotni w ręce sieciami.
A Peter skoczył w jego kierunku i wylądował mu na plecach.
To ona przytrzymuje tą lotnię w miejscu. Co jest z nią do…
Co jest z czym?
Z lotnią i z nią, w sensie Gwen.
Chyba przełączyła się w tryb swobodnego unoszenia. Peter zaczął tłuc wariata po praktycznie wszystkim co może trafić siedząc na jego plecach.
A ona skorzystałą z tego i siecią związała tamtemu nogi.
Peter stanął ciasno obok niego i bezskutecznie próbuje go zerwać z deski.
A ona ustawiła siecie w ejednym miejscu. -Sprawdź , czy nie ma jakiś klap.
-Jakich klap? - spytał się, wciąż mocując z zabezpieczeniami deski.
-Gdzieś musi być jednoatka kontrolna.
-Jak na razie to ty mi pomóż go stąd wyrwać!
Przymocowała sieci do ziemi, po czym wspięła się tam i dała mu podbródkowego (temu latającemu).
Jest zasieciowany, ale ani drgnął z deski.
No to co. Sprawdziła, co jeat z tymi butami. Prawdopodobnie magnes.
Tak. W cholerę mocny elektromagnes.
-Elektromagnes…
-Gdzie to ma wyłącznik? Przecież nie wyrwiemy mu nóg.