Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Jedna kreska.
No to teraz dzwoni na policję.
Nikt nie odbiera jak na razie.
Dalej dzwoni.
Gwen usłyszała, że coś w kieszeni Goblina wibruje jak dzwonek telefonu.
Rozłąćzyłą się. -Trzeba będzie go zaprowadzić bezpośrednio…
Peter pokazał Gwen kciuk do góry.
Także co… Goblin na ramię i tour de skok do najbliższego komisariatu policji.
Po drodze coś w jego stroju zaczęła pipczeć.
Przystanęła,po czym sprawdziła co to.
Materiał wybuchowy.
Pajęczyna, rzuciła jak najwyżej do góry i chodu!
Peter uczynił podobnie, ale Gwen szybciej się uwinęła z sieciami. Kiedy już oboje byli na ziemi, Goblin eksplodował.
Spojrzała się na to z horrorem. -To… To jest… To jest…
Peter położył rękę na ramieniu Gwen. -Nie musisz mówić. Oboje wiemy co.
Wstała i podeszła tam. On jest… On jest chory…
Od tego co z niego zostało Gwen zachciało się wymiotować.
Odwróciła się natychmiast. -Po***… Istny po***…
-Gwen… Może idź do domu?
Pokiwała twierdząco i na pajęczynie do domu się chuśta. Czysty po***… PO***!