Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-M-hm… Czy jest pani pod wpływem alkoholu?
-Nie jestem. Czy ja brzmię jak ktoś pod wpłýwem?
-Po głosie nie, po treści wypowiedzi owszem.
-Jesteśmy w mieście, gdzie inwazje obcych zdarzają się co miesiąc, obecnie mamy epidemię jakiegoś glutowatego czegoś, bogowie mitologii nordyckiej chodzą sobie po ulicach… I to niby jest dziwne?
-… Dobrze, przekonałaś mnie młoda damo. Wysłać jeszcze karetkę?
-Bardzo bym prosiła. Nie wiadomo, czy nic się nie stało.
-Dobrze. Coś jeszcze?
-Nie, to wszystko. Dziękuję serdecznie.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia. - po czym się rozłączyła. Powinni być za niedługo.
Aż dziwne, że tata tak szybko się ocknął. Dobrze, że przeżył…
Bardzo dobrze. Sprawdziła, czy nie ma żadnych strat w jej rzeczach.
Poza oczywiście oknem i ścianą, nie.
Westchnęła. Trzeba będzie to jakoś załatać, zwłaszcza przed wieczorem.
A jak mama się dowie, to łuuy…
Jak się mama dowie, to w kokon i nie wychodzi przez dwa dni.
I dla pewności do bazy Avengersów.
Chociaż wtedy pucianie przez Hulka. O nie.
Tymi wielkimi łapskami to przeżywalność puci puci musi być dość niska.
Jak puciani sią nieśmiertleni to raczej wysoka. Ale takie pucanie ultrona podobnie nie skończyło się zbyt dobrze.