Kor:
-Ach, tak. Widziałam już twoje… Dzieło. Tamtą Perłę także. Czy wiesz, że od powstania Przedszkoli nie zdarzyło się powstanie takiej abominacji jak tamta Perła?
Killer:
A Spinel się słodko uśmiecha.
Kor:
-Właśnie. “Miało”, “zbyt późno”… W Przedszkolach wszystko można zaprogramować, żeby nigdy nie powstało coś tak obrzydliwego.
Chwycił go za kark i podniósł na poziom swojej twarzy.
-Znam twoje prawdziwe intencje, kmiocie. Nie zmylisz mnie tym uśmieszkiem. Chcesz, by inni cierpieli, czyż nie?
Kor:
Ręce Białej zaczęły drżeć.
-Nie mogę tak dłużej. Jesteś moją siostrą. I wybaczyłam Ci… Większość tego co zrobiłaś.
Killer:
Spinelowi zwiędła mina.
-Być może. - odpowiedział poważnie.
Odłożył Perłę na włosy, obwinął ją włosami by nie spadła, a następnie uformował w wolnej dłoni kulę ognia o gorącu miliona stopni Celsjusza, po czym pokrył nią nogi do kolan Spinela. Powinien wyć z bólu.
-Gadaj.