Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
No to szybko przebierając łapkami idzie w tamtą stronę.
Oby nikt go tam nie widział…
Oby… Ale raczej nie, miał niewidizlaność. Co najwyżej zobaczyli unoszący się kawałek Mjolmira.
A to mogło by wzbudzić wyjątkowo duże podejrzenia.
Nie zauwazyli, nie zauważyli. No, mniejsza, gdzie on jest…
To chyba mniej więcej w tym miejscu widział tatusia.
Wyjrzał z szybu delikatnie tak, by go nie zauważyli.
Gdzie trzyma fragment młota?
W pyszczku.
Ach. Nikt nie zwraca uwagi na smoka wystającego z wentylacji.
Sprawdza, czy jest tam tata.
Tatuś stoi tam gdzie stał, z szelmowskim uśmiechem.
Spojrzał się, kiedy nie będzie nikogo, po czym z niewidzialnością podreptał do niego.
Tatuś się uśmiechnął, widząc latający kawałek młota. -Dobra, robota. Chodź się przytul!
Przytulił się do niego i zaczął się obcierać niczym kot.
-Awww, jakiś ty uroczy. Masz to o co Cię prosiłem?
Położył fragment przed nim.
Tatuś się uśmiechnął i poklepał swoje dziecko po głowie. -Kapitalnie, mały. Teraz tylko trochę sztuczek i mój plan się uda. Możesz się na chwilę odwrócić?
Odwrócił się i zaczął się czyścić.
Ze strony tatusia wydobyło się szybkie bziuknęcie i dźwięk opadania. -Kocham Cię, mały.