Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Różowa się rozplakała. -PRZEEEPRAAASZAAAM, WYBAACZ MII!
-Nie szkodzi, naprawdę. Czasem coś pierdzielnę…
Różowa dalej płacze.
Zaczął ją głaskać, by pociaszyć.
Różowa wciąż chlipie.
Dalej ją głaszcze. -No już…
Różowa przytuliła Vergisa z całej siły.
Mimo nieukrywanego bólu miażdzonych żeber, kości skrzydeł i prawdopodobnie kręgosłupa, nic nie mówi.
Co ciekawe, co kilka łez Vergis czuje się jak nowo narodzony… A potem jego ciało jest miażdżone. I tam w kółko.
-Ratunku…
Różowa przestała ściskać, ale wciąż płacze, dzięki czemu Vergis ponownie ozdrowiał. Patrzy się na niego zdziwiona.
-Prawie mnie zmiażdzyłaś.
Różowa rozbeczała się jeszcze bardziej.
-Nie płacz, nie płacz, Ciii, ciii…
Różowa zaczęła się tarzać na ziemi razem z Vergisem i płakać.
Zaczął oginem łaskotać jej klejnot.
Różowa jednocześnie śmieje się i płacze.
Dalej ją łaskocze.
Różowa jest taka zdezorientowana, że wygląda jakby się całkiem wyłączyła.
Przestał.