Nowy Asgard
- 
Vergis 
 Spróbował wycofać się do wejścia. Może tam będzie jakaś możliwość, by kogoś zawolać.
 Czarna
 Spojrzala sie na Alexa smutnym wsrokiem. Przez kilka sekund myślała, ale w końcu jej przyszło
 -Albo wiesz co… Właź mi do klejnotu.
- 
Vergis: 
 Lepiej, żeby się śpieszył, ponieważ wygląda na to, że jest to jedyne wyjście na uratowanie się.
 Czarna:
 Alexa się zarumieniła, co w połączeniu z niedoszłym płaczem sprawia, że wygląda naprawdę godnie politowania.
 -Zł-Słucham? - spytała się niepewnie.
- 
Czarna 
 -No do klejnotu wejdź. Na miejscu dostaniesz przyrząd do oddychania z systemem odzyskiwania tlenu z wydychanego powietrza. Tam będziesz bezpieczny.
 Vergis
 I tak też eobił powoli i ostrożnie, by nie zostać wychwycony.
- 
Czarna: 
 Alexa się spojrzała na nią jak na skończoną wariatkę. Właściwie, każdy nieobeznany w temacie rzucił by jej w takiej sytuacji ten rodzaj spojrzenia.
 Vergis:
 Całe szczęście, że nie zabrnęli daleko w ten cały sad. Vergis po chwili skradania się, znalazł się ponownie przy drzwiach do swojego domu.
- 
Czarna 
 -W dosyć dużym skrócie. Każdy klejnot jest wejściem do wymiaru kieszonkowego właściwego dla każdego klejnotu. Niestety, nie ma tam atmosfery. No i będziesz się musiał zmieścić z 1700000 moimi innymi osobowościami i Sorrowem. Mógłby grać chór w tragedii klasycznej. - mrug.
 Vergis
 Więc… W te pędy do taty. Może on znajdzie rozwiązanie.
- 
Czarna: 
 Alexa spojrzała się po prostu zdegustowana na swoją ciocię. Trudno powiedzieć, czy jej żartem w takiej sytuacji, czy tym, że w tej sytuacji musi wejść kilka warstw wewnątrz swojej cioci. Bez kontekstu nie brzmi to dobrze.
 Vergis:
 Tylko teraz pytanie brzmi, gdzie jest tata?! Nigdzie go nie ma!
- 
Vergis 
 Najpierw udał się chyba w dość oczywiste miejsce, czyli do jego pokoju. Tam zacznie.
 Czarna
 -Posłuchaj, to najbezpieczniejsze muejsce w okolicy.
- 
Vergis: 
 W jego pokoju nie ma nikogo… Nikogo dosłownie! I pachnie… No, po prostu coś tu śmierdzi. Trupem.
 Czarna:
 -Śmiem… Wątpić… - odpowiedziała dość niechętnie i sceptycznie.
- 
CZarna 
 Chyba nie trzeba mówić, że przybrała wyraz twarzy podobny do Hel?
 Vergis
 Zaczął wąchać za tym. Wszystkie najgorsze możliwe myśli przetoczyły się po jego umyśle.
- 
Czarna: 
 Alexa skuliła się w sobie i nic nie powiedziała.
 Vergis:
 No cóż… Nie tak łatwo to wywąchać, szczerze mówiąc. Ten zapach wydaje się nie mieć swojego źródła… On po prostu… Jest.
- 
Vergis 
 Mimo to nadal próbuje wywąchać źródło. Próbuje wejść do tajnego pomieszczenia taty.
 Czarna
 Chyba się zreflektowała nad sobą. Zaraza…
 -Alexa, słuchaj, to nie czas na kłótnie, jasne? Chcę Ci Apewnić bezpieczeństwo i tyle.
- 
Vergis: 
 Tajne pomieszczenie taty jest… Cóż, tajne. I na obecną chwilę Vergis nie może nawet znaleźć wejścia do niego. Najwidoczniej to magia poza jego pojęciem. Ale… Jest jeszcze jedno wyjście… Ciocia!
 Czarna:
 Alexa skuliła się w kłębek i odmówiła posłuszeństwa. Chyba trochę… Za dużo dla niej na jeden dzień. Szczerze, nie ma co się jej dziwić.
- 
Czarna 
 Wzięła na ręcę tę kupkę nieszczęścia i udała się do pokoju Lokiego. Tam będzie lepiej.
 Vergis
 Że też o tym nie pomyślał! Pobiegł tam jak strzała, pewnie łamiąc kilkanaścir przepisów i zasad panująvych w pałacu.
- 
Czarna: 
 Kiedy dotarła z tym kłębkiem smutku na miejsce, poczuła intensywny zapach smoka oraz pootwierane wszystko co ma drzwi lub dźwiczki.
 Vergis:
 Po chwili znalazł się już przed drzwiami. Tym razem nie świecą jak wcześniej. Wygląda na to, że można wchodzić.
- 
Vergis 
 Zatem popchnął drzwi tam. Chyba ciocia nie będzie miała dobrego humoru.
 Czarna
 Westchnęła tylko. Przez cwilę w jej głowie przebiegł chochlik, by nazwać Lokiego Loczusiem albo loczkiem, ale natychmiast został wywalony, nawet coś wypadło z jej ucha.
 -Loki, wiem, że tu jesteś. I tak, też czuję ten zapach.
- 
Vergis: 
 Ciocia wygląda na sfochowaną.
 Od razu powiedziała zirytowana:
 -Wreszcie jesteś! Już myślałem, że nie przyjdziesz! Oświecisz mnie co wy tam robicie na górze?
 Czarna:
 Z tego co widać, a raczej w tym przypadku nie widać, w pokoju nie ma ani Lokiego, ani Loczka, ani Loczusia.
- 
Czarna 
 Westchnąwszy udała się w kierunku szafy z ukrytym pokojem, by ją odsunąć. Pewnie tam jest.
 Vergis
 Kichnął lekko zirytowany albo dlatego, że coś mu wpadło do nozdrza. W każdym razie.
 -A bo ja wiem? Jakiś niebieski w fioletowo-zielonym nagle się pojawił w dziwnym urządzeniu, potem poszedł jakiś cień i wszystko więdnie.
- 
Czarna: 
 Nie ma go. No po prostu go w tym pokoju nie ma. Gdzie jest? Nie wiadomo. Ale tutaj na pewno go nie ma w żadnej postaci.
 Vergis:
 Hela lekko uniosła brew, po czym się spojrzała na swojego siostrzeńca i spytała zainteresowana:
 -… Powiedz mi o tym coś więcej.
- 
Czara 
 Spróbowała położyć swojego siostrzeńa na łóżko w pokoju głównym. Ma pewien plan.
 Vergis
 Usiadł jak pies i wzniósł oczy do góry.
 -Znaczy… Było takie urządzenie… Dziwne, jakby talerz z różnymi świecącymi… Wielkości moich… Nie wiem, dwóch łap? I nagle była eksplozja, mnie odrzuciła, perła zrobiła się kamykiem… A on wyszedł… I poszedł jakiś cień, wszystko z zielonego zrobiło się szare, brunatne, brudne…
- 
Czarna 
 Nie było z tym większych trudności. Zwłaszcza, jeśli się weźmie pod uwagę, że opieranie się to ostatnie, do czego byłby skłonny jej siostrzeniec w obecnym stanie.
 Vergis
 Hela przymrużyła oboje oczu, po czym odpowiedziała znudzona:
 -Nie żyję przez chwilę i wszystko idzie się pierdolić. Teraz już masz powody, żeby mnie w końcu rozkuć z tego złomu?
 

