Nowy Asgard
-
CZarna
Chyba nie trzeba mówić, że przybrała wyraz twarzy podobny do Hel?
Vergis
Zaczął wąchać za tym. Wszystkie najgorsze możliwe myśli przetoczyły się po jego umyśle. -
Czarna:
Alexa skuliła się w sobie i nic nie powiedziała.
Vergis:
No cóż… Nie tak łatwo to wywąchać, szczerze mówiąc. Ten zapach wydaje się nie mieć swojego źródła… On po prostu… Jest. -
Vergis
Mimo to nadal próbuje wywąchać źródło. Próbuje wejść do tajnego pomieszczenia taty.
Czarna
Chyba się zreflektowała nad sobą. Zaraza…
-Alexa, słuchaj, to nie czas na kłótnie, jasne? Chcę Ci Apewnić bezpieczeństwo i tyle. -
Vergis:
Tajne pomieszczenie taty jest… Cóż, tajne. I na obecną chwilę Vergis nie może nawet znaleźć wejścia do niego. Najwidoczniej to magia poza jego pojęciem. Ale… Jest jeszcze jedno wyjście… Ciocia!
Czarna:
Alexa skuliła się w kłębek i odmówiła posłuszeństwa. Chyba trochę… Za dużo dla niej na jeden dzień. Szczerze, nie ma co się jej dziwić. -
Czarna
Wzięła na ręcę tę kupkę nieszczęścia i udała się do pokoju Lokiego. Tam będzie lepiej.
Vergis
Że też o tym nie pomyślał! Pobiegł tam jak strzała, pewnie łamiąc kilkanaścir przepisów i zasad panująvych w pałacu. -
Czarna:
Kiedy dotarła z tym kłębkiem smutku na miejsce, poczuła intensywny zapach smoka oraz pootwierane wszystko co ma drzwi lub dźwiczki.
Vergis:
Po chwili znalazł się już przed drzwiami. Tym razem nie świecą jak wcześniej. Wygląda na to, że można wchodzić. -
Vergis
Zatem popchnął drzwi tam. Chyba ciocia nie będzie miała dobrego humoru.
Czarna
Westchnęła tylko. Przez cwilę w jej głowie przebiegł chochlik, by nazwać Lokiego Loczusiem albo loczkiem, ale natychmiast został wywalony, nawet coś wypadło z jej ucha.
-Loki, wiem, że tu jesteś. I tak, też czuję ten zapach. -
Vergis:
Ciocia wygląda na sfochowaną.
Od razu powiedziała zirytowana:
-Wreszcie jesteś! Już myślałem, że nie przyjdziesz! Oświecisz mnie co wy tam robicie na górze?
Czarna:
Z tego co widać, a raczej w tym przypadku nie widać, w pokoju nie ma ani Lokiego, ani Loczka, ani Loczusia. -
Czarna
Westchnąwszy udała się w kierunku szafy z ukrytym pokojem, by ją odsunąć. Pewnie tam jest.
Vergis
Kichnął lekko zirytowany albo dlatego, że coś mu wpadło do nozdrza. W każdym razie.
-A bo ja wiem? Jakiś niebieski w fioletowo-zielonym nagle się pojawił w dziwnym urządzeniu, potem poszedł jakiś cień i wszystko więdnie. -
Czarna:
Nie ma go. No po prostu go w tym pokoju nie ma. Gdzie jest? Nie wiadomo. Ale tutaj na pewno go nie ma w żadnej postaci.
Vergis:
Hela lekko uniosła brew, po czym się spojrzała na swojego siostrzeńca i spytała zainteresowana:
-… Powiedz mi o tym coś więcej. -
Czara
Spróbowała położyć swojego siostrzeńa na łóżko w pokoju głównym. Ma pewien plan.
Vergis
Usiadł jak pies i wzniósł oczy do góry.
-Znaczy… Było takie urządzenie… Dziwne, jakby talerz z różnymi świecącymi… Wielkości moich… Nie wiem, dwóch łap? I nagle była eksplozja, mnie odrzuciła, perła zrobiła się kamykiem… A on wyszedł… I poszedł jakiś cień, wszystko z zielonego zrobiło się szare, brunatne, brudne… -
Czarna
Nie było z tym większych trudności. Zwłaszcza, jeśli się weźmie pod uwagę, że opieranie się to ostatnie, do czego byłby skłonny jej siostrzeniec w obecnym stanie.
Vergis
Hela przymrużyła oboje oczu, po czym odpowiedziała znudzona:
-Nie żyję przez chwilę i wszystko idzie się pierdolić. Teraz już masz powody, żeby mnie w końcu rozkuć z tego złomu? -
Vergis
PRzechylił łeb na jedną stronę i spróbował sprawdzić, gdzie jest jakiś zamek czy coś.
Czarna
Wyciągnęła z głowy Czarny kwarc (nie Jotunski) i dmuchnęła na niego, po czym położyła go na podłodze. Od razo rozkazała swoim mniejszym sobą, by szykowały broń. -
Vergis:
Nie ma żadnego. Wygląda jakby te łańcuchy po prostu były wykute na jej ciele.
Czarna:
Reakcji nie widać jak na razie żadnej. Oby tylko po… Jakimś czasie od wiadomego spotkania… Nie okazało się, że całkiem straciła zdolność tworzenia syntetycznego życia. -
Czarna
Usiadla przy swoim siostrzeńcu i patrzy. Chyba żę sama traci moc i staje się zwykłym kamieniem.
Vergis
Spróbował przeciać choć jeden łańcuch. -
Czarna:
Nie widać żadnych zmian na czarnym kwarcu. O ile Czarna Diament nie staje się zwykłym kamieniem, to zwykły kamień przed nią również nie staje się szczególnie niezwykły.
Vergis:
Ani nie ma czym przeciąć łańcucha, ani nie wydaje się to możliwe. -
Vergis
No to… Kwas na łańcuch.
CZarna
Polożyła siępo prstu. Nie czuje siędobrze… Po co ckolwiek robiła… Nikt jej nie potrzebuje w tych czasach, zawioła wszystkich i wszystko. Nie ma mocy ani nic. -
Vergis:
Kwas spłynął po łańcuchu jakby to była woda, nie smoczy kwas. Nie widać ani jednej rysy, ani jednego malutkiego skraweczka rdzy.
Czarna:
Ale jednak… Z jakiegoś powodu, Jeden Nad Wszystkimi ją zostawił przy życiu. Z jakiegoś powodu uznał, że nie może ona jeszcze umrzeć. Mógł ją zabić mniej niż jedną myślą, a jednak pozwolił jej żyć. I tego nie można zignorować. -
Vergis
A teraz spróbował to rozciągnąć czy coś.
Czarna
A mimo to… Czuje, jak moc ulatuje, jak staje się coraz słabsza. a znikąd pomocy. Nie ma łączności magicznje, komunikatora diamentów nie ma, nie ożywi nikogo… -
Vergis:
Skutków zero. Łańcuchy są tak błyszczące i twarde jak nowe. Jak widać, konwencjonalne metody zniszczenia, znane Vergisowi, w tym przypadku nie dają ani najmniejszego skutku…
-Urgh, twój ojciec nie powiedział Ci hasła do rozkucia?! - spytała się widocznie już zirytowana Hela, próbując się wyszarpać z tych przeklętych trzykroć łańcuchów.
Czarna:
Śmiertelnicy mogli sobie do tej pory radzić bez tego. Jeśli nie potrafi sobie poradzić bez swoich mocy to najwidoczniej na nie nie zasługiwała. Musi sobie radzić sama.