Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Jeszcze mocniej się wtulił.
Tata przynajmniej daje przyjemne ciepełko oraz poczucie bezpieczeństwa.
Dalej się tuli.
Aż w końcu doszli do miejsca z którego Vergis może dotrzeć do gniazdka. -No dobrze mały… Jesteśmy. - skomentował ponuro.
-Tato… A mogę dzisiaj spać z tobą? Źle się czuję…
-Tak, ależ oczywiście, że możesz, malutki! - odpowiedział wesoło.
-To idźmy, proszę…
-Czyli, śpimy dzisiaj w moich kwaterach?
-Tak. - powiedział słabym głosikiem.
Tata radosnym krokiem zaczął biec do swoich kwater.
A on się trzyma.
Tata zbliża się do tego pałacu, który Vergis widział wcześniej tylko z daleka.
Dalej się do niego przytula i pociąga nosem.
-Mocno jesteś chory, mały? - spytał się zmartwionym tonem tata, w biegu.
-Nie wiem…
-A masz mocno zatkany nos?
-Ledwo oddycham…
-Umiałbyś wydmuchać nos?
-W co? Płomienie mi pójdą.
-Umm… Przecież nie możesz być taki zakatarzony cały czas!