-W sumie racja. - odpowiedział obojętnie Danny, po czym jednocześnie z Arrowem i Lukiem wziął gryza. Jak na jedzenie z maszyn, których stan nie jest znany, całkiem dobre.
Maszyny nie miały na sobie zbytnich śladóq uszkodzeń, więc co za różnica? Przecież jest szansa, że cukiernia nawet nie była otwarta, gdy to całe cholerstwo się zaczęło.
No tak, w sumie, jest w tym racja. Z resztą, przecież jak tak pomyśleć, to skoro cukiernia nie jest aż tak zniszczona, to możliwe, że zombie nawet nie weszły na zaplecze.
Radio:
Po przeczytaniu instrukcji, do pokoju wszedł Luke.
-Ruszamy dalej bez Matta. Zombie zrezygnowały… Chyba.
Toina:
O, blok mieszkalny! Ledwo jej się udało, ale jednak udało.
-Tak jak myślę… Masz rację. Przydałoby się złapać jakąś próbkę tego czegoś. Pewnie już się domyśliłeś, że żadna agencja działająca w strefie nie ma specjalnej ochoty leczenia zakażonych.
Zauważyłem, ale dziwi mnie to. Mieliby o wiele większe pieniądze z nieustannego leczenia, niż z zabijania. Ale to nie moja sprawa. - Wzruszył ramionami.